Tym razem nie bardzo jest czego ;) Ze swiezosci nie bedzie to wiedzialem, ale na jaka drobna zyciowke o minutke czy dwie jednak liczylem, a tu zabraklo do tego 9-10 minut.
Poplynalem srednio mocno po raz kolejny cierpiac w tej nieszczesnej zatoce ;) Mam fatalna nawigacje, w slonku bylem slepy i wyszedl z tego straszny zygzak, do tego za falochronem falowalo mocno co tez ogranicza widocznosc. Dobry plywak sobie poradzi z takimi drobiazgami, a slabemu przeszkadza wszystko ;) Mialo byc 40 minut a wyszlo 46. Po zmianie mialem jednak zapas na zyciowke 6 minut.
Juz na wyjezdzie wiadomo bylo, ze rower bedzie ciezki, ba, to bylo wiadomo nawet rano przed startem. Wialo mocno i piersze 50 km jechalismy pod wiatr, jednak czesto oslaniani morenami po wjezdzie wglad kaszub. Jesli mialem jakies nadzieje na pelen wypoczynek po Poznaniu 2 tygodnie temu to bardzo szybko musialem zrewidowac swoje oczekiwania ;) Po plaskim jakos sie mi jechalo, ale na kazdej gorce bylo bolesnie, wszedzie tam gdzie trzeba mocno ciagnac dwojkami jechalo mi sie zle, bo nie mialem sily ;) Nadrabialem troszke na zjazdach i to uratowalo mi wynik roweru przed kompromitacja, bylo srednio a nie byle jak ;) O ile wciaganie mojej masy pod gore jest tragicznie ciezkie dla mnie, o tyle zjezdzam szybciej niz wiekszosc ludzi, nie liczac tych z lepsza ode mnie technika, bo niestety musze czasami dotykac hamulcow. Wczoraj jechalem najszybciej 64 km/h a najszybszy kilometr przejechalem z predkoscia 60 km/h. Gdybym umial lepiej jezdzic technicznie mozna by pojechac sporo szybciej z pewnoscia. Gdy po 60 kilometrach nadal mialem srednia ponizej 30 km/h juz wiedzialem ze nie nadgonie i nic nie bedzie z zyciowki w Gdyni. Co prawda udalo mi sie jeszcze podciagnac srednia na koncowce na zjazdach do miasta, ale to juz bylo po ptakach, tyle co wyciagnalem sie powyzej 30 km/h ;) Rower 14 minut wolniej niz rok wczesniej i juz bylem 8 minut w plecy do wyniku zyciowego. 14 minut wolniej - gdzie na calych dystansach jezdze szybciej niz wczoraj na polowce, to mowi wszystko o mojej fantazji i nadziejach na regeneracje i starcie w HiM 2 tygodnie po pelnym dystansie ;) Mistrz planowania, nie ma co ;)
Wybieglem sobie na trase po miescie i wiedzialem, ze raczej nie pobiegne wystarczajaco szybko by nadrobic strate z roweru. Mozna bylo sprobowac, ale jakos nie mialem do tego serca i zapalu. Chyba balem sie porazki o minute, bo musialbym sie kompletnie zajechac na biegu a i tak moglo nie wystarczyc majac na uwadze jak fatalnie pojechalem rower. Teraz nieco zaluje, ale tylko troszke bo w zamian mialem swietna zabawe z kibicami na trasie. Caly start byl dla mnie powrotem do przeszlosci, do dziecinstwa w Gdyni, ale o tym moze napisze w weekend, jesli sie zbiore w sobie ;) Finalnie pobieglem szybciej niz rok temu na tempie 5'04" i na srednim Hr 150.. ;) Moge pobiec polowke na tetnie 165 cala, wiec zapas byl, ale tylko w wydolnosci. Czulem, ze biegne na granicy tolerancji dla miesni nog, stad watpliwosci czy proba szybszego biegu mialaby szanse powodzenia.
Swietna zabawa, piekne okolicznosci i doskonala organizacja. Reszta w relacji jak wspomnialem, a ja biore sie za odpoczynek i nauke plywania, serio ;) Cos tam planowalem jeszcze, ale nie ma to sensu. Kolejna meczarnia na zaliczenie mnie nie pociaga juz w tym roku ;)
Zmieniony przez - xzaar77 w dniu 2016-08-08 09:07:45