Kettlebells i bieganie - MaGor vol. II

Marcelu, ja pamiętam jak Xzaar pierwszy raz pojechał na tri do Frankfurtu i jak się to skończyło Czuję, że w powietrzu będzie unosiło się wyjątkowo wiele paskudnych wirusów tego niebezpiecznego zajęcia Ja jednak mam swój cel na grudzień... Na razie jednak sza Będę celował w nieco inną aktywność. Może w sierpniu będę przejazdem turystycznym przez Kraków. Chciałbym popływać po torze do kajakarstwa górskiego na stopniu Kościuszki. Rzekłbym "wciągające zajęcie" Wszystko wiosłem na wodzie pisane.
Ojciec powiedział, że mogę sobie wziąć jego rower. Na tri się nie nadaje jednak. Góral typowy. I dobrze.

Pany i Panie (Kama żyjesz?) jak coś posklejam to może Wam pokażę materiał, ale i tak jak ktoś nie robił w życiu C&P z odważnikiem to różnicy nie zauważy. Ja zauważyłem, poczułem, a nawet czuję do tej pory. Plecy dostały dzisiaj za swoje. Dokładnie: góra. Od zarzutu i wyciskania. A było identycznie jak przedwczoraj. Z małą różnicą. Dzisiaj przestałem się szarpać z odważnikiem i skupiłem się na słowach mojego przewodnika po krainie kul z uchem.
Każdy szczegół ma znaczenie. Szerokość rozstawienia stóp, sekwencje napinania mięśni, oddech - wszystko. Dzisiaj mogę potwierdzić słowa, że człowiek uczy się podnosić ciężary, a jak już to umie, to dopiero może myśleć o większych. Co się stało?
Po kolei. Ostatnio sprawdzałem metodę wyciskania "na wk***ionego" - jak ją roboczo nazwałem. Szybki zarzut, moment stabilizacji i "wbijanie" odważnika w sufit. Pierwszą drabinę też tak dzisiaj zacząłem robić. Ale potem pomyślałem, że spróbuję zrobić na pełnej koncentracji i tak wolno jak to tylko potrafię. Prawie wyszło. No to idziemy krok dalej. Procedura jak przy starcie rakiety kosmicznej i dopiero ze spiętym tułowiem schylam się po odważnik. Jak się udaje zachować to napięcie do ukończeniu zarzutu, to nie ma problemu z wypchnięciem kettla do góry. I to jest dobry trop. O to chyba chodziło Ruskowi. Myślę, że jakościowo dzisiaj się poprawiło ewidentnie. Myślę też, że dlatego Paweł zaleca "skrócić łuk". Po prostu łatwiej utrzymać zamknięcie tułowia. Aż szkoda mi porzucać ROP na urlop w takim momencie.
Postaram się jutro przetestować wstępne napięcie na klasycznych siłownianych ćwiczeniach. Oczywiście elastyczność i rozciągnięcie bioder gra tu bardzo ważną rolę i teraz to widzę w całej rozciągłości.

Idę spać. Nocne rozrywki gawiedzi straciły sporo ze swego uroku odkąd nie zaglądam do kielicha

MaGor a o instruktorze RKC nie myślałeś?

Żeby być instruktorem - z prawdziwego zdarzenie - to trzeba przerobić kilkanaście programów, umieć obserwować innych bardziej niż siebie, mieć doświadczenie, wyniki itp. Za lat 5 do 10 może No i może będzie taniej. Bo ceny to mają wybitnie amerykańskie. Z drugiej strony w moim regionie nie ma żadnego instruktora RKC. Nisza znaczy się
Natomiast z przyjemnością wziąłbym udział w seminarium/obozie RKC. W tym roku plany mi się rozjechały, ale 2015 siedzę na obozie Iron Church na mur. O ile zorganizują. Jeżeli nie oni to wiem, że przynajmniej jedna grupa instruktorów RKC organizuje obozy szkoleniowe.
Jeżeli Zielona Góra będzie organizowała coś w pobliżu Warszawy (warsztaty, seminarium, szkolenie) to też postaram się pojechać. Uczyć się, uczyć i jeszcze raz uczyć się trzeba. Jak to mawiają goście od SF: "Bądź sobie kim tylko chcesz, ale najpierw bądź silny." A siła to umiejętność.

Spałem jak głaz. 9 godzin może. Za to kipię energią. Dobrze, że dzisiaj dzień rozmaitości + bieganie, bo standardowego programu to bym nie dał rady utrzymać w ryzach. Pójdę na siłkę, poprzerzucam trochę ciężarów, a potem - od razu na stadionie - pobiegam z jakimś plastrem na pysku A co mnie głód zasysa... Chyba naprawdę się wyspałem, albo kawa popchnęła jakieś trybiki do przodu. Czas zrobić jajecznicę przez duże "T" ("Tuzin jaj wbij na patelnię. Dorzuć połeć boczku...")

Zmieniony przez - MaGor w dniu 2014-07-24 11:24:14

Idę spać. Ciśnienie leci na łeb na szyję chyba.

Trening odbyłem.
WL 3 x 1-2-3 x 90
MC 1+1+2+2+3+3 x 110 kg w układzie klasyk/sumo
MC 1+2+3 x 130 klasyk
MC 1+2+3 x 140 sumo

Bardzo fajnie weszło wszystko. Przypomniało mi się jak wychodziłem z siłki, że mogłem zostawić placek w piekarniku i strzeliłem szybko do domu. A jak już byłem to zjadłem obiad i teraz pewnie zalegnę. Może wypocznę, to pobiegam wieczorem. W przeciwnym wypadku jutro. W sobotę i tak biegnę w Biegu Powstania.

Jak będziesz w KRK to daj znać... pójdziemy na Pizzę ... albo golonkę . Zobaczysz Xzaara w akcji to zmienisz zdanie w sprawie Tri.

Byłem jednak pobiegać. Jak już wyszedłem na rozgrzewkę to zadzwonił syn i wbił się na nocleg. Miałem tylko pół godziny. 500 metrów rozbiegu, a potem biegi po 6 x 500 metrów i odpoczynek. Pierwsze 3 x 500 normalnie. Od 4 do 6 z taśmą na pysku. Odruchowo biegnie się wolniej, a i odpoczynki nieco dłuższe. Generalnie nie jest źle. Chyba trzeba biegać raz taki interwał, a raz taki. Czuję, że organizm dostaje nowy zestaw bodźców.
Idę spać.




Zmieniony przez - MaGor w dniu 2014-07-24 23:20:04

Cytat z Magor: ". Jak to mawiają goście od SF: "Bądź sobie kim tylko chcesz, ale najpierw bądź silny." A siła to umiejętność. "
Siła to umiejętność, której trzeba się ciągle uczyć! To nie jest jazda na rowerze.
Bez treningu siła zanika - zwłaszcza w późniejszym wieku.

Siła to umiejętność. I tak sobie myślę, nawet w kontekście treningów kulturystycznych, czy organizm w ogóle skieruje jakieś większe środki na odbudowę/rozbudowę masy mięśniowej jeżeli układ nerwowy nie będzie odpowiednio wyszkolony? Bo niby po co miałby to robić? Przecież silny mięsień już ma, a że wykorzystany tylko w 30-40% to po co w niego inwestować? Mówię o panowaniu nad wykorzystaniem siły mięśnia, a nie o ciężarach. Dla niektórych osób 30-40% możliwości mięśnia to będzie znaczny ciężar. W stanach stresu człowiek ujawnia wręcz niesamowitą siłę. Skazańcy na krzesłach elektrycznych potrafili łamać kości przez samo napięcie mięśni. Znajomy lekarz opowiadał o kierowcy rajdowym, który w stresie wyrwał siedzenie z podłogi zapierając się o nią stopami. Opisy działania PCP też pokazują do czego zdolny jest człowiek jeżeli chodzi o wyzwolenie siły (rozginanie krat, rwanie kajdanek itp.) nawet z niewytrenowanego ciała.
Dlatego chyba szkolenie układu nerwowego i maksymalne aktywowanie go jest takie ważne. Może nawet ważniejsze niż inne czynniki? Kto wie?
Ja wiem jedno. Mój układ nerwowy mnie zaatakował znienacka. Coś wlazło mi w kark. Mam nadzieję, że mnie tylko przewiało, a nie "ukąsiło w kark" przy wyciskaniu, jak to nazywa Pawel T. Dzisiaj ROP-u nie będzie. Będzie lekki trening na rozruszanie obręczy barkowej (może nawet sandbag dojedzie na tę okazję). Trudno. W przeciwnym razie będę miał trudności z jutrzejszym bieganiem. Już wczoraj to czułem na siłce. Nie mogłem zadrzeć głowy do góry przy martwym, bo mnie ciągnęło w karku. Przerwa. 14 dni wolnych od ciężkiego. No chyba, że coś się zmieni

Ja myślałem, że mnie przewiało i tak się ciągnie już jakieś 3 miesiące prawie. Czasem w.nocy budzi ból a.zasypianie trwa długo bo trzeba rozsądną pozycję znaleźć. Według znawcy mam wszystkie mięśnie w okolicy maksymalnie pospinane więc bez masaży ani rusz...

Ja śpię jak stado susłów po psychotropach. I ból nie przeszkadza. Z tym pospinaniem to może być racja.

Worek dostałem. Jak w niego wejdzie, to ja jestem królewicz indyjski. Mieści się 7 dwulitrowych butelek po napojach. Razem objętość 14 litrów. Gęstość piasku suchego to 1550 kg/m3. A zatem po napełnieniu suchym piaskiem wór będzie ważył maksymalnie 14 x 1,55 = 21 kg. +/- 4-5 kg. Po zmoczeniu piasku może udałoby się dobić do 30 kg. Niezbyt dużo, ale wystarczy, oj wystarczy. W zestawie trzy skarpety neoprenowe o pojemności jakichś 2 litrów każda. Olać to. W ostateczności piachu nad Bałtykiem sporo. Nasypię w worki foliowe i okleję szarą taśmą na grubo. Dwa tygodnie wytrzyma.

Czuję się zmęczony i padnięty. Czy to ta taśma na gębie tak działa? Zawsze na drugi dzień po takim bieganiu czuję się jakby mnie ktoś zdzielił obuchem w czoło. Muszę się pakować i posprzątać w domu. Jeżeli po tym będę się czuł lepiej to może sobie zrobię lekki, regeneracyjny trening. A jak nie to po prostu sobie dzisiaj odpocznę.