No to ja tu trochę pozamiatam. A wk***iony jestem nieziemsko.
Zaniosłem dzisiaj do piaskowania 3 odważniki (100 zł - małe były malowane proszkowo i piaskarz grymasił)
Po dwóch godzinach odebrałem. I co? I pstro. Wyglądały tragicznie. Jeszcze ten Meteor to jakoś, ale Chińczyki...
Żal się Boże.
Te dziury to ewidentne bąble powietrza w odlewie, czyli drugi sort. Marne żeliwo + kiepskie kwalifikacje chińskiej załogi. Te kettle powinny trafić na złom. Ale nie! Co robi mądry Chińczyk? To samo co mądry Polak handlujący samochodami. Szpachluje, lakieruje i op*****la taki sort do kraju nad Wisłą, gdzie głównym parametrem jest cena. W tej dziurze są resztki klasycznej szpachli samochodowej. Mało mnie nie trafiło. Nie miałem szpachli żeby to załatać to sięgnąłem po stary sposób znajomego blacharza. Żywica + chusteczka higieniczna. Załatałem, przetarłem - jutro malowanie.
A malowanie to też insza inszość. Primo: farba miała być "ciemny brąz" a wyszła mi maskotka z Tawerny Pod Złotym Kettlem. Muszę opalić to dziadostwo w ognisku i pojechać normalnym podkładem, a potem na grubo i gładko jakąś normalną farbą, bo mnie szlag jasny trafi chyba.
I tak to się skończyło majsterkowanie. Za wydane w ten sposób pieniądze mogłem kupić coś innego, ale nie miałbym czegoś cennego. Wiedzy. A wiem, że Chińczyki z allegro, po okazyjnych cenach mogą być odrzutem z produkcji, a za dobre rzeczy trzeba płacić. Najwyżej wytrzyma się dłużej dwa, trzy miesiące ze starym odważnikiem, ale można zaoszczędzić na droższy "firmowy" model. Z tego wszystkiego przyrządem do badania grubości powłoki lakieru opukałem kulę 28 kg. Nigdzie nie pokazało odchyłki od normy.
A potem przyszedł sąsiad. Wyciągnąć mnie na bieganie. Dałem mu swojego starego pulsiaka i zaproponowałem trening z odważnikiem 12 kg. Oczywiście ustawiliśmy pulsometr na jego parametry. Pomachaliśmy trochę swingów (ja dla towarzystwa) i słyszę, że kolega sapie solidnie. Pytam ile ma pulsu, a on że 98. No to się zdziwiłem strasznie i kazałem pokazać cyferblat. Było 98, ale 98%. 179 do 180 BPM. Wystraszyłem się, zrobiliśmy odpoczynek potem krótki trening: swing, clean (w jego początkującym wydaniu: biczowanie odważnikiem), press i przysiad. Drabina 1,2,3,4,5 no i poszliśmy pobiegać "na rozluźnienie". 2 km w tempie mniej niż spacerowym. Spodobało mu się j zapowiedział na przyszłość. Nie mam nic przeciwko. W czwartek pokażę mu TGU i zapowiedziałem, że na miesiąc musi się zadowolić programem Simple & Sinister w domu, a potem niech przyjdzie po cięższy odważnik. Wypchnąłem też do ludzi 8 kg. I też dzisiaj obleciałem pokazówkę 30 minutową. Też S&S. Jutro muszę donieść 4 kg, bo się okazało, że 8 kg to sporo dla kobity w TGU. Da się zrobić.
Trzy posiłki tylko zjadłem. Pierwszy i drugi dość obfite - kolacja jak nie moja. Tylko warzywa z pary i dwa jajka. No dobra. Z łyżką masła. Ale jakoś mnie tak do tłustego nie ciągnęło.
Idę powoli spać.
Zmieniony przez - MaGor w dniu 2014-09-09 22:48:09