shadow78Szajba, a kiedy podchodzisz do dystansu maratońskiego?
U mnie bieganie odbywa się obecnie na zasadzie - mam wypoczęte ciało to biegnę. Nic na siłę, tym bardziej, że mam dwa ciężki treningi nóg w tygodniu z których nie chcę rezygnować i do tego codziennie z wyjątkiem niedzieli pracę na nogach.
Dystans maratoński jeśli, padnie to na pewno nie w tym roku. W tym roku będę chciał poprawić 10 i połówkę. Na maraton nie jestem jeszcze gotowy, chyba.
Jak to w środę, dzień wolny od
treningów. W zamian kąpiel w morzu.
Jak co środę pobiegłem więc nad morze, krótka rozgrzewka 50 pompek i 50 przysiadów na przemian po 10 i do wody. Temperatura 4 stopnie na plusie, według yr.no, przy gruncie trochę przymarzało.
Do wody wlazłem odpasa, przykucnąłem, oparłem się dłońmi o dno i wyciągnąłem nogi przed siebie. I tak się relaksuję. Nagle ujrzałem, jakieś iskierki w wodzie, jakby robaczki świętojańskie. Pomyślałem że coś chyba nie tak ze mną, jakaś elektrostatyka na skórze czy grom wie co. Myślę, wyjść trzeba bo chyba coś nie halo. I jak się tylko ruszyłem, jak się prawie widno wokół zrobiło, to spier... z tej wody najszybciej jak potrafiłem. Już uciekając domyśliłem się co może być przyczyną tego zjawiska, tylko nie wiedziałem co mnie faktycznie oblazło
Bioluminescencja jest piękna. Piękna i niegroźna.
Wyglądało to mniej więcej tak
Nie omieszkam w niedzielę wziąć ze sobą fona, by to nagrać.