Szacuny
520
Napisanych postów
10132
Wiek
49 lat
Na forum
11 lat
Przeczytanych tematów
68495
Mam bardzo zbliżone odczucia! k****sko podstępny, ruski plan wyniszczenia tego co europejskie w człowieku! Europejskie nie musi być dobre. Zaczynasz jak fajne wyzwanie i trening, który prowadzi od miejsca, w którym jesteś wprost do celu. A potem budzisz się jak Wania w kołchozie i wiesz, że trzeba odtyrać co swoje. I nie dlatego, że szef kołchozu będzie zły, ale dlatego, że nie wykonałeś normy i dusza cierpi. Bez zabawy, bez uroku, bez wdzięku. Drabina po drabinie. Czekasz na dzień lekki jak młody komsomolec na "prazdnik maja" tylko po to żeby w trakcie przekonać się, że pojutrze dzień umiarkowany, a potem ciężki. I jednocześnie widzisz, że nie pomoże żadne wizualizowanie sobie sukcesu i inne gamoniowate techniki psychologiczne, a liczy się tylko zestrojenie wszystkich mięśni do jednego, pojedynczego ćwiczenia: wyciskania odważnika jedną ręką. I tak do zaj**ania - cytując klasyka. Dzień lekki jest świetny, bo nie ma zarzutu! W dzień umiarkowany zaczyna wk***iać zarzut, ale na początku powtarzasz jak mantrę: taki press, jaki clean. A potem to działa. Wykorzystujesz jedne trudności do pokonania innych. Jak życie w ZSRR. A wszystko spokojnie i z flegmą. Jak u Czechowa. Zero akcji, zero dramatyzmu. Bo gdzie się spieszyć? Do następnego dnia lekkiego? Przecież po nim znowu przyjdzie umiarkowany i ciężki. Osiągnąć cel? Przecież zaraz będzie następny? A kolejny cel to znowu dzień lekki, umiarkowany i ciężki.
Nie doceniałem wpływu tego cyklu na organizm. Zauważyłem, że coraz mniej mam ochoty na jakieś grubsze zabawy z żeliwem w dni rozmaitości. Po prostu, jak doświadczony kołchoźnik: chcę odpocząć, gdy mam taką możliwość.
I dlatego - paradoksalnie - nie potrafię tego rzucić w cholerę.
Szacuny
11144
Napisanych postów
51507
Wiek
30 lat
Na forum
24 lat
Przeczytanych tematów
57816
Dla mnie brzmi pięknie. Zatem oprócz samych odważników do "dźwigania" jest jeszcze "szlifowanie" psychiki Cudnie.
Pozwolę sobie zacytować Pavla z innego forum: Ladders never fail; people just give up.
Zmieniony przez - novyneo w dniu 2014-09-04 12:41:32
Szacuny
520
Napisanych postów
10132
Wiek
49 lat
Na forum
11 lat
Przeczytanych tematów
68495
Dzień rozmaitości.
Żebym ja miał tyle siły ile dzisiaj miałem zwątpienia wychodząc na trening... Nic mi się nie chciało. Dramat. Miałem pomysł na chandrę: po prostu pobiegnę przed siebie lekko i radośnie... Ble... Nędza. Zapakowałem oponę do bagażnika, zgarnąłem kettla 16-taka i kierunek stadion. Zacząłem od 10 minut rozgrzewki.
No i się obudziłem. Ten mały odważnik wydusił ze mnie 160 BPM. A tylko żonglowałem! Niezbyt intensywnie zresztą. Dawno tego nie robiłem w sumie, ale widzę, że do końca nie zapomniałem jak rzucać i łapać. Gimnastyki przy tym trochę jest, ale w ogóle nie czuje się pracy całego ciała.
Oo około 1'40" robię to wstawanie, o którym pisałem. Z kettlem i na trawie jakoś wychodzi, ale z sandbagiem już niekoniecznie. Jest to przygrywka do ćwiczenia, które poznałem jako "rosyjskie wstawanie". Jedno z najtrudniejszych jakie znam (ale kiedyś będę je robił). Mówiąc w skrócie: wstawanie z leżenie z parą odważników, bez podpierania rękoma. Wymaga silnego korpusu i cyrkowej mobilności. Docelowo robi się to z wyciśniętymi odważnikami.
Potem polazłem pobiegać. Najpierw kółko na luzaku. Potem opona do garba i szybkie 100 metrów. Potem znowu kółko i znowu 100 metrów z oponą. I tak pełne kółko (tj. opona dotarła do punktu startowego). Na zakończenie pętelka i do domu. Cóż się okazało. Otóż całkiem miło sobie pobiegłem. Średnie tempo wyszło mi 6:07, a miałem w planie nie zwalniać poniżej TM czyli 6:24. Jak na spokojny bieg z oponą przy plecach na 1/4 odległości (ja naprawdę nie czułem dzisiaj tego wysiłku) to uważam, że było całkiem dobrze. A dlaczego? A dlatego, że ostatnio mało biegam i... dlatego biegam trochę lepiej. Dużo lepiej się czuję gdy biegam po 2 - 3 - 5 km niż na długich wybieganiach.
Następny taki trening zrobię w przyszłym tygodniu.
I tu rodzi się koncepcja!
Dopasować to do dni treningowych z odważnikiem. Dzień lekki: powyższy zestaw 1 raz, dzień umiarkowany 2 razy, dzień ciężki 3 razy. Pomiędzy poszczególne dni ładuję nieobowiązkowy dzień rozmaitości (jak chcę to ćwiczę - jak nie to odpoczywam). Sobota wolna, a w niedzielę lekkie i miłe wybieganie nieco dłuższe niż w tygodniu (8 do 15 km), ale w tempie turystyczno-krajoznawczym, do zamiany na wycieczkę pieszą, rower, pływanie itp. czyli aktywna regeneracja. Dałoby mi to 3 dni odpoczynku w tygodniu, a jednocześnie zapewniłoby sporą porcję aktywności na jesień i niezłą bazę do przygotowań maratońskich. W sumie biegałbym pomiędzy 15 a 22 km tygodniowo, z czego połowę z oporem.
Dla mnie to pomysł. No, ale ROP leci jak leciał.
Zmieniony przez - MaGor w dniu 2014-09-04 23:38:49
Szacuny
520
Napisanych postów
10132
Wiek
49 lat
Na forum
11 lat
Przeczytanych tematów
68495
novyneo
Z tym rosyjskim wstawaniem to takim jak w 1'44" ?
To to już w ogóle ruska masakra żeliwnymi kulami z uchem...
Chodzi raczej o to co ktoś to nazwał "double turkish get up", ale to na 100% nie jest wariant TGU. Bliżej temu czemuś do GS niż do RKC.
Ale ćwiczenie kozackie. Jak zwykle polecam próbę. Przynoszę do domu lekkie odważniki i jadziem
Szacuny
520
Napisanych postów
10132
Wiek
49 lat
Na forum
11 lat
Przeczytanych tematów
68495
Gwid
Maciek ta ostatnia pani to sylwetki chyba na KT nie zrobiła?
Ale na splitach też jej raczej tak nie wyciągnęła Sporo zawodniczek GS ma podobną budowę. Kettle chyba jednak poszerzają plecy. Pies trącał jej sylwetkę (ani nie będą z nią sypiał, ani pokazywał się publicznie) - silna jest i sprawna.