shadow78Ajronmen - dzięki za rozpiskę treningów, jutro zaczynam:)
Spawareczka - no właśnie, z jednej strony te Salomony genialnie trzymają stopę na błocie, kamieniach, etc. - z drugiej - tego komfortu ciut brakuje. ( po pierwszych 20 km w nich miałem czarny palec - taki jest do dzisiaj ).
Mam kłopot w takim razie - jakie buty nadają się i w Beskidy, i na asfalt? W tym maratonie jest jednak trochę asfaltu...
Akurat Salomony z serii WINGS ( miałam 3 modele) sa jedynymi butami, które jeszcze nie zrobiły mi krzywdy:) Choć faktem jest, ze są sztywne, ale już do tego przywykłam i często mi tego trzymania brakuje. Męczę się przeokrutnie na asfalcie (na dłuższych odcinkach), ale kiedy tylko wpadnę w las lub góry, buty wrecz komponują się z podłożem.
Wielu znajomych zachwala INOV-8, czy amerykańskie Brooksy, moimi zapasowymi butami są te, w których rozdziewiczałam góry - Adidas Kanadian tr 5 gtx - mój pierwszy model z goretexem - rewelacyjny na jesień i zimę, fajnie trzyma, jest dość toporny, ale idzie po asfalcie i nawet na lekko przylodzonej nawierzchni robi robotę. Adidas Kanadian tr 6 - juz bez goretexu ( miałam już 2 pary - robią mi za treningówki) - można je nabyć do 200 zł (jak dobrze poszukasz) - czyli relatywnie tanio, ale lepiej byłoby, żebyś zrobił przymiarkę w sklepie sportowym, jeśli masz zamiar kupować w sieci. Latam na nich wszytskie treningi, których nie robię w górach. Jeśli już zakupisz coś nowego, testuj sporo na zbiegach. Po Maratonie Beskidy można zaczernić sobie wszytskie paznokcie, jeśli wybór nie bedzie trafiony. W zasadzie taka jest cena, jaką płaci się za ultra, ale 5-7 h biegu nie powinno tak masakrować:)
Panowie powyżej ostrzegają Cię przed zbieganiem - fakt, to jeden z bardziej kontuzyjnych elementów biegu, ale jeśli pooglądasz filmiki z najlepszymi, popracujesz nad techniką, na zbiegu możesz sporo zyskać. Byle nie gnać na łeb na szyję, bo zapieczone czwórki nie pociągną Cię na Golgote:) ( chociaż akurat ten bieg ma tylko jeden garb, wiec aż korci, zeby puścić się ze Skrzycznego ile sił w kopytkach:) ).
" - Tato.... - ciągnąłem słabym głosem. - Nie jestem pewien co robić, ledwie mogę się ruszać..
- Synu.... - powiedział z nagłą determinacją. - jeśli nie możesz biec, idź. Jeśli nie możesz iść, czołgaj się. Rób to, co musisz i nigdy, przenigdy się nie poddawaj.
Zamknął oczy i mocno mnie uścisnął. Wyciągnąłem rękę i położyłem dłoń na jego ramieniu.
- Tak zrobię, tato - wymamrotałem. - Nie poddam się.
Rozluźnił uścisk, a wtedy moja głowa bezwładnie opadła na brzuch. Rozłożyłem ręce i nogi a potem postąpiłem tak, jak radził - zacząłem się czołgać."
http://www.sfd.pl/Spawareczka_wychodzi_z_krzaków-t1033235-s9.html