Skoro tak Cię podciągnięcia na drążku interesują, kiedyś, jeszcze przed chorobą do prawie 20 doszedłem, po prostu co 3 dzień robiąc kilka serii. Zajęło mi to bodajże 3 miesiące, zaczynając od chyba 5 wystękanych. Plan treningowy miałem taki, że w 1 dzień robiłem górę, w 2 nogi, w 3 chyba przerwę - jakoś tak to szlo. Albo nawet na 3 rozbijałem partie ciała i nie robiłem przerwy. Podciągniecia po dojściu do ponad 10 robiłem z obciążnikami na nogach, w sumie 5 kg. Byłem wtedy na diecie czysto wegańskiej, z suplementów tylko witaminę B12 brałem. Gdybym brał to wszystko, co powinienem żeby wymaksować wynik byłoby dużo lepszy.
Sporty walki uprawiałem bardzo długo, technicznie i wytrzymałościowo było bez zarzutu, ba, powiedziałbym że wytrzymałościowo było wręcz doskonale. Gościa 20 kg cięższego potrafiłem w zwarciu kondycyjnie zajechać. Ale szczerze mówiąc, ciągle brakowało mi masy. Inna rzecz, że jedząc mięso też wyglądałem jak szkielet. Znowuż uśmiecha się brak wiedzy, jaki mnie wtedy męczył - to były czasy, gdy nie było żadnych odżywek, nikt nie wiedział co wegetarianie (i nie tylko wegetarianie) powinni brać żeby mieć lepsze osiagi, w sklepach przeciąg. Zresztą paliłem wtedy paczkę dziennie :D
Zastanawiam się jakby kumpla witarianina namówić na podciągnięcia, do ilu by doszedł. Gość ma jakąś mutację chyba, robi po parę tysięcy (!!!) przysiadów w serii, szykuje się do pobicia rekordu Polski w przysiadach i pompkach na czas - chce to zrobić w 1 dzień. Co najlepsze, pomimo takiej kosmicznej wytrzymałości, w biegach jadę go na każdym dystansie - pomimo tego że jestem bardzo, bardzo słaby. Jakoś mu się to nie przekłada, a bardzo by chłop chciał właśnie biegać :D
Nigdy nie myśl o drugim miejscu.
VEGE POWER!