AmidomanCzytałem, że siemię nie zmielone to marnotrawstwo - nie strawi się a więc szkoda go.
Jest jeszcze gorzej. Przykleja się do ścianek jelit i może doprowadzić do paskudnych konsekwencji. Raz, że stan zapalny, a dwa może uszkadzać jelito.
Pobiegałem. 12 km. Rozbieganie, czyli luz. I był luz. Byłby luz. Był to pierwszy bieg po dwutygodniowej przerwie.
- mam obolałe kolana od TGU. Po prostu czuję mechaniczną obolałość
- najbardziej przy TGU dostają jednak uda (pierwsze zaczęły mnie boleć)
- dużo pracy nad kadencją i techniką
Do tego mgła, że nie widziałem asfaltu i lód pod stopami. Po 5 km czułem ból pleców od ciągłego ratowania się przed upadkiem. Jak na inauguracyjne wybieganie to całkiem kiepsko. Radośnie było i bez komplikacji ze strony układu nerwowego (motywacja nie opadła), ale wizja 10 km w czwartek, w ogóle mnie nie kręci. Ba! Czuje swego rodzaju odrazę na myśl o niej
Postaram się wykonać plan, ale z minimalnym zaangażowaniem. Jak normalny człowiek, który odpoczywa przy każdej nadarzającej się okazji i robi tylko tyle ile musi
Bieg w tętnie.
Po bieganiu: jabłko, 500 g kefiru,
30 g mąki gryczanej, łyżka masła i dwa jajka. Z tego powstały placki. Niedobre w sumie. Ale zjadłem i teraz zalegam spać. Rano tylko S&S i będzie to moja jedyna aktywność, nie licząc drążka, który atakuję spontanicznie przy okazji przebywania w kuchni. Bo formę podobno robi się w kuchni