Panowie... Otóż nawiązałem z Paniami rozmowę. Nie mogły oprzeć się urokowi... moich dzieci
Zrozumiałem z kontekstu, że to po prostu bardzo zadbane kobiety, Polki zamężne za Odrą, na wakacjach w ojczyźnie (mężowie dzwonili i one nawijały z nimi po niemiecku)
Ale... Jadły jak stary Kaszub przed wyjściem w rejs. Kawał ryby, piwo i frytki. Figury miały idealne (albo i lepsze). Oczywiście w ramach walenia komplementów (jednak podświadomie miałem chęć odpłacić Szkopom "za spalone wiejskie chaty"
) podkreśliłem i okazałem swe zdziwienie i okazało się, że panie sporo ćwiczą, biegają i ogólnie dbają o siebie. Trochę się to mija z modelem funkcjonowania większości Polek. Sporo ładnych dziewczyn kręci się po ulicach, ale coraz mniej takich, dla których warto byłoby zwariować.
Gwidzie wolno patrzeć, podziwiać, a nawet atakować
Jako rozwodnik mam przyzwolenie społeczne na "kłusownictwo"
Oczywiście żartuję. Kryzys wieku średniego chyba za mną, a to wtedy człowiek nie zważa na konsekwencje pakowania się w złożone relacje damsko-męskie