Zastanawiam się, ile razy tu jeszcze napiszę, że za dużo siedzę przy pracy. W tym wypadku nie jest to jednak zwykłe narzekanie, a wprowadzenie do kilku refleksji z zajęć z yogi, więc niech będzie. Więc, jak pisałem, muszę mniej siedzieć w pracy.
Na jodze byłem, lekcja indywidualna prawie 2 godziny dla mnie i Małżonki. Żonka realizowała zestaw asan. Ja przechodziłem z jednego skurczu do drugiego. Po pierwszych 40 minutach instruktor ( młody, ale dość zaangażowany chłopak, chyba wie, co robi ) uznał, że zanim będę robił kolejne asany, muszę się "ponaprawiać". Dostałem wałki, rolki, piłeczki różnej maści i uczyłem się rozmasowywać po jogińskiemu. Mówię Wam, mała piłeczka, mały wałek, a można się p-ć z bólu w niektórych miejscach;)
Dzisiaj mam dostać zestaw do codziennego ćwiczenia - podstawowe asany z ashtangi + ćwiczenia rehabilitacyjne na przykurcze itd. Dobrze wydane parę złotych. Na zajęcia grupowe nie będziemy mogli chodzić przez rytm pracy, więc 2 tygodnie ćwiczymy teraz w domu, potem lekcja - korekcja - 2 tygodnie w domu itd.
A, z tą pracą jeszcze. Siedzenie 12,14 h w fotelu robi krzywdę większą niż bieganie, skakanie i wszystko razem - najpierw mówił mi to lekarz od kręgosłupa - teraz młody fakir. Wierzę im.
Na łapce nowy kompan - ambit 3. Inny świat, jak pisał Marcin. Potrzebuję bardzo niewiele rzeczy w życiu - zmieściłbym się pewnie w walizce z rzeczami osobistymi, z którymi byłbym szczęśliwy. Ambit ma tam swoje miejsce:)
Oprócz tego pobiegane lekko - w tym tygodniu będzie już poważniej. W końcu ultra za 2,5 miesiąca