Jak wiadomo w ubiegły weekend odbyły się zawody Daimond Cup w Nadarzynie, byla to moja pierwsza impreza tego typu. Wygrałem swoją katgorie klasyk powyżej 180cm i to max ilościa pkt i to najważniejsze bo taki był cel, pewno ktos powie że miałem mało rywali w kat, ale to nie moja wina a mysle ze jakby było wieecej to i tak było by dobrze :P , potem walka w OPEN I naprawdę niewiele brakło, ale wcale nie rozpaczam nie jestem zły ale zap*****ylam dalej jak wścieły, bo jeszcze nie koniec na ten sezon
Jedynie co to do organizacji mozna by sie było przyczepić bo jak na impreze miedzynarodową to jednak słabo.
Tutaj mówiłem że napisze kilka słów więcej. Przykładów moża by bło podać kilka ze np strasznie im sioe spieszyło chyba, moja kat była przewidziana chyba na 14 a Sergiusz napisał mi jakos po 11 dawaj na hale bo za 1h wychodzimy wiec szybko ogien, na szczescie miałem 1km do hali.
W kat gdzie było wiecej zawodników nie było ideiwdulanego przedstaiwenia z tego co zauważyłem , chyba z etak jest na takich imprezach ale akurat w mojej kat nas przedstawili
No i moje OPEN. zszedłem z dekoracji miało byc 20min na przygotowanie do open, bo wiaodmo chłopaki z nizszego klasyka mieli wiecej czasu, a tu zszedłem z dekoracji 2min i juz mnie wołają, zero przygotowania, nawet oliwka nie poprawiona, dalej lekko zmęczony i trzeba było isc, pozy w porównaniach były takie szybie ze moment trzeba było stac jak nalezy zeby sedziowie mogli cokolwiek zauwazyc, no chyba ze juz wczęsniej wiedzilei jak bedzie.:D
wiec to open takie na szybko bez zadnego przygotowania
co więcej w czwartek juz delikatnie wiecej węgli poszło bo waga prawie była ok, w piatek rano limit byl wiec delikatnie jedzone do weryfikacji a potem juz mocniej, ale okazało sie ze na luzie mozna było ładowac bo mnie zmierzyli 181,5cm
w dniu zawodów juz na spokojnie i pilnowanie brzucha, chcoiaz własnie przed open cos mi sie zbuntował i potem wieczorem była jakaś lipa.
Po zawodach w sumie zjedozne ale jakoś bez mega sząłu, bo czułem ten brzuch. Bylismy z moja w 7street wzielismy tego najwiekszego burgera i i deser ale niby na połowe, chociaz moja zjadła 1/3 ja reszte, 2 magnumy na patyku, wieczorem kawałeczek lassanie i w sumie cos tam diubłek jakiegos cuikierka i batona proteinowego:D
Dzien po zawodach na czczo trening i 20min cardio, nie było nawet z abardzo czasu na posiłek a tak torche podjadlem to energia była i trening super.
Micha juz powiedzmy na 80% przez cąły dzien: 100g kleika, 200g ryżu, 3 kromki tostowego, 500g indyka, wpc, 2 patony proteinowe, lody proteinowe, sushi, kołacz z moja na pół, 5 jajek z szynką, trochę kremu z AN koksoswego, dzis juz 100% lecimy
Nie bede każdemu dziękował bo musiałbym sie powtarzac, ale jak zawsze naj naj wsparcie i doping
z OPEN
z niezastąpioną ekipą
i z wygranym w OPEN Szymonem, jak widac rywalizacja tlyko na scenie a na backstage wspolne jedzenie dzemu z jednego słoika :d
A i byl zamysl na kai greena w układzie
dzieki za uwagę
Zmieniony przez - MARIAN 17 w dniu 2018-05-21 10:21:38
Aktualny dziennik:
http://www.sfd.pl/Mariusz_Żaba:_MPJ_2015_str_34,_Kłodzko_44-t1089000.html
Galeria zdjęc:
http://www.sfd.pl/Marian_rocznik_92-t628047.html
DOPÓKI WALCZYSZ JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ!