Jeżeli mu się nie śni, to powinien zrezygnować ze sportu.
Ja swoje katharsis przeżyłem na Orlenie. Pogoda była szpetna i moi kibice obserwowali finisz. Na początku ostatniej prostej jakiś gość, z daleka podobny do mnie, zasłabł. Padł jak podcięty. Oczywiście karetka, lekarz, koce termiczne itp. Moi kibice podobno wstali i nie mogli powstrzymać płaczu. Dopiero syn podbiegł kawałek, wrócił i powiedział: "To nie tato. Tato ma inne buty. Wiem, bo byłem z nim jak kupował."
Znam to tylko z relacji, ale do myślenia dało. Bo to jednak mógł być tato. Nie potrafię wyobrazić sobie wyrazu twarzy swoich bliskich, gdyby to jednak był tato. Nie umiem wyobrazić sobie ich wieczora, nocy, następnych dni, miesięcy, lat.
Wasze żony to czują. I nie wierzcie, że nie. Może po prostu są dobre w dbaniu o pozory. W Gdyni kibicowałem Xzaarowi razem z Dorotą. Nie dawała po sobie poznać, ale tam był strach. A jak Marcin wisiał na płocie, a Dorota po drugiej stronie powstrzymywała łzy (bo cóż by one dały?), to aż zacząłem żałować, że nie mam żony.
