_Szajba_
Miałem dziś pobiegać i pobiegalem. Niestety mój misterny (mizerny) plan wziął w łeb
W całkiem niezłym nastroju wyszedłem na bieganie, trochę mnie jeszcze dupsko po przedwczorajszym treningu bolało, ale pomyślałem, że rozruszam i OGIEŃ
Przebiegłem 400 metrów, wróciłem, przebiegłem kolejne i dopadła mnie kolka. Poddałem się.
Nim wróciłem do domu, spojrzałem na parametry tego biegania i ... nie ma szans bym dał radę robić interwały w tempie 4:00min/km i do tego bym odpoczywał w tempie 5:00min/km. Musiało się tak skończyć.
Zły na siebie, że próbowałem uwikłać się w jakieś schematy, pobiegłem sobie tak by sprawiło mi to przyjemność.
I o to chyba w tym chodzi.
Biegaj tak by czerpać z tego satysakcję. Kończ wtedy gdy chcesz, nie wtedy gdy musisz.
potrenowałem trochę bieganie w tętnie do 150, i na koniec kilka szybszych rundek (bieg do 170 udr/min, odpoczynek w szybkim marszu do 125udr/min). W sumie 8 kilometrów dziś wybiegane.
Czy ja wiem? Szajba, może po prostu nie jesteś gotowy na interwały. A może z Ciebie taki ptak, co kocha wolność przede wszystkim:)
Jakby nie było, zaglądam i kibicuję. Ciekawie będzie popatrzeć na bieganie u Ciebie - mamy różne podejścia chyba.
This is the best deal you can get.