Elbląg 1/2 IM
Start niespodziewany, mieliśmy lecieć razem z Magdą na 1/4, ale Magda mówi - ej, skoro ja wychodzę ze strefy komfortu bardzo, to ty też
I tak się stało. Pływania nie trenuję od kilku lat, pływam raz/dwa razy w roku, na rowerze rekreacja oprócz zrywów typu gran fondo lub inny triathlon. Biegam - bo lubię.
Dzień wcześniej pogoda deszczowa, leje, więc rowery i cały szpej w strefie zmian w worki - jeden duży na rower, drugi na buty skarpetki etc. Rano za to - piękne słońce. Godzina 8:30, rolling start i skok do wody. W kontakcie z zimną rzeką oprzytomniałem i szybko zrozumiałem, jak bardzo wkur%!em boga triathlonu %
Po absurdalnie długim czasie (shadow pływa dobrze, tylko obecnie wolno) wyszedłem z wody - 13 minut dłużej niż w Malborku. Pierwsze 1,9 km za mną. Strefa zmian na spokojnie, w tych zawodach i tak nie miał paść rekord. Biorę swój ukochany MTB (tak, nie zrobili mi w końcu mojej szosy...) i wyruszam na trasę.
Piękna, wśród pól, malownicza, dobry asfalt, pizgało tylko okrutnie wiatrem w jedną stronę, za to szło coś nadrobić z powrotem. Zebrałem sporo pozdrowionek i uśmiechów za swój rower, każdy odwzajemniłem. Kręciłem, kręciłem, aż skończyło mi się picie. Na stacji tankowania jako wolontariusze pomagały nam osoby niepełnosprawne - wielkie dzięki! Nie dość, że zostałem fachowo obsłużony, to jeszcze miło porozmawialiśmy i czegoś o życiu znowu się nauczyłem. Przyszło niebawem kończyć tą przejażdżkę. Wg zegarka średnia 27,7 km/h, 90 km za mną.
Wyruszam na bieg, nogi trochę przyoszczędziłem na rowerze, starając się nie spalić do końca. Bieg - pierwsza pętla na luzie, na drugiej spotkaliśmy się z Magdą - biegła swój dystans. Polecieliśmy razem dwie pętle - Madzia na metę - ja jeszcze jedno. Ultra miłe zaskoczenie - po skończeniu swojego dystansu przybiegła do mnie na ostatni kilometr :) Chwilka i koniec biegania, 21km poszło, teraz meta i relax.
Magda pudło - 3 miejsce w kategorii :) Ja - bez pudła, gdzieś przy końcu stawki, ale z ponad pół godzinnym zapasem jeśli chodzi o limit czasu i z uśmiechem na ustach. Mam takie refleksje, że przez te kilka lat trochę się zmieniło. Mniej ludzi startuje na pałę, w ogóle mniej osób startuje. Triathlon powoli wraca do roli sportu niszowego. A rowery... jakie piękne czasówki mnie mijały! Muszę taką kiedyś mieć. Serio. Cienkie to prawie jak kartka papieru, łącznie z bidonami aero... były już dawniej, ale to, co jest teraz... szok! Nawet mi nie było żal, jak mijały mnie jadącego na moim dziub-dziubie ;)
Podsumowując - wspaniały czas, rodzinny, byliśmy z dziećmi i z babcią, która się nimi zaopiekowała. Potem wspólna szama, świętowanie i teraz czas na przemyślenia, co dalej...