Z pływaniem mam właśnie ten problem o którym piszesz. Gdy tylko wejdę do wody, przestaję oddychać przez skórę i pozostaje tylko jedna droga dotlenienia
Tymczasem ...
Pokonałem DEMONA
Pogoda do bani, silny wiatr 8m/s wiejący mniej lub bardziej w gębę. Także pierwsze 75km to walka o czas, a nie powiem, liczyłem tu na największe zyski z racji długiej regeneracji. Summa summarum wyszło tak jakbym jechał swoim starym rowerem. Liczyłem na bonus w drodze powrotnej. Wiatr lekko z tyłu i z boku może pomóc. O ile wieje. W drodze powrotnej wiatr ucichł i zaczęło padać. Z dwojga złego wolę deszcz. Po drodze wstąpiłem do jedynej stacji paliw na całej trasie, wciągnąłem Marsa i kawę. W sumie na całej trasie poszły dwa bidony (1,5l wody) Mars i mała kawa.
Trochę mi zabrakło do założonej średniej, mimo iż ostatnie kilkadziesiąt kilometrów było całkiem mocnych, niestety skończyła mi się droga. Muszę się zadowolić tym co jest
When you have to shoot...Shoot! Don't talk
Strava - https://www.strava.com/athletes/11696370