Kiedyś przez ladnych pare lat plywalem, dzis juz to odlozylem w kąt, ze wzgledu na studia itd...kazdy wybrał swoją droge od tego czasu ze wzgledu na bycie mega ekto z kości (chude strasznie, mało 'koscisty' szkielet) i otyłość gynoidalna(na dupie i udach) mam mega problem z dobraniem treningu. Bazuje tylko na plecach barkach i klatce bo nie chcę świecić bickiem przy tak wąskiej obreczy barkowej i jej slabym rozbudowaniu. Wiem ze to klasyczne pytanie, ale dla poczatkujacego jest mozliwy przyrost jesli mam bilans kcal na zero, badz na minus? Trenuje kazda partie osobno raz w tygodbiu, a w nt. Biegam 2-3 w tyg 5km ~(22:00) wokół jeziora. Pierwszy raz od odpuszczenia treningów plywania a minelo kilka lat udalo mi się zrzucix wage do tego stopnia, ze nie wstydzę sie swoich nog i dupy.......
Chcialbym to po prostu utrzymac najzwyczajniej w świecie, jednoczesnie rozbudowujac się na górze.
Czy macie jakieś dla mnie ekstra rady?
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za wyrozumiałość.krzysztof