SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Dziennik treningowy Ronin

temat działu:

Po 35 roku życia

słowa kluczowe: , ,

Ilość wyświetleń tematu: 252681

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51566 Wiek 31 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Gratulacje :) !!!
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 555 Napisanych postów 6412 Wiek 45 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 57352
Mój pierwszy Triathlon
Decyzja o starcie zapadła dość spontanicznie, do wyboru dwa dystanse 1/8 IM oraz 1/4 IM. Wybrałem 950m wody, 45km roweru i 10,8km biegu.
Woda
Większość osób wie, że jeszcze w maju tego roku nie potrafiłem pływać, mamy zatem 4-miesięcznego „pływaka” w dużym zbiorniku wodnym. Napiszę w ten sposób – dostałem to na co zasłużyłem, na starcie w przypływie adrenaliny, dałem się wciągnąć w ściganie, w sprint, tak jakby to był wyścig na drugą stronę basenu. Mocno za to zapłaciłem, nie minęło 100m i było „po mnie”, oddech totalnie rozwalony, technika pływania żadna, szczerze chciałem się poddać, brzmi to może komicznie ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, że za wszelką cenę „gonię” pogrążając się w niedotlenienie. Oczywiście musiałem to przerwać lub pójść na dno, próbowałem wplatać żabkę, którą pływać nie bardzo potrafię, próbowałem położyć się na plecach – ale to był epizod, może 5 sekund. Wreszcie wróciłem do kraula i jakoś go męczyłem, mijam boję nawrotową krótszego dystansu i w głowie tylko jedno, jaki ja byłem głupi, że na debiut TRI nie zacząłem od 1/8 IM, okaże się że nie zupełnie miałem rację. Rozglądnąłem się wokoło, byłem na szarym końcu „pływaków”.
To była cena mocnego startu, miałem posypaną technikę, problemy z uspokojeniem organizmu, wreszcie problem z pływaniem, boja nawrotowa jeszcze baaaardzo daleko. Żeby być szczerym nie wiem jak ja do niej dopłynąłem, ale zrobiłem to. Miałem w głowie chyba wszystkie osoby jakie znam, wszystkie osoby, które mnie wspierały, motywowały, pomagały, miałem w głowie żonę, dzieci, rodziców – dopingowali mi czekając na zaporze. Przecież nie mogłem się poddać, nie miałem prawa ani zatonąć, ani się wycofać. Boję nawrotową mijam sprawnie i widzę mój cel – zapora, od tego momentu musiałem wprowadzić zmiany, zacząłem uspokajać organizm, zacząłem powoli wracać do tego wszystkiego co się nauczyłem. Mój styl poprawiał się, oddech wracał na miejsce, mijając boję nawrotową dla 1/8 (na powrocie) płynąłem już „swoje”. Cieszyłem się z kilku powodów, ale coraz mniej cieszyłem się, że to zaraz koniec i wyjście z wody, coraz mniej ponieważ płynęło się naprawdę miło i przyjemnie. W zaporę dosłownie wpłynąłem i zacumowałem jak kajak, wolontariusze pomagający wyjść z wody mieli ubaw, usłyszałem, że to już beton i tu nie pływamy, ucieszyłem się, bo miałem świadomość tego, że będę mógł nadrobić stracony z mojej własnej głupoty czas. Nie oszukując, cieszyłem się bo przeżyłem.
T1
Od kilku minut na zaporze lał mocny deszcz. Zdjąłem piankę, ubrałem cały strój kolarski bez suszenia się i bez wycierania ręcznikiem, nie miało to najmniejszego sensu. Założyłem mokrą kurtkę przeciwdeszczową, rzuciłem okiem na jezioro i zobaczyłem, że płynie jeszcze kilkanaście osób… pytam kolegi obok czy wie jaki mamy czas, odpowiada, że minęło 31 minut, w głowie, mam jedno, może nie wszystko stracone, na lądzie będzie inaczej. Z nastawieniem, na odrabianie straconego czasu wybiegam ze strefy, wsiadam na rower, mijam dopingujących mi bliskich i z uśmiechem mówię do nich, że jak tam nie umarłem (w domyśle woda) to już będzie dobrze.
Rower
Wyjeżdżam na drogę, przyśpieszam i zdziwienie – kolka, mega potworna kolka. Dojeżdżam do Soliny, jest nadal, padać przestało, sucho, gorąco, wszystko co trzeba jest, a ja sypię się na kolce, no przecież to jakaś kpina. Żeby być z wszystkimi szczery – jechałem zmęczeniowo na 80% możliwości, był zapas, żeby gonić, ale blokował mnie potworny ból. Na przejście takich dolegliwości czeka się z cierpliwością, żeby nie drążyć tego tematu, z ręką na sercu, kolka trzymała mnie przez około 32-33km, przez 3/4 trasy rowerowej... Pierwszy i mam nadzieję ostatni raz w życiu. Winą obarczam moje błędy w wodzie. Trochę jej wypiłem, dużo za dużo się „zapowietrzyłem”, jak widać przyszło mi ponieść konsekwencje nie tylko, tam w wodzie, ale i tu na lądzie.
Wracamy do pierwszej pętli, przejazd przez zaporę i mocny, bardzo mocny i bardzo długi podjazd pod Jawor. W przeciwną stronę zjeżdżają rowery, u mnie w głowie tylko jedno wyjechać i pognać jak oni, prędkości zjeżdżających dobre 70-80 km/h może i lepiej, powoli zaczyna brakować mi przełożeń w kasecie, znaczy się podjazd jest ciężki, ale Blanca spisuje znakomicie, wyprzedzam osoby idące, które nie mają siły i zeszły z roweru. Ja nie zrobiłem tego, to był punkt honoru, jedno z kolejnych małych wyzwań. Osoby te będą później wyprzedzać mnie na bardziej płaskich odcinkach, taka przeplatanka – nie byłem w stanie generować 100% mocy, walka nie toczyła się tylko z nachyleniami i przewyższeniami, ale także z własnym organizmem na polu „kolkowym”. Wracamy do podjazdu na Jawor – jeśli wieje Ci wiatr w oczy, bądź pewien, że zawsze może być gorzej.
Nadeszła burza, oberwanie chmury, pioruny z prawej i lewej, deszcz tak gęsty i mocny że ograniczał widoczność. W takich warunkach wyspinałem się na Jawor i zacząłem zjeżdżać. Na zjeździe nie byłem w stanie pojechać jak marzyłem – 40 km/h było nierealne. Mocno wciskając obie klamki hamulcowe nie przekraczałem 30-35 km/h. Wtedy już wiedziałem, że rower też wyjdzie słabo, ale postanowiłem bawić się imprezą, nie przejmować się już niczym. Jechaliśmy w ruchu otwartym, powiem tak, na stromym zjeździe, jak ulicą płynie potok, który zakrywa dziury dzieje się totolotek. Kilka osób zmienia dętki, a ja ledwo mieszczę się w serpentynie, dohamowanie z 35 km/h było na tyle trudne, tylne koło zablokowane, przód na tyle ile mógł, dobrze, że nic nie jechało z przeciwnej strony, mały promyk i uśmiech od losu. W takich to dość niesprzyjających warunkach, na mocnym hamowaniu zjeżdżam w dół z pierwszej pętli. Na dole zatrzymuje się, podaje wolontariuszom kurtkę przeciwdeszczową, po deszczu ani śladu – to jest właśnie magia Bieszczad – to o tym pisałem kiedyś na forum, że są nieprzewidywalne, że pogoda zmienia się z minuty na minutę, jeszcze z kolką ruszam na drugą pętlę i po staremu ciągnie się to do kolejnego podjazdu pod Jawor.
Na jednym ze skrzyżowań dojeżdżam do sytuacji w której wolontariusz pociesza człowieka, który przebił dętkę, a nie ma w zapasie. Zatrzymałem się, zszedłem z roweru, odkleiłem zapasową dętkę i poczułem się jakbym podarował komuś milion dolarów. Dla mnie czas był już bez różnicy, chciałem pomóc, niestety nie miałem ani pompki, ani naboju, z tym pomógł ktoś inny. Jadę dalej. Na podjeździe Jaworowym ogarnia mnie śmiech. Kolka + stromy podjazd + … mega gęsta mgła, już się śmieję z kolejnego zjazdu, o tak, to są Bieszczady! Na szczycie zatrzymałem się przy punkcie nawrotowym, napiłem się wody, zupełnie na luzie zacząłem zjeżdżać, na luzie – znaczy na hamulcu – ok. 30 km/h, kolka zaczyna wreszcie ustępować. Co z tego, drogę widać na 30 – 40 metrów, serpentyny pojawiają się znikąd, klamki hamulcowe wrzynają się w ręce. Widzę chłopaka, któremu podarowałem dętkę, zwalniam i pytam czy wszystko ok, szedł i prowadził rower, koło napompowane, okazało się, że zaraz potem padł mu napęd… zamyśliłem się nad nieuchronnym przeznaczeniem, on miał tego nie ukończyć... Wracam do „siebie” i czuję magię gór i zaczyna być smutno bo zjeżdżam przecież do strefy, pozostanie tylko bieg, no a w czym bieg mnie zaskoczy, będzie formalnie i nudno.
T2
Jak na rower zapomniałem ubrać rękawice, tak na bieg zapomniałem ubrać czapkę, akurat nieistotne, pochmurno, dobrze, że buty Shimano zostały w strefie i wybiegłem w Maratońskim obuwiu Emotikon smile
Bieg
Zaczął się niewinnie asfaltem, mocne podbiegi, bardzo mocne, nagle gubię trasę, nie widzę wstążek, gdzie ja jestem, jakiś ośrodek wypoczynkowy, hmm wstążki wstążki, są, na drzewach za ogrodzeniem, a więc przeskakuję ogrodzenie i teraz nie sposób się zgubić, jestem na korzenno błotno kamienistej trasie, wydeptanej i wyślizganej przez poprzedników. CZAD. Tego nie da się opisać, nawet nie będę próbował, dogoniłem i wyprzedziłem kilka osób z „horyzontu”. Zaliczyłem kilkadziesiąt uślizgów, dwie gleby, ogólnie byłem przeszczęśliwy – odbierając rower ze strefy (po zakończeniu) usłyszałem od organizatorki Bożeny pytanie czy ja w jakimś Runmagedonie nie brałem jeszcze dzisiaj udziału. No ale wróćmy do lasu – teren biegowy przepiękny, ale i bardzo niebezpieczny. Biegu tez nie można nazwać biegiem, były miejsca gdzie trzeba było schodzić, po śliskiej mazi błotnej, gdzie nogi miały kłopoty z hamowaniem, śmiałem się sam do siebie, że hamulce mam dokładnie takie same jak Blanca na deszczu. To samo było z podbiegami, były takie gdzie człowiek stawał w miejscu i się ślizgał – to było jak poligon, a ja bawiłem się jak dziecko w sklepie z zabawkami Emotikon smile
Meta
Zegar pokazał 4:11:33, na tą głupotę którą popełniłem w wodzie, na te warunki z którymi przyszło zmierzyć się mi i Blance – nawiasem mówiąc muszę ją pochwalić, niezawodna, twarda sztuka, na to co zastałem na biegu – nie miało prawa wyjść inaczej. Ale to mało istotne, na mecie byli moi bliscy, wierzyli we mnie do samego końca, mokli w deszczu, stali w zimnie i w upale – kalejdoskop Bieszczadzki nie omijał nikogo. To dzięki nim dzieje się magia kolejnych wyzwań, dzięki wszystkim osobom zarówno z forum jak i z życia prywatnego, Wam Wszystkim dziękuję, bo to Wy tworzycie mnie, a ja mam lekcję życia i apetyt na więcej. Na pewno trzeba powtórzyć dystans 1/4, rozliczyć się z nim na swoich warunkach. Poprawić błędy. 1/2 tak, ale w odpowiednim czasie.













3

PB:
IM 140.6 Poznań 25.06.2017, 12:48:33 / IM 70.3 Gdynia 07.08.2016, 5h:23min:57s / JBL Triathlon Sieraków 28.05.2016 1/4 IM, 2h:33min:54s / Otyliada 12/13.03.2016 15km, 6h:28min / III PKO Maraton Rzeszowski 04.10.2015, 03h:55min:51s / Półmaraton Rzeszowski 06.04.2014, 1h:53min:03s / Trening 08.06.2017, 10km 47min:43s / Łańcucka Piątka 5km 11.06.2016, 22min:45s

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 555 Napisanych postów 6412 Wiek 45 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 57352
Na ostatnim foto - zacieki z klocków hamulcowych, ze stanu wzorowego - nadają się do wymiany. Wystarczyły dwa zjazdy z Jaworu do Myczkowiec...













PB:
IM 140.6 Poznań 25.06.2017, 12:48:33 / IM 70.3 Gdynia 07.08.2016, 5h:23min:57s / JBL Triathlon Sieraków 28.05.2016 1/4 IM, 2h:33min:54s / Otyliada 12/13.03.2016 15km, 6h:28min / III PKO Maraton Rzeszowski 04.10.2015, 03h:55min:51s / Półmaraton Rzeszowski 06.04.2014, 1h:53min:03s / Trening 08.06.2017, 10km 47min:43s / Łańcucka Piątka 5km 11.06.2016, 22min:45s

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 109 Napisanych postów 3897 Wiek 47 lat Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 76176
tutaj tez napisze... bardzo trudna impreza na debiut. Jazda po gorach to juz wyzszy poziom. Teren do biegania tez nie na rekordy zyciowe. Dodatkowo te warunki pogodowe. Potrafie sobie wyobrazic. Sytuacja z plywania to dobra lekcja na przyszlosc. Zreszta... caly ten start to niesamowita lekcja. Ciezej juz raczej nie bedziesz mial . Gratulacje za pierwszy ukonczony Tri...

Podsumowanie I fazy redukcji: http://www.sfd.pl/Redukcja_ze_105kg__podsumowanie_str._170-t966196-s170.html
Rekordy osobiste w Tri:
1/8 IM: 1h23’30’’: Pszczyna 2014 // 1/4 IM: 2h28’59’’: Radłów 17/07/2016 // 1/2 IM: 4h59'40'Lisbon 2018: IM Kopenhagen 2017: 11h48'
Dystans Olimpijski: 2h32'04’’: 5150 Warszawa 11/06/2017

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 452 Napisanych postów 5813 Wiek 45 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 438654
Wielkie gratulacje, Łukasz! Przeżyłeś piękną przygodę, o jakiej większość może tylko śnić i marzyć. Gratuluję i podziwiam Twoją siłę charakteru. Dałeś czadu w pięknym stylu!

This is the best deal you can get.

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51566 Wiek 31 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Ronin, z opisu wnioskuję że byłeś na wojnie Gratuluje walki i siły charakteru, no i debiut za Tobą Od teraz będzie już tylko lepiej
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 90 Napisanych postów 551 Wiek 50 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 26561
Gratuluję. Debiut z górnej półki :)
Teraz tylko łatwiej.

03.05.2016 I KRS Formoza Ultramaraton Kaszubski 46.3 km [5:20:15]
13.08.2016 Gorce Ultra-Trail 43 km [6:36:50]
18.02.2017 Trójmiejski Ultra Track 65 km [8:53:13]
22.04.2017 II KRS Formoza Ultramaraton Kaszubski 46.3 km [5:10:27] "Everyone has a plan until they get punched in the face" M.Tyson

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 195 Napisanych postów 9906 Wiek 31 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 174402
Jeszcze raz gratulacje Łukasz :)
Jak na debiut do wybrałeś naprawdę "nietuzinkowe" zawody.
Relacja bardzo ciekawa, bardzo dobrze się czytało - uczucie jakbym był na miejscu.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 386 Napisanych postów 9908 Wiek 51 lat Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 178038
Postawiłeś sobie wysoko poprzeczkę i dałeś radę! Bardzo mnie cieszy Twój sukces. Pierwszy krok ku kolejnym tri-wyzwaniom zrobiony!
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 162 Napisanych postów 1911 Wiek 46 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 22953
Ron wielkie gratulacje i szacunek za wytrwałość i charakter. Teraz już nie będzie dla Ciebie rzeczy niemożliwych.
Gratki.
Odpoczywaj

"If you want to spend hours at the gym every week that’s cool, you can.
Or you can focus a bit each day on only the most important and impactful exercises, so you still have plenty of time and energy left to get out there and enjoy LIFE"

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Ciekawy artykuł o aerobach-robić czy nie robić?

Następny temat

Przepis na kettle - dyskusje i porady

WHEY premium