2022 rokiem triathlonu? Nowe wyzwanie by Bzyk

Tak z musli robię hehe. A Sante teraz wziąłem z SFD na zaś, bo jednak 25% taniej, niż w sklepach.

06.03.2020

Z wyjazdu będą okrojone rozpiski.
Dzisiaj dojazd na miejsce, rower doleciał cały, więc szybkie złożenie i.. zaczął padać deszcze . Ale po 15:00 pojechaliśmy na krótką trasę na zapoznanie z Cyprem.



Za to był jeden mocny akcent, to jest podjazd przez jakieś 40 min. Przy okazji wpadła brązowa gwiazdka, bo wykręciłem średnią moc z 20 min na poziomie 308W.
Widoczki petarda i podjazdy konkretne.


Z jedzenia omlet, który zrobiłem sobie na drogę. 2 batony proteinowe. Spaghetti i trochę różności. Raczej mocne naładowanie baterii na nadchodzące dni.

Wypoczęty jesteś, najedzony, jutro dasz ognia

Się okaże! Wczoraj odpadłem wieczorem w moment. W końcu 39 h bez snu z przerwą 1,5 h w samolocie. Ale dziś jest spoko, śniadanie wjechało, pełne słońce, więc chyba będzie ok. Tym bardziej, że na pierwszy dzień mamy lżejszą trasę na rozruch. W planie 90 km i 1700 m w pionie.

07.03.2020

Pogoda dzisiaj od rana rewelacja. O 9:00 było 14 stopni i pełne słońce!

Rano śniadanie, wjechało trochę różnych rzeczy: jajecznica, pieczywo, owsianka i wędliny głównie. 2x szedłem nakładać i jak się później okazało, to i tak za mało!


Po godzinie w trasę.


Jak się okazało dzień wcześniej zalałem pomiar mocy, więc najpierw nic nie pokazywał, a potem pogodę. Więc kolarstwo romantyczne. Poleciałem z mocniejszą grupą i w zasadzie cały czas na podjazdach jechałem sam na przodzie razem z jednym z prowadzących grupy. Podjazdy bajka, maks. 15% trafiłem, a dzisiaj i tak były w miarę lekkie chyba.
Zjazdy też bomba, maks. prędkość miałem 70 km/h, bo zwalniałem kręcić krajobraz , ale jedne gość leciał chwilowo 85 km/h!
No i oczywiście jakby sama awaria pomiaru, to za mało, to zerwałem łańcuch


Ale szybko sobie poradziliśmy skuwaczem, pozbyłem się 2 ogniw i ogień. Pomiar mocy na koniec jazdy też doszedł do siebie, więc luz.
W sumie wyszło 100 km i niecałe 2000 m w pionie. Zobaczymy jak jutro nogi będą dawać radę.
W czasie jazdy kilka bananów, kilka batonów i jakiś tam lód.
Takie widoczki.


Od razu po powrocie pita z kurą i halloumi i potem obiad i też dużo wszystkiego po korek. I ciasta też wjechały. Po powrocie redukcja



I tak jak pisałem, słońce nie szczędziło

Wychodzi na to że w Twoim przypadku najsłabszym ogniwem jest samo ogniwo

Kremiki z filterkiem - bo jak łydki dostaną tak jak ręce to może bolec...

Co tam ból. Będzie wyglądał jak jakiś małorolny z opalonym karkiem, łydkami i połową ramion

Haha no mogłoby tak być
Nogi ledwo muśnięte. Tak to u mnie jest, że nogi bardzo trudno mi opalić. Ale tak czy siak będę się smarował, bo zdradzieckie są te warunki.

08.03.2020

Na wstępie wszystkiego naj dla wszystkich Kobietek

Po wczoraj nogi lekko zmęczony, ale było całkiem nieźle.
Z rana śniadanie. Mix jak zawsze, a na koniec dojadłem jeszcze tostami.



A potem polecieliśmy w góry. Bo gdzie indziej tu się chyba nie da


Kilka większych podjazdów, trochę mniejszych i też drugie tyle zjazdów. Max prędkość dzisiaj wpadła 72 km/h.
W czasie jazdy trochę bananów, batonów, po drodze tost i kawałek bloku czekoladowego.



Widoki rewelacja!




Od razu po powrocie szybka przekąska na mieście, a potem już kolacja pod korek w hotelu.



Jutro dzień regeneracyjny 45 km po płaskim.