Kettlebells i bieganie - MaGor vol. II

Generalnie to pobiegałem godzinę z chłopakami i wróciłem do domu. Nie bawią mnie gry towarzyskie chyba. No i w trampkach biegało się za piłką średnio, albo inaczej mówiąc: mam odruch po bieganiu z amortyzacją i nie uważam na lądowanie. Trochę obtłukłem stopy, pięty i stawy dostały swoje. Tętno w okolicach 160 BPM, a w misce mało węgli (dopiero po kopaniu piłki zjadłem banana i słodkie mleko wypiłem) i nie chciało szybciej zapikać.

Zastanawiam się jak zrobię S&S jutro. Bicepsy bolą już całkiem solidnie. Oba, symetrycznie. No i dołączyły kaptury. Jednak co rwanie, to rwanie. Wczoraj miałem błąd w formule w arkuszu. Źle zaadresowałem i policzyło mi całość dla 20 kg. Okazuje się, że było wyrwane sporo więcej. 4,5 tony w 20 minut, to już impuls Jednak:
- ciągle to mniej niż 4800 w SSST
- to aż 20 minut. W SSST jest o połowę mniej czasu (trzeba być cyborgiem jednak)
Niemniej jednak... Dochodzę do wniosku, że SSST z odważnikiem cięższym niż 24 kg, też dla ludzi.

Maciek mam do Ciebie jako fanatyka boczku i tłustych rzeczy takie kolejne dziwne pytanie.

Po przeczytaniu wielu Twoich wypowiedzi oraz tego małego skrzata co biega z oponą postanowiłem spróbować szczęścia z boczkiem na wspólnym obiedzie licząc na to że będę syty podobnie jak i wy. Zjadłem wczoraj na obiad ok. 300g pieczonego boczku wieprzowego( sam robiłem) z warzywami. Po godzinie już mi żołądek skręcało i czułem standardowy głód.

Pytanie brzmi czemu byłem głodny skoro tą porcją naraz dowaliłem +1000 kkcal?

jak czytam u was to wy jesteście syci na parę ładnych godzin.

Coś musiało się zrobić z insuliną. Miałeś wyrzut, a potem spadek. To zawsze powoduje uczucie głodu. Może winny jest dobór warzyw? Sosu jakiegoś używałeś? Bo głodu nie powinieneś czuć zarówno z punktu widzenia hormonów jak i samego bilansu. Ja np. jestem na 5 jajkach z masłem i majonezem. I spokojnie, bez ssania, dojadę na tym do 15:00. Nie wiem. Jakbyś zjadł samo mięso z tłuszczem, bez warzyw, mogłoby być inaczej.

brak sosu. typowa sparta: sam boczek( lekko posolony + bazylia) + papryka czerwona + pomidor + woda do picia.

S&S poszło
Rozgrzewka: się zdziwiłem. Pomimo obolałości każde powtórzenie dawało ulgę. Standard: goblet x 5 + mostek z bioder x 5 + halo x 5. I całość dwa razy.

Trening:
Swing
L28 / P28 / L32 / P32 / T32
TGU
20 ES / 24 ES / 20 ES / 24 ES/ 20 ES

Po treningu próba zmagań z ćwiczeniem od Valerego. Wygląda fajnie i spoko. 20 kg nawet nie ruszyłem z miejsca. Dopiero 12 kg uległo na pięć powtórzeń. Jedno z lepszych ćwiczeń na siłę i zarazem mobilność nadgarstka. Myślę, że idealne dla siłujących się na rękę. Wchodzi do repertuaru.




Lektura. Zwłaszcza dla kettlujących maratończyków, ultrasów i tych z apetytem na coś więcej niż "przeżyć bieg na 10 km". Crossfit? Nie Ale odważniki, ciężkie swingi i rwania - jak najbardziej. Rodzi się w mojej głowie bunt przeciwko długim wolnym biegom. Lepiej zrobić 3 - 4 treningi a'la Koń Rafał ("hasał, hasał, hasał... aż do porzygu") niż nawijać na buty kilometry szosy i żywić się zamarzniętymi gilami prosto z nosa.
http://www.outsideonline.com/fitness/running/The-Agony-and-the-Heresy.html
http://www.maplegrovebarefootguy.com/2012/07/why-kettlebell-swings-lead-to.html
http://www.mensfitnessmagazine.com.au/2011/09/the-new-rules-of-marathon-training/

Pani z PZU przysłała mi pismo z prośbą o "szczegółowy opis rozbijania lustra" Nie wie, że dzisiaj we mnie wena przez duże W Napiszę jej, że pani w kasie miała wielkie, smutne oczy jak sprzedawała mi bilet. I ten jej tajemniczy smutek zadręczał mnie do tego stopnia, że się zdekoncentrowałem i przyp******iłem sztangą w lustro.

MaGor te wszystkie treningi są ok ale niestety bez długich wybiegań niestety w biegach długich nie ma szans. Oczywiście na ukończenie to czasami starczy ale, żeby mieć dobre rezultaty jak na amatora to nie ma szans. Niektórym się udaje ale jak to się mówi "niektórzy osiągają dobre wyniki dzięki treningowi a niektórzy pomimo treningu" Z drugiej strony mamy biegaczy którzy tylko człapią i w zasadzie na zawodach też człapią a sprawności/siły/mocy zero. Mnie też długie biegi nudzą i dlatego z nich zrezygnowałem. Czasami robię coś "dłuższego" co u mnie znaczy 12 max 15km i mi to starczy. Po każdym takim wybieganiu uświadamiam sobie, że takie treningi czynią mnie wolniejszym i słabszym. Mi aż taka wytrzymałość nie jest potrzebna ale jak ktoś ma ambicje maratońskie/tri/ultra bez długich wybiegań się nie obejdzie niestety.
Zajrzyj do dziennika kolegi: https://www.sfd.pl/Dziennik_Treningowy_WSB_+_CF-t1034752.html Kolega przygotowuje się do Maratonu Gór Stołowych wzorując się na Crossfit Endurance (chyba 2 ostatnie strony dziennika). Jestem ciekawy rezultatów

Kurde nie wiem czy z tego wszystkiego nie wyszedł jakiś mało zrozumiały bełkot Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi

Przepraszam za mały off top, ale musze Ci to napisać. Za każdym razem jak idę na swoją siłownie to mijam sale cyklistów a potem klase kettleistów i zawsze mi przychodzi ta sama myśl do głowy: MaGor miałby tu jak w raju - ok 20 młodych panien macha czajnkami aż furczy.

Juz więcej nie zaśmiecam i uciekam.

Pozdrawiam

Gwidu - problem.mógł być nie ze strony wyrzutu insuliny tylko Twojego rozepchanego na 4200kcal węgli żoładka. Jak duże objętościowo były Twoje posiłki w ostatnim czasie? Ja mam jak MaGor - zjem na śniadanie 4 jaja z pieczakami, serem i szczypiorkiem na maśle albo kaczym smalcu i szafa gra. Do tego kawa ze 100-150ml śmietany 38-40%, czyli ok 1200-1500kcal. Do wieczora mogę nie jeść ze spokojem. A jak przyszło ładować do maratonu to z objętości źarcia chodziłem wzdęty i obolały...

fanslaska

ok 20 młodych panien macha czajnkami aż furczy.
Juz więcej nie zaśmiecam i uciekam.

Dla takich wizji młodociani muzułmanie robią sobie wieczorową kamizelkę z trotylu i biegną się rozerwać w jakimś żydowskim lokalu. 20 pięknych hurys, solidny komplet odważników - tak musi wyglądać raj. Albo piekło... No tak... Bo jakby przyszło wybierać pomiędzy treningiem, a cudnymi hurysami? Wybierasz panienki - nie ma siły na trening. Wybierasz trening... Nie. Poza tym, to one by się wszystkie naraz zestarzały i marudziły. O ile to prawda co słyszałem o żeńskich akademikach, to cykl owulacyjny by się im zestroił i wszystkie równocześnie miałyby gorsze dni.
Takie wieści to nie śmiecie! Takie wieści to brylanty

A tak serio, to w jakim mieście odbywają się takie kettlowe orgie? Zielona Góra? Wrocław? Bielsko-Biała?

Valery napisał mi, że skoro czuję ból bicepsów, to znaczy, że technika rwania kuleje. Ramię ma być jak łańcuch. Do przemyślenia. Bo boli jednak. Trochę się wyszarpałem.

Sam Wielki Valery??
Rozszerzyłeś grono znajomych widać
Spoko!