Kettlebells i bieganie - MaGor vol. II

Maciej wiem jedno. Nie stać mnie na ten Orlen. Może to się zmieni, zobaczymy. Chcieć to nie zawsze móc ;-P

Odnośnie odważników - dziwię się że dopiero teraz o tym pomyślałeś - przecież już wcześniej pisałeś na ten temat..
U Leona turniejówki są stosunkowo tanie. Stosunkowo..
2x24, 2x32 i chyba by Ci wystarczyło..

24kg - 239zł
32kg - aktualnie nie ma, ale można założyć, że 320zł..

1100zł za 4 kule Może jakiś rabat i w 1000 się zamkniesz.

Widzę to tak:
2 x 16
2 x 20
2 x 24
2 x 32
I jeszcze miecz świetlny by się przydał

A tak serio, to z takim zestawem leciałbym w układzie z falowaniem. Do wyboru 3 zmienne i kilka wariantów: obciążenie, czas, ilość powtórzeń. I tylko dwa ćwiczenia: LCCJ i Snatch, czyli kochana monotonia. Trening 10 min. rozgrzewki - 10 minut sesja - 10 minut rozciąganie. Do tego można biegać, pływać, jeździć rowerem, chodzić na siłownię na MC.

Jak wszystko się uda, to się pojawią nowe perspektywy. W poniedziałek negocjacje.

@Łukasz - przecież wiem.

MaGor, zostałeś wywołany do tablicy w moim dzienniku jako doświadczony w ketozie. Pozwolę sobie zadać pytanko i liczyć, że będziesz miał chęć odpowiedzieć
Mianowicie, wpędzenie organizmu w ketozę na 5 tygodni, przerwa na 5 i powtórka na 5-6 jest ok czy czym prędzej mam się z niej wyprowadzać (zaczynam właśnie powtórkę).Nie wiem czy to ma wpływ na Twoją opinię ale dodam, że od października wytopiłem 20kg.

Geoff podesłał newsletter (powtórka, bo już kiedyś czytałem) - Clean & Push Press..
Z tym że PP bez odrywania pięt. Kilka razy zrobiłem coś takiego (na zajawce pentathlonem, bo tam też nie odrywają) i przyznam - ciężki wariant, bo to faktycznie jest press, a z oderwaniem pięt to juz bardziej jerk wychodzi - tylko brak drugiego ugięcia nóg.

Wygląda na to, że C&PP jest najbardziej kompleksowym zestawem

Zanim odlecę w nirwanę, to kilka słów będzie.
Pobiegałem. Znowu wbrew naturze, która kazał mi poleżeć. W nocy tragicznie spałem, rano zajęcia i prowizoryczne jedzenie na parkingu pod Lidlem. Orzechy, żurawina i kabanosy, a do tego kubek śmietany. Kulinarnie spoko - gastrycznie dramat. Odbijało mi się kilka godzin.
W domu drzemka i po niej bieganie. Odwiozłem Młodego do domu i wpadłem do pobliskiego lasu. Już wtedy nie czułem się dobrze. Generalnie miałem wczoraj studniówkę i nie chciało mi się zbyt grubo ubierać. Chyba mnie chłodek liznął po gardle. Poszedłem na imprezę najedzony i w sumie to wciągnąłem jakiegoś śledzia i kawałek schabu w galarecie. Potem byłem jeszcze na małym przyjęciu i zagryzłem kurczakiem, jajkiem i rybą. I spania o 4:30 już nie było, a w ustach czułem posmak jakiegoś zła. No i gardło mnie lekko łaskotało, a potem kaszlałem trochę. Może przejdzie.
Szykuje się tydzień lżejszy. Przede wszystkim nie będzie porannych S&S, bo muszę jechać do Warszawy, a tam nie mam jak i gdzie. Może się wybiorę na pobliską siłownię, może do klubu z 60 kg odważnikiem spróbować swingu Krakenem. Może. Będę tylko biegał i to o ile nie złamie mnie bardziej to niedobre.

Pobiegałem. 4 km wolno + 6 x 1 TM / 1 luzu. Razem 16 km. Nie ogarniam tego planu. Niby coś się dzieje, a tu teraz we wtorek 12 km rozbiegania, potem 10 rozbiegania i w kolejną niedzielę, jak z armaty: 10 easy + 10 TM. Dziwne, ale niech tam. Las nastrajał dzisiaj spacerowo i medytacyjnie, to se człapałem noga za nogą. Za dnia i w nocy. W nocy, bo połowa treningu rozegrała się w ciemnościach. Miałem czołówkę, ale księżyc świecił tak mocno, że mogłem biec bez niej. Przynajmniej płoszyła zwierzynę z szosy. Biegałem w samym środku lokalnego kompleksu leśnego i trzeba było klaskać, żeby mnie jakiś odyniec nie przewrócił A i wilki się podobno trafiają (piszą w necie, że nasze stado liczy 11 sztuk).
Klątwa błonnika zapędziła mnie w krzaki. Wykorzystałem okazję i przestawiłem ustawienia zegarka na tempo okrążenia. Bieganie na tempo chwilowe w wysokim lesie przypomina jakąś zabawę z domu wariatów, no i strasznie męczy. Co ciekawe - szybsze tempo mniej mnie męczyło niż cholerne "rozbieganie". A ogólnie to mam cichą nadzieję, że mi po aspirynie i końskiej dawce witaminy C trochę przejdzie.

I jak witamina C pomogła ???

Dzisiaj nic nie robię profilaktycznie. Nie mam żadnych objawów infekcji. Odpukać jakoś będzie.

Lepiej nawet na wyrost stracić dzień w treningach niż przegiac i stracić tydzień/dwa.

Mam stres. Nie wiem jak jutro wyjdzie z bieganiem. Fizycznie dobrze, prywatnie siarka. Godzinę znajdę zawsze.