shadow78Heh. Ta pokora to musi być coś istotnego, skoro nawet mój organizm zdecydował się dać mi nauczkę.
Wczoraj spałem króciutko nawet jak na mnie, jakieś niecałe 4 godziny, cały dzień w akcji. Odespałem godzinę po południu. Dużo kawy, mało wody. Wieczorem, koło 22 padałem na pysk i byłem już serio zmęczony, ale stwierdziłem, że trening musi być - i poszedłem pobiegać nad morze. ( około 21:00 wypiłem jeszcze podwójną świeżo mieloną kawę, żeby nie zasnąć ). Nawet nie forsowałem się specjalnie - 5 km w jakieś 34 minuty, po bulwarze.
Na ostatnich 500 metrach dopadł mnie jakiś częstoskurcz - okolice 234 bmp wg pulsometru. Co dziwne, czułem się tylko trochę słaby, ale zrzuciłem to na zmęczenie. Dziś rano zadzwoniłem do znajomego lekarza sportowego, który powiedział... to co Wy
Wg niego to jeszcze efekt ćwiermaratonu w upale i zmęczenia organizmu, brak snu i kawa, którą mam kompletnie wyeliminować. Echo serca i holter, jeśli się będzie powtarzać. Z wielkim bólem i żalem muszę zatem pożegnać się... z kawą:) f*** it.
Zachęcam wszystkich do dbania o pikawę, widać, czasami miewa humory.
Jestem kawoszką recydywistką! Co chwilę przestaję, żeby się "odkofeinować" i znów zaczynam, zeby dojść do kilku kaw dziennie. Piję mieloną czarną fusatą bez mleczka i cukru, bo przeca nie po to "stworzono kawę gorzką i czarną, żeby ją słodzić i zabielać"
Od kiedy jestem wege, mój organizm zaczyna sam kontrolować ilości kawy. Odrzuciło mnie od porannej. Musze zjeść śniadanie, przetrawić i pierwszą kawkę piję w pracy (czasami dopiero koło południa). W domu zasadniczo już mnie nie ciągnie, chyba, ze padam na twarz i chcę się szybko pobudzić. Przy takim dawkowaniu kawa działa i nie szkodzi (tak mi się wydaje). Normalnie po każdym kwartalnym detoksie (robiłam przerwę w piciu od 7 do 10 dni), szybko wracałam do 5-7 kubków (nie filiżanek) kawy dziennie.
Łączę się zatem w bólu i skłamię mówiąc, ze inka smakuje tak samo dobrze i można do niej przywyknąć
Do biegania w upale trzeba się zahartować. Mój pierwszy sezon kończył się biegami z lekkim zasłabnięciem, kolejny również był cieżki, ale było zdecydowanie lepiej niż na początku. Teraz przy takich temperaturach jakie mamy, wystarczy lekko zwolnić (5:40-5:50/1 km na płaskim) i jest dobrze.
Co do reszty - zgadzam się z przedmówcami. Echo i badania wydolnościowe zbadają zakresy nieznane i reakcję pikawy na wysiłek. Magnez+potas to u mnie podstawa. Przed zawodami (biegi długie), suplementuję intensywnie na kilkanaście dni przed. Nie tylko ze względu na obawy przed skurczami mięsni nóg:)
na długich biegach na czarną godzinę mam zawsze aspirynę, która podratowuję pikawę podczas zawału
Licho nie śpi :)