Pokonaj Focha VII edycja
Fochatlon 10km rolki, 10km rower, 5km bieg
ROLKI:
Szybkie 2 kółka na rozpoznanie trasy - bardzo fajna. Asfalt miły i przyjemny, kilka studzienek ale ogólnie 4+
Na starcie ustawiłem się trochę za bardzo z tyłu i dość mocno mnie przyblokowali i opóźnili, przez co nie udało mi się wskoczyć w żaden z pierwszych pociągów... Starałem się mocno to nadrobić i chyba się przeliczyłem bo w rejonie 3 okrążenia dopadła mnie palpitacja serducha, które dosłownie chciało wyskoczyć z piersi
. Trochę mnie to spowolniło ale po odzyskaniu oddechu dalej rura do przodu. Stracha napędził mi też pierwszy zakręt po starcie, którego wziąłem na dużej prędkości i to jeszcze w dość licznym gronie dookoła i ostro mnie tam wyrzuciło - ale wszystko pod kontrolą... jednak kolejne podejścia wchodziły trochę asekuracyjnie. Jak zawsze staram się trzymać rezerwę na mocny finisz i tak było również tutaj - długa prosta przed ostatnim zakrętem w lewo przed startem mocny rozpęd, zakręt na szybkości i sprint do mety. Na metę wpadłem z czasem około 23:30 - nie umiem powiedzieć dokładnie ile bo liczyłem na oficjalny pomiar czasu (i się przeliczyłem
) i nie wyłączyłem w porę zegarka...
Pomiar czasu dał ciała bo nie złapali mnie z czipa. Byłem wyjaśniać sprawę i 10 minut szukali mnie na zdjęciach aż w końcu znaleźli. Ale na moim zdjęciu przede mną był facet i wpisali mi czas tego faceta + 1,5s... tylko nikt nie pomyślał, że gdy ja finiszowałem to ten facet miał jeszcze jedno kółko i zamiast około 24 minut wpisali mi około 29 minut. Było dużo problemów z wynikami i nie tylko ja miałem z tym przejścia
Szybkie ogarnięcie płuca, powrót na parking, lekki odpoczynek i czas na 2 kółka
ROWER
To moje pierwsze zawody rowerowe EVER
. Nigdy nie jeździłem w takich zawodach, w takim tłoku, w takiej grupie - przyznaje się, że miałem duże obawy jak będzie na zakrętach, jak będą się ludzie zachowywać na trasie... głowa była niespokojna.
Asekuracyjnie ustawiłem się bliżej końca z buforem bezpieczeństwa. Start odbywał się falami - o czym nie wiedziałem aż do chwili startu. Myślałem, że cała masa ruszy jednocześnie...
Pierwszy zakręt oczywiście w dużym tłoku i z duszą na ramieniu poszedł sprawnie... Potem już tylko opanowanie stresu i jazda! Próbowałem draftingu ale nie potrafię na rowerze - nigdy tego nie robiłem. Widziałem, że parę osób jechało na moim kole - nie przeszkadzało mi to. Cały czas asekuracyjnie zerkałem za siebie, żeby nikomu nie zajechać na zakręcie itp... strach był.
Również tutaj rezerwa mocy na finisz i po nawrocie 180 stopni ostry sprint do mety, gdzie udało mi się wyprzedzić jeszcze kilku zawodników.
Ostatecznie wpadam na metę z czasem 17:37 netto / 18:00 brutto
Po raz kolejny szybki rest i czas na bieg
BIEG
Zacznę od tego, że NIE BIEGAM
To co się tu działo nazwałbym raczej świńskim truchtem niż biegiem
. Nogi zmęczone, płuco w dupie... doczłapałem się do mety i na dodatek z bólem kolana
Tu nie ma się czym chwalić ani opisywać... biegłem swoje prawą stroną drogi, wszyscy mnie mijali jak chcieli i to bez większego wysiłku... Resztka mocy na przyśpieszenie na finiszu i koniec... 29:47 netto / 29:56 brutto
PODSUMOWANIE
Pierwszy raz startowałem w tego typu łączonej imprezie i nie wiedziałem czego się spodziewać po swoim
organizmie... Wzrósł mój szacunek do triatlonistów
Organizacyjnie bardzo dobrze przygotowane zawody. Jedyny minus (ogromny) dla pomiaru czasu, ale wiem, że to niezależny od organizatora twór. Na chwilę obecna na pewno wracam w przyszłym roku
overall time: około 1h 11m
Piszę około bo nie wiem ostatecznie jak dokładnie wyszły te rolki.
Będzie co poprawiać w 2020
Teraz bogatszy w doświadczenie tego eventu będę mógł inaczej rozegrać taktykę.
Strategia żywieniowa dała radę
Dziękuję Fighter za szybkie konsultacje
Ogólnie od prawie miesiąca jestem na IF z oknem żywieniowym 13:30 - 21:30 a że pierwszy start był o 12:45 to zdecydowałem się na start na czczo. Oczywiście solidnie załadowałem zbiorniki dzień wcześniej
30 min przed startem wpadł mix dextrozy i aminków EAA 15g+15g, potem szły węgle w płynie, żele, bananki, kawa. Odcięcia energetycznego nie było jako takiego, tylko z uwagi na mocne tempo na rolkach na 3 okrążeniu zawał serca
Zjazd energetyczny był za to po wszystkim jak już wleciał ciepły posiłek i wtedy właściwie zostały tylko podstawowe funkcje podtrzymywania życia
Fajne doświadczenie
Zmieniony przez - fsl w dniu 2019-09-24 14:47:02