Skakanka... Powiedzmy, że chciałem przegrać. Chodziło o to żeby to wyglądało na nieudolność. Potrafię skoczyć setkę za jednym razem. Chyba
Depilacja? O matko. Kiedyś zgłębiałem problem. Tzn. zadałem pytanie: "Jak ty to robisz, że się nie pozacinasz..." I pani uświadomiła mi, że jest coś takiego jak bikini-żel.
Kiedyś w lecie balowaliśmy u jakichś panienek i na wierzchu leżał depilator. Kumpel dla zabawy włączył to cudo i wjechał drugiemu kumplowi w krótkich portkach w kłaki na nogach. Ja pierdziu... Nigdy wcześniej i nigdy później nie słyszałem takiego krzyku z ust faceta. Uważaj Xzaar
A jak w grę wchodzą nie tylko łydy, to już ogólnie ryfa. Każ się związać na wszelki wypadek
Dziwna ta niedziela. Nie bardzo mogłem się urwać na bieganie po Lublinie jak planowałem. Musiałem być w zasięgu domu. No i fajnie. Tutaj w moich stronach, wszystkiego może nie być: pracy, dobrych dróg, przemysłu, perspektyw... ale zawsze znajdzie się jakaś góra, ładne dziewczyny i gościnne krajobrazy (czy odwrotnie - sam już nie wiem)
No to się wyspałem chyba z 10 godzin, zjadłem śniadanie (z jakiegoś powodu uroczyste - nie wiecie o co mogło chodzić?
) Żurek, jajka, wędlina i dwa kawałki jakiegoś ciasta. Potem się wyciągnąłem na 1,5 h, buty na nogi i wio.
Z perspektywy wieczoru powiem Wam tylko tyle... Nie pamiętam 3/4 biegu. A pierwsze 5 km to już zupełna hipnoza. Dopiero jakiś owczarek podhalański, który chciał mi wyrwać kawał mięsa z tyłka, jest pierwszą rzeczą, którą pamiętam. Musiałem iść pokornie ze łbem pochylonym. Po 150 metrach odpuścił. Zaczynałem bieganie w deszczu. Kończyłem z deszczówką obwiązaną wokół bioder. Kiedy to się stało? Nie wiem. Wiem, że obtarłem sobie
biceps o najszerszy, bo miałem tylko koszulkę na ramiączkach i pod deszczówką chyba się lekko zaparzyłem.
Nie wiem skąd to się wzięło. Patrzę na tętno i widzę spokój. I tak było. Dużo szybciej powiedziałbym o czym myślałem niż jak mi się biegło. Normalnie się biegło
Wolno i spokojnie. A okolica znana aż za bardzo
To ostatnie długie wybieganie. Za dwa tygodnie trzeba będzie dołożyć do tego dystansu 14 km z hakiem. Gdybym miał podkładać ścieżkę dźwiękową do moich wizji maratonu, to raczej nie byłyby to "Rydwany ognia"
Już prędzej "Promentory" z Ostatniego Mohikanina (a zwłaszcza scena z pogrzebem Unkasa)
Olałem wczoraj TGU. Pawel pozwala
Na kolację przyjąłem chleb! I ogólnie po bieganiu pozwoliłem sobie na tygodniowy kontyngent węglowodanów. No i dobrze. Od jutra się zobaczy jak z tym żyć. Nie ciągnie mnie do węgli, ale czasem trzeba. Nie chcę się destabilizować tuż przed maratonem. Wolę teraz tydzień owsianki. Może wpłynie to dobrze na perystaltykę moich jelit? Ten element szwankuje wyraźnie. Idę spać. Jutro powinienem już być w domu i mieć normalny Internet. Nawet nie próbuję czytać wszystkich wątków. Dobrej nocy.
No i wszystkiego dobrego.