Przyjrzyjmy się choćby naszej fizjologii. Mamy 3 zbiorniki energii:
- glikogen,
- białko (mięśniowe),
- tłuszcz.
Mamy 3 rodzaje wysiłku,
- kreatynowy (phosphangen) trwający do 30sek, bardzo intensywny,
- anareobowy trwający od 30sek do 3 minut,intensywny,
- areobowy trwający więcej niż 3 minuty.
Tętno w tym wypadku ma niewielkie znaczenie, tzn jeżeli wysiłek trwa 7 minut i jest na tętnie 180, to nie znaczy, że jest to wysiłek beztlenowy, jest to zaj**iście ciężki wysiłek tlenowy, a w wysiłku tlenowym głównym źródłem energii powinien być tłuszcz, który jest utleniany. Natomiast gdy robi się nam słabo przy długim wysiłku na niedużym tętnie (to takie które wynosi do 75% maksa), nie znaczy, że potrzebujemy cukru, znaczy, że nasz mózg potrzebuje EAA (pisał o tym Ben Greenfield).
Gdy patrzymy pod kątem ile energii nosimy na sobie, to największym zbiornikiem jest tłuszcz, nawet u osób mających jednocyfrowe poziomy tłuszczu. Ewolucyjnie jesteśmy przystosowani do korzystania z tłuszczu jako głównego źródła energii, gdy wysiłek jest bardzo długi, bo gdybyśmy korzystali z glikogenu/cukru, to daleko byśmy nie zajechali na tych 2tys kcal, które jesteśmy w stanie zmagazynować. Dlatego uważam, że warto ćwiczyć na czczo, by wyrobić sobie odpowiednie mechanizmu korzystania z tłuszczu, bo naprawdę te 3 minuty "zawrotów głowy" czy "słabego" samopoczucia miną i nie będzie potrzeby ładowania w siebie kalorii. Naprawdę warto spróbować, ale to jest decyzja osobista.