Wojtek - musisz pogodzić się z ciałem. Nie traktuj go jako wroga, który chce Ci zrobić na złość, ale jako partnera.
Wyobraź sobie, że masz konia. Takiego w stajni. Szlachetnego wierzchowca, rumaka - jakkolwiek go nazwiesz.
Przez całe lata go zaniedbywałeś, rozpieszczałeś, nie kazałeś się forsować.
A potem nagle ten dobry pan się zmienił. Przestał karmić, zaczął się znęcać, kazał się forsować... To normalne, że zwierzęca część Ciebie przestała ufać i za wszelką cenę będzie się starała skończyć z tą "tymczasowością".
Mózg ma dokładnie w dupie nasze aspiracje i plany
Dopiero jak się wszystko ułoży i od nowa oswoisz ciało będziesz w miarę bezpieczny.
Tresowanie wewnętrznego grubasa, jakieś chłosty, odrabianie strat - tylko pogorszą sytuację. On nie jest winny temu, że koniec końców zaszalałeś w kuchni, sklepie czy nie poszedłeś na trening. Nasze organizmy funkcjonują tak, jak im na to pozwalamy.
Komu ja to piszę... Wiele osób ma z tym dużo większą jazdę.
Mój Gruby siedział w ciasnej celi. Teraz trzymam go w bardziej humanitarnych warunkach i chyba się lepiej dogadujemy