Ze zdumieniem obserwuje rynek reduktorów tkanki tłuszczowej. Dziwi mnie, że tak mała grupa ludzi decyduje się na ich stosowanie, bez zapoznania się z wynikami badań, które zamieszczone są na stronie producenta (w Stanach Zjednoczonych to obowiązek).
Po krótkiej lekturze okazuje się, że
preparat cud zmniejsza całkowity obszar tłuszczu o średnio 8% więcej niż placebo.
Innymi słowy. W ciągu 8 tygodni poziom tkanki tłuszczowej pana Kowalskiego zmalał -
dieta, plus trening, z suplementacją placebo - z 22% na 18%. Jaki efekt dodatni uzyskałby pan Kowalski po zastosowaaniu najlepszego amerykańskiego reduktora? Znikomy, wyrażony w dziesiętnej wartości procenta. Wartość tak nikła, że nie możliwa do wyrażenia w kilogramach (pełna liczba, nie dziesiętna, czy setna).
I tu rodzi się pytanie, więc dlaczego czujemy, że
coś w tym jest. Każdy z najnowszych preparatów ukierunkowany jest na działanie w czterech strefach: zmniejszenie łaknienia, prowizoryczne zwiększenie wydolności fizycznej, zmniejszenie zapotrzebowania na sen (deanol działa wyśmienicie), oraz uzależnienie.
Jak to śpiewał James, Sad But True.
Zmieniony przez - 40_times w dniu 2009-07-20 05:44:45