Oto elaborat
Panteon
Albo jogging?? Chyba w koło kettla musiałbym truchtać.
200 swingów w 8minut? Ładnie!
To mi się akurat podoba. Klasyka gatunku
Muzyka w garażu sobie gra, a ja truchcik wokół parkingu
Ale zauważ, że autora nieco poniosło. Są trzy kolumny do wypełnienia. "Completed"
No i w każdej 4 odpoczynki po 1 minucie. A czas 12 minut. Musisz dojść do takiej wprawy, żeby robić 600 swingów w sekundę
Jeżeli dobrze odczytałem Pawła T. to jego ideą jest dbanie - przede wszystkim - o "świeżość" organizmu. Program minimum to rutyna, jak mycie zębów, golenie. Od wykonującego zależy, czy zrzyga się po dwunastej minucie, czy poprawi krawat i wróci do biura. Wyczuwam tu mądrość-przewrotność jeszcze radzieckiej, albo ogólnie wschodniej, myśli treningowej: musisz nauczyć się reguł "gry w zwycięzcę". Systematyczność zabije resztki lenistwa, świeżość da poczucie siły, a o progres ("one rep more") zatroszczy nietłumiona ambicja. Dlatego po PM przychodzi ROP, a po nim moża znowu uciec w troskliwe objęcia PM, bez urażania ego i niszczenia poczucia sukcesu.
Ładnie o tym pisał Suworow w "Specnazie" (już to pisałem: żaden znawca treningu fizycznego, ale dobry obserwator)
Żołnierz Specnazu wiedział, że jest niezwyciężony. Mogły panować na ten temat różne opinie, ale jego opinia innych zupełnie nie interesowała. Wiedział, że to prawda, i to mu wystarczało. Idea niezwyciężoności była mu podsuwana ostrożnie, delikatnie, niezbyt natrętnie, ale systematycznie i efektywnie.
Przygotowanie psychologiczne było nierozerwalnie związane z treningiem fizycznym. Rozwój wiary w samego siebie, samodzielności, poczucia przewagi nad przeciwnikiem dokonywany był równolegle z rozwojem serca, mięśni, płuc. Najważniejsze w wyszkoleniu żołnierza Specnazu było wytworzenie w nim wiary we własne siły.
Taka metoda pracy jest dużo bardziej efektywna niż efektowne łamanie człowieka wysiłkiem. Bardzo łatwo upodlić kogoś za pomocą ciężarów. Ba! Po co ciężary? Wystarczy 5 minut i waga ciała, aby doprowadzić do torsji powysiłkowych (vide: Tabata).
"Practice, don't work out" i dotyczy to wszystkich rodzajów aktywności fizycznej. Od joggingu, przez kulturystykę, po ekstremalny CF i sztuki walki. Dlatego obecnie odrzucam zupełnie ideę treningów, które można wymyślić po drodze na zajęcia.
Dobrze ogarnięty (albo i nie) w temacie trener CF potrafi z marszu ułożyć WOD-a, który położy uczestników treningu pokotem. Ale już tylko nieliczni będą umieli poprowadzić ich od przeciętnej sprawności do nadczłowieka, który potrafi zrobić rwanie olimpijskie, wspiąć się po linie na samych rękach, wycisnąć jedną ręką połowę wagi ciała itp.
Panteon
To jak z tym cukrem, solą i tłuszczem?
I nabiałem?
I jaki wychodzi koszt diety LCHF?
Cukru nie jem, ale...
Jak przychodzi taki dzień jak dzisiaj, gdy biegam powyżej 15 km, to nie wzbraniam się przed produktami z zawartością najprawdziwszego cukru. W przeciwnym razie nie tykam. Dlatego niejadalny jest dla mnie - propagowany w LCHF - majonez. Ostatnio w koszu wylądowała torebka przyprawy do karkówki. Obok cukru znalazł się w niej glutaminian sodowy. I chociaż przypraw nie ładuje się tonami to nastąpiła dyskwalifikacja. Podobnie sprawy się mają z grzybami marynowanymi, korniszonami itp. Niby tego cukru śladowe ilości, ale jest tam i już.
Sól to osobna historia. Za dużo biegam żeby wykreślać ją z menu. Produktów dosalanych się nie boję. Ba! Niekiedy zdarzy mi się sypnąć białego proszku wprost z solniczki (np. frytek bez soli nie tknę
) Mam takie zapotrzebowanie na elektrolity, że nie stać mnie na deficyt sodu, który nosi nazwę "pierwiastek życia". Beduini wożą przy sobie sól, bo ratuje im ona życie na pustyni gdzie panują wielkie temperatury i są problemy z wodą. Z kolei mieszkańcy Tybetu i okolic, żłopią zieloną herbatę z dodatkiem masła jakowego i właśnie soli. Tam chroni ich ona przed ekstremalnym zimnem i surowym klimatem (rozrzedzone powietrze itp.)
A przy okazji masła z mleka jaka wchodzimy na grunt rozważań o tłuszczu i nabiale
Mleko jaków podobno zawiera MCT, czyli tłuszcze, które zachowują się trochę jak węglowodany. Są trawione w nieco inny sposób i dają szybki zastrzyk energii, bez odkładania w fałdę. Jako, że jaka hodować trudno, te same kwasy MCT naukowcy znaleźli w oleju kokosowym i chyba palmowym, ale za ten ostatni głowy nie dam.
Nabiał moim wrogiem z uwagi na laktozę - inaczej:
cukier mleczny. Ale nie przesadzam z tą nienawiścią. Tłuste sery, śmietana powyżej 18% tłuszczu, a nawet kefiry i jogurty mogę jeść. Przestałem pić czyste mleko. Stosunek tłuszczu do węglowodanów ma zupełnie niezgodny z moją doktryną. Sery są w porządku, ale drogie. I tym magicznym słowem otwieramy bramę do kolejnego zagadnienia: Ile kosztuje LCHF?
Tu musi już pójść konret. Liczby, cyferki itp.
Mięso/białko
Kilogram szynki z Biedronki - 14,99 zł - przygotuję z tego 10 porcji = 1,49 zł za porcję mięsa do posiłku. Taka porcja będzie zawierała około 18-20 g białka, ale niewiele tłuszczu
Biedronka: 560 g karkówki można kupić za 9 zł. W środku znajduje się 5 kotletów po 112 g. Karkówka jest niezwykle wartościowym mięsem ("mięśnie pleców" u świni są podobno świetne jakościowo jeżeli chodzi o włókna mięśniowe - gdzieś słyszałem/czytałem)
A zatem porcja mięsa: 1,8 zł
Jajka: od 40 do 70 gr/szt. Na posiłek zazwyczaj 3-4. Od 1,6 do 2,8 zł.
Tłuszcze
Wieprzowina zawiera od 10 do 20% tłuszczu. Jako uzupełnienie używam głównie masła klarowanego, czasem smalcu i bardzo rzadko tłuszczów roślinnych
Masło klarowane - 0,5 kg - 15 zł. Jako dodatek do karkówki wystarcza na około 8-10 posiłków (w zależności od mięsa). Przyjmijmy 2 zł.
Węglowodany.
Śmieszne aż ceny
Brokuł za 4 zł to dla mnie cały dzień jedzenia
Mrożonki wychodzą jeszcze taniej. Przyjmijmy 7-8 zł dziennie.
Razem dziennie:
8 zł - mięso
8 zł - tłuszcze
8 zł - warzywa
------------------
25 - 26 zł w przybliżeniu (czasem trzeba kupić orzecha, grzyba, przyprawę, rybę itp.)
10 dni - 250 zł
30 dni - 750 zł
I myślę, że tak to jakoś wygląda.
Jeżeli ktoś lubi podroby (ja niestety nie), to wyjdzie znacznie taniej. Cała reszta to tylko dodatki
Panteon
SWINGI - wypracowałem chyba najbardziej efektywną metodę wykonania 300 swingów:
5,10,15,20 - zajmuje to ze 2-3min i spokojnie można machnąć takie 2-3 za jednym razem, co daje 100-150 swingów właściwie bez specjalnego zmęczenia.
Robiłem sety po 20-30powt. Niby szybciej to mijało, ale czas przerw był dłuższy. To tak na marginesie :)
Pamiętasz ideę Light-Medium-Hard Day? Może uratuj ten program właśnie w ten sposób? Bo widzę, że aż taka dowolność sprzyja raczej poszukiwaniom "efektywnych" dróg niż dostarczaniu organizmowi impulsu
Flynn się nie popisał. W "10K" zasady były proste aż do bólu przedramion. Masz zrobić 500 swingów w układzie 5 x (10+15+25+50) na jednym treningu i kropka. Tutaj takie mamłanie następuje. Załóżmy, że robię po 50 swingów w 6 podejściach. Dzielę sobie 50 na 10 x 5. Obawiam się, że nawet bym się nie spocił, a mój organizm nie zawracałby sobie dupy takim wysiłkiem
I tak 6 razy dziennie. Zrobiłem 300 swingów? Zrobiłem. Co mi to dało? Nic
Lecę jeść.
kalikstatTen wysokościomierz w endo to faktycznie raczej jako dodatek jest. U mnie podobnie: różnica nawet do 40m podczas gdy cała trasa po prawie niemal płaskim. Ja to traktuje z duzym przymróżeniem oka
Ale widzę, że garmin śmiga bez zarzutu. Powiem Ci, że myślałem o tym modelu
Niby tak. Ale wysokościomierz w Garminie nie musi wyświetlać danych o wysokości. Nawet nie ma takiej możliwości. Telefon potrafi pobrać dane o wysokości z Internetu. Garmin ma ten luksus, że cała operacja odbywa się już w domowym zaciszu. Nie wiem czy są modele, które wyłapują z transmisji GPS markery wysokości terenu. Nie wiem nawet czy GPS ma takowy marker. Od biedy przy bardzo porządnym czujniku można by pokusić się o wyznaczenie umownej wysokości, na podstawie kątów pomiędzy satelitami, ale to raczej nie w zegarku za 800 zł
A zakup - jak na razie - chwalę.
Zmieniony przez - MaGor w dniu 2014-03-16 19:28:30