2022 rokiem triathlonu? Nowe wyzwanie by Bzyk

A jak z oddychaniem na takiej wysokości? Różnica jest zauważalna?

_Szajba_

A jak z oddychaniem na takiej wysokości? Różnica jest zauważalna?

Powiem Ci, że byłem już dość zasapany, bo końcówka, to było non stop 9% przez długi czas z wisienką na torcie w postaci ok. 100-200m 13%, więc już sam nie wiem.
Ale na zjeździe masakra. 1500 m w dół w ciągu 10-15 min, to na dole nie wiedziałem co się dzieje. Uszy i oczy rozpierdziel.

11.03.2020

Dzień świra. Pobudka, śniadanie i jazda.
Wszyscy już zajechani i mało kto chciał jechać dłuższą trasą. Finalnie tylko ja i jeden chłopak byliśmy chętni


Góra, zjazd, góry, zjazd i tak cały czas. Jutro mi się chce już płaskiego trochę, ale tutaj takiego nie ma, więc znów będą górki . Korzystam z ostatnich chwil spokoju, bo jak wrócę, to będzie sajgon.
Odwołuję chyba Wawę, bo i tak wszystko będzie zamknięte i prawdopodobnie od poniedziałku wszyscy pracujemy z domu, bo klienci mają zakaz wpuszczania osób z firm zewnętrznych.


Po powrocie prosto z trasy wpadł kebab. W czasie jazdy batony, banany, Snickers i jakaś bułka z czekoladą.



Zaraz kolacja i browar i takie tam.
Dzisiaj też jedna dziewczyna robiła fajniejsze fotki i załapałem się na dwóch, które są całkiem niezłe.





A no i pyknęło mi 2.000.000 wyświetleń dziennika

Ale widoki zazdroszczę, aż mi się chce wakacji

Rower, dobre żarcie, widoczki ...
Poważnie zastanów się na powrotem.
U nas zimno, wiatr i jeszcze we Wrocku chińskiego mistrza patelni pobili :'-(

No właśnie mi Ie powoli chce wracać, bo muszę na miejscu uspokoić niektórych...
Szajba, kogo pobili?

Na szczęście tam nie jadam

12.03.2020

Dziś krótko i konkretnie.
Od rana leje i wieje. Teraz huragan, że dachy zrywa. Miała być dziś na zakończenie kręcona setka, a skończyło się na 0,7, ale wina. Jak na razie.

Podsumowanie całego wyjazdu, czyli 6 dni jazdy.


Gdyby nie deszcz dzisiaj i w piątek po przyjeździe, to pewnie byłoby 120-150 km więcej. Ale tak mega dużo wyniosłem z tego obozu. Teraz lokalne pagórki nie robią na mnie większego wrażenia.
Gorzej, że raczej 3 najbliższe starty będą przełożone lub odwołane. Ale nie jest to obecnie moje największe zmartwienie.


Z jedzenia dzisiaj prócz śniadania jagnięcina w libańskiej knajpie, Makflur z M&M’sami, lód Tolberone i jakieś tam pierdoły.





Jutro rano powrót, mam nadzieję, do kraju i potem z Wawki lecę od razu do Wrocławia.

W sumie to zazdroszczę i żarcia i możliwości treningów w takim otoczeniu