SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

"DT Xzaar. Triathlon, cel Double IronMan 2017"

temat działu:

Po 35 roku życia

słowa kluczowe: , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 770978

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11149 Napisanych postów 51570 Wiek 31 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Gdybym umial to bym Ci zagral sam osobiscie i dla Ciebie:





Gratulacje !!!
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 239 Napisanych postów 9129 Wiek 46 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 130480
gratki Marcin

KREW POT I ŁZY TYLKO NA TO NAS STAĆ

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 1 Wiek 36 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 128
Gratuluje!!!!
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 550 Napisanych postów 7987 Wiek 47 lat Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 99207
Przepraszam za bledy, pisalem bardzo szybko, nie mam sil na korekty. Wiecej danych - telemetryke i reszte zdjec wrzuce z czasem.

Ponownie pieknie dziekuje Wam - kazdemu z osobna, za dobre slowa ! Za wiadomosci, sms'y, za wszystko !

Obiecana relacja:

Mój pierwszy triathlon – czyli dzien, gdy spelniaja sie marzenia, plany mozna wlozyc miedzy bajki a wybujale ego dostaje lekcje pokory..

Sierakow. Jestesmy tu juz kilka dni, dzis bedzie tylko o zawodach. Pierwszych w moim zyciu zawodach triathlonowych na dystansie ¼ IM – plywanie 950 metrow, rower 45 kilometrow, bieg 10,55 kilometra.

Obudzilem sie okolo piatej. Polezalem, popatrzylem w sufit, napisalem na forum. Opaski kompresyjne na lydki – toaleta poranna i sio na sniadanie. Sniadanie z wlasnym zaopatrzeniem, ale wazne, bo przy stole z innymi zawodnikami. Rozmawiamy oczywiscie o zawodach, a ja boje sie coraz bardziej. Kolezanki i koledzy licytuja sie, z jakich dyscyplin sie wywodza – wiekszosc to byli kolarze lub plywacy, czasami biegacze.. Marcin, skad Ty sie przeniosles do tri ? Ja.. coz, z kanapy... ;) Krotka historia ostatních dwoch lat, jedni uwierzyli, inni pewnie nie – i tych raczej bylo wiecej, ale jakie to ma znaczenie ?

O 7.30 jestem w strefie zmian, moj rower wisi tu od wczoraj, dzis detale. Zdjalem pokrowiec – strzal w dziesiatke, wszystko mokre jest od rosy. Kask i okuláry na kierownice, by nie zapomniec zalozyc. Zla kolejnosc ubierania sie to karne 6 minut. Okulary rowerowe, numer startowy – na manetki biegow – nie da sie przegapic. Bidony tankuje do pelna. Cisnienie w kolach laduje na 7 atmosfer – za dwie godziny powinno byc juz 8 gdy zrobi sie cieplej. Buty rowerowe i biegowe do koszyka, w butach rowerowych skarpetki. Recznik, do zastosowan ogolnych. Sprawdzam zapas detek i naboi do pompki – wszystko gra. Ostatnie dotkniecie Zuzki ( kazdy szanujacy sie triathlonista nazywa swoj rowerek ) – i ide na plaze.

Na plazy juz zabawa, muza na maxa, rozgrzewajacy sie zawodnicy, rodziny, piknik. I ja mam z soba rodzine, przyjaciol i znajomych – Darek robi mi niespodzianke i przyjezdzaja z rodzina. Mam dla nich tyle wdziecznosci – i tak malo czasu ktory moglbym im poswiecic. Wazne jest dla mnie ze sa – nie wolno mi zawiesc nikogo kto na mnie liczy – sam przed soba – rozgrzeszylbym sie pewnie, ale innych – nie wolno mi.

Miedzyczasie startuje pierwsza grupa zawodnikow i dwoch chlopakow znanych juz w srodowisku, niedowidzacy zawodnik ze swoim przyjacielem – przewodnikiem. Beda wspolnie plynac i biec polaczeni linka, pojada tandemem. Zdrowy kolega dzien wczesniej ukonczyl dlugi dystans – podziwiam go i nie wiem za co bardziej, ale chyba ponad jego kondycje i mozliwosci cenie sobi eserce jakie ma dla kolegi. To musi byc przyjazn najwyzszej proby.

Powoli czas na mnie, wychodze z rozgrzewki z wody, zegnam sie z moimi kibicami, plakac mi sie chce oczywiscie – i ide na start. Juz sie nie boje, zawsze mam tak – miejsce strachu zajmuje adrenalina, zaraz wystartuje po kolejne ze swoich marzen – i to bedzie prawdziwa wojna jak pokaze czas..

WODA

Ostatnie odliczanie, armata wali jak.. z armaty ;) Doskonali plywacy rzucaja sie do wody na wyscigi, ja – wchodze spacerkiem, bo wiem ze nie mam czego szukac pomiedzy nimi. Na pierwszych metrach gubie zatyczke do nosa – nie jest dla mnie niezbedna, nie miala wplywu na czas plywania – po prostu pozniej leci mi z nosa przez cala trase.. Grupa odskakuje ode mnie po 100 metrach, zostaje ja i kilka podobných mi osob, ktore rowniez nie naleza do asow plywania. W wodzie nie mecze sie, ale cierpie, moja psychika nie chce pogodzic sie z tym co wyprawiam. Co kilka uderzen wykonuje nawigacyjny ruch glowa – jestem przerazony, za kazdym razem plyne wszedzie, tylko nie na bojke kierunkowa. Moje plywanie nie ma nic wspolnego z tym, na co stac mnie w basenie – tam nie jestem asem techniki ale majac linie dna za przewodnika potrafie plynac calkiem dzielnie. Po pierwszej boi nawrotowej juz jestem spokojny, musze doplynac swoje, pozniej bedzie czas na przemyslenia. Druga boja i widze brame wyjscia z wody, tylko dlaczego, do diabla, tak daleko ! Bardzo dlugo bylem sam, nagle wkolo mnie ludzie.. ba, torpédy. Pojawiaja sie i znikaja jak pociski. Ach, wiec juz dopadla mnie czolowka trzeciej grupy startowej. Pieknie, nie ma co ☺ Przyspieszam na ile potrafie, bo za nimi wiem gdzie plynac, ale wszystko to niewiele daje, moje plywanie jest juz silowe jak zwykle, czuje szerokie miesnie plecow i triceps i wiem, ze jutro beda potezne zakwasy ( sa ☺ ) Najwazniejsze, widze brame i slysze ludzi – jeden wielki ryk. Jeszcze chwilka i mam grunt pod nogami a za sekunde wolontariusze pomagaja mi wyskoczyc z wody i juz biegne – mam staly lad pod nogami ! Rzut oka na zegar – tragedia, 30 minut, potrafie w takim czasie przeplynac prawie 2 km w basenie.. Dzis, na spokojnie, jest mi lzej na sercu, zgralem z komputerka dane – przeplynalem 1194 metry – naddalem sam sobie 12 dlugosci basenu zygzakujac w wodzie. Nadal fatalny czas, ale wiem nad czym pracowac, w Poznaniu bede juz odrobinke szybszy mam nadzieje.

T1

Biegne pod gore, dobieg to szatanski wymysl, ponad 500 metrow na boso i w piance do strefy zmian – co z 200 metrami wybiegu z rowerem przeklada sie na czas zmiany T1 – ponad 7 minut. Zwyciezca zrobil to w ponad 4 minuty. Oddaje chudej czepki i okularki, a sam „biegne“ zdejmujac gore pianki. Mijam moich kibicow i od razu mi lepiej. Wpadam do strefy zmian, powtarzajac w myslach mantre – najpierw zaloz kask. Zakladam, nastepnie skarpetki, buty rowerowe, okuláry, pasek z numerkiem, lapie Zuzke i gnam do bramy. Zuzie prowadze za siodelko – trenowalismy i idzie nam doskonale, juz na dobiegu z rowerem zyskujemy kilka pozycji. Czesc z naszego dorobku tracimy na wsiadaniu na rower – specjalisci wskakuja w biegu – a ja przez swoje kalectwo i po czesci wzrost – mam sztyce bardzo wysoko – musze wchodzic zwyczajnie. Na wyjezdzie sa takie tlumy, ze modle sie tylko o to by sie nie spotkac z gleba na oczach ludzi. Udaje sie, jedziemy !

ROWER

Poczatek mamy z gorki, wiemy to wczesniej, wiec Zuzka ma przelozenia ustawione twardo. Moja taktyka zaklada korzystanie z wlasnych plynow, mam dwa bidony wiec omijam strefe zywienia. Zjazd do Sierakowa, dwa zakrety po 90 stopni i juz gnamy na najtrudniejsza czesc trasy. Sama trasa jest w jakosci kosmicznej, jedne tory i 50 metrow kostki betonowej – poza tym – perfekcyjny asfalt. Jade swoje nie patrzac na komputer – rower juz czuje a cyferki tylko balagania mi w glowie. Pierwsze gorki, a ja ciesze sie jak dziecko ze czasowy kask zostawilem w domu – z moim tempem wygladalbym kuriozalnie. Wyprzedzamy i jestesmy wyprzedzani, ale wychodzimy w bilansie in plus. Na pierwszej duzej gorze spotykam Patryka, ktory pozdrawia mnie po imieniu. Zna moj dziennik, jest mi ogromnie przyjemnie i jestem zaskoczony. Patryk mija mnie jak dzieciaka na rowerku z kolkami bocznymi ☺ Za chwile jest zjazd, a ja swoje kilogramy przekuwam w ped, jeszcze na chwilke kontruje kolege, ale pozniej nie mam juz szans na utrzymanie jego tempa, jednak to spotkanie poprawia mi nastroj na caly etap rowerowy. Caly czas pilnuje sie by za nikim nie jechac zbyt blisko, to zabronione. Widze takie przypadki, ale nie interesuje mnie to, jade dla siebie i jesli komus ego wzrosnie dzieki oszustwu, jego sprawa. Zuzka sprawuje sie doskonale, a piekna pogoda sprawia, ze na zjazdach idziemy na calosc. Dosc powiedziec, ze na zadnym zjezdzie nikt nas nie wyprzedzil – a my nawyprzedzalismy sie do oporu. Wiele zdobytych pozycji tracilismy pozniej na podjazdach – z wieloma kolegami i kolezankami zmienialismy sie miejscami po kilka razy – ale wlasnie na zjazdach i prostých Zuza pokazala moc roweru czasowego, nawet z kiepskim kolarzem w siodle. Pierwsza petla zeszla mi nie wiedziec kiedy, ale nogi dostaly lomot potworny. Gora, dol, gora, dol – czesto musialem schodzic na mala tarcze i wstawac do gornej pozycji by jako tako jechac w gore. Gdy mialem dosc, myslalem o bliskich czekajacych na koncu petli i o kolezankach i kolegach z forum – o tych, ktorzy wydali swoje pieniazki na kilometry, ktore maja sens, o tych, ktorzy chcieliby cos zmienic w swoim zyciu i szukaja motywacji, o wszystkich, ktorym dalem slowo, ze sie nie poddam. Nie zatrzymuj sie, nie przestawaj pedalowac, nie zatrzymuj sie, nie przestawaj.. Mantra powtarzana w glowie dziala. Gdy widzialem kolejna gorke do pokonania, glowa krzyczala o kur... znowu, ale miesnie spinaly sie, lancuch na kasecie lecial w gore i trzeba bylo jechac dalej. Ciezkie chwile przezylem, wielokrotnie mialem dosc, ale nigdy nie bylem sam, zawsze widzialem z przodu sylwetke kolejnego zawodnika, i tak walczac z soba ciagnalem od jednego do drugiego, az do konca. Mijalem ludzi mordujacych sie na rowerach gorskich ale i szosowych, widzialem osoby z tusza przypominajaca mi siebie sprzed 2 lat – wszyscy dzielnie walczyli z trasa i soba. Z racji tego, ze na rowerze numery mamy z tylu, czytalismy swoje imiona i pomagalismy mijanym zawodnikom, dodajac im otuchy, ze juz niedaleko, ze doskonale im idzie, ze jeszcze troszke. Ile to daje wiem doskonale, bo i mnie mijali zawodnicy, i dla mnie tez mieli dobre slowo – a sily wracaly momentalnie. Na trasie strazacy, policja, dzieci, mieszkancy wiosek, cudnie ! Okolica zyje Triathlonem i to jest wspaniale. Staralem sie dziekowac každému kibicowi – nie robilem tego na zjazdach bo balem sie o zycie ☺ Koniec drugiej petli, zjezdzam do bramy, zsiadam z Zuzki i jestem szczesliwy, te czesc przejechalem juz godnie nie dajac plamy, rowerek mnie nie zawiodl, dzielna dziewczynka ! Czas ponizej poltorej godziny nie powala, ale ja juz ostrze zeby na plaska trase w Poznaniu ;) Jazda byla cudowna, trasa perfekcyjna, ogromna kultura zawodnikow na trasie, zyczliwi i glosni kibice – czulem sie jak w sportowym niebie, poczulem namiastke tego, co maja zawodowi kolarze w wielkich tourach. Za rok, gdy poprawie swoja jazde, powalcze z ta trasa ponownie, ale chyba juz na czterech a nie dwoch petlach ;)

T2

Ponownie biegne z Zuzka trzymajac ja za siodelko, tym razem ciezko, bo nogi nie chca sie przestawic na nowa forme wysilku. 200 metrow i jestem w strefie – Zuzia na stojak – jeszcze raz, dzielny rowerek, kochany, niezawodny. Zmieniam buty, kask do skrzyneczki, okularki rowniez – pobiegne w daszku. Przekrecam numer do przodu, ostatni lyk wody i lece. Wybieg okolo 200 metrow, przez stadion, a tam tlumy kibicow, wrzask i zwyciezca juz na mecie ;) Czekajcie na mnie, mysle sobie i biegne, mijam mate pomiarowa i wlasnie rozpoczyna sie moj bieg.

BIEG

Moj malutki dramat, zmieniam w zegarku tryb na bieg i widze czas 2 godziny 26 minut.. Kur.. mysle sobie, porazka.. Nigdzie nie glosilem zadnych planow co do wyniku, swiadom ogromu niewiadomych jakie na mnie czekaja, ale oczywiscie mialem tez swoj plan maksimum – a zakladal on zlamanie 3 godzin. Zobaczylem ten czas i wiedzialem, ze nie dam rady. Teraz wiem ze to albo urojenie, albo zmeczeniowa pomylka, nie moglem miec takiego czasu na tym etapie.. Aby zamknac watek – bieg o siedem minut szybciej byl w moim zasiegu, smiem teoretyzowac, na pelnym luzie... Bylo minelo, mam czas ktory bede mogl poprawiac ;) Ze strefy wybieglem jak zawsze po rowerze, lekki i szybki, od razu tempo 4,20. Dobieg do lasu, ciezki kross, ale znam trase i wiem, ze zaraz wybiegne na chodnik – znow lekko sie biegnie, ponownie wbieg do lasu i juz tylko mordega. Gora, dol, piach, korzenie, gora, dol... O ile na rowerze pod widzac gorke myslalem sobie o kur... znow, to na biegu .. bylo tak samo ;) A przeciez ja lubie podbiegac.. Za to na biegu, na widok trasy w dol, ktora na rowerze powodowala euforie, myslalem sobie o kur... ja pier... Tak to jest, zbiegi sa trudniejsze od podbiegow, szczegolnie na podmeczonych nogach. Trudno, biegne, inni sie mecza, i ja sie mecze – wiekszosc umiera kondycyjnie, a ja cierpie na bole nog i drzazge w duszy, ze ambitny plan poszedl w .. wiadomo gdzie ;) Teraz, swiadom bliskosci celu mam zal do siebie ze nie poszedlem w trupa – zrobilem bieg ze srednim HR w okolicach 150 – czyli bez sciemniana, odwalona na byle jak panszczyzna, stac mnie na godzine biegu na HR 170 i wiecej. Trasa biegowa to nieco ponad 10,5 kilometra, dyche zrobilem w 55 minut, dramat, nawet jak na trudna trase, bo to nie spacer ani trening. Na swoja obrone mam wylacznie trudnosc techniczna trasy i straszne korki na podbiegach, co widac na filmie. Na serpentynie miejscami nie bylem w stanie wyprzedzac, a wszystkie podbiegi to miejsca gdzie wylacznie zyskiwalem pozycje. Wyprzedzilo mnie na biegu kilkanascie, kilkadziesiat osob, nie jestem w stanie policzyc, ale na podbiegu nikt mnie nie wyprzedzil, nie zatrzymalem sie tez ani na sekunde. Pomijajac wynik, bieg byl zwyczajnie, wiem ze naduzywam tego slowa, CUDOWNY. Trasa koszmarek, czyli przyjemnosc dla kazdego, kto lubi walke w biegu – wspaniali kibice na wszystkich podbiegac, organizatorzy z megafonami, WOLONTARIUSZE – tu nie ma odpowiednio wielkiej czcionki do pisania tego slowa – moi wlasni, najlepsi na swiecie kibice – i ponownie wielka kultura innych biegaczy – tu, w przeciwienstwie do plywania i roweru, moglbym juz teraz biec podwojny albo i lepiej dystans. Jaki doping mialem, w czesci widzieliscie na filmie ;) Pierwsze okrazenie to walka z bolem nog, drugie – jak zawsze, lepiej, co mialo bolec juz sie rozbolalo na dobre i gorzej sie juz nie robilo ;) Na drugim okrazeniu powoli zbieram sobie swoj wlasny pociag, lapiac idacych zawodnikow i zawodniczki, kto mial sile podpinal sie pod nas i do stadionu dobieglismy w ladne kilka osob. Pewnie dziwnie to wygladalo, bo ja gadalem, by zagadac ich zmeczenie, a oni biegli, ale dali rade ! Ta wspolna walka zrekompensowala mi wszystkie straty moralne za bieg, radosc tych ludzi na mecie, podziekowania, cos wspanialego. Wbiegajac na stadionik mialem jeszcze okolo 200 metrow do mety i zerwalem sie grupie konczac tradycyjnie w tempie 3,30 – chcialem miec swoja tasme tylko dla siebie ;) Za mna dwoch z moich towarzyszy stoczylo piekna walke sprinterska, a jeszcze 3 km wczesniej zbieralem ich idacych – czasami wystarczy uwierzyc w siebie i mozna wszystko.

NA KONIEC

Nie bede sie tym razem rozpisywal, krotko – BYLO WARTO ! Kazdy trening, kazdy bol i kazda sekunda na trasie warte byly tego, by je przezyc. Jestem realista, wiem, jak wiele pracy czeka mnie jesli chce zrealizowac swoj glowny cel – pelen dystans IM. Na wode i rower nie jestem jeszcze gotow nawet w polowie. Jednak ten dzien, to co przezylem za sprawa moich przyjaciol, kibicow, znajomych, i obcych ludzi – utwierdza mnie ponownie w przekonaniu, ze mozemy wszystko. Kazde marzenie sportowe mozna zrealizowac, majac wsparcie dobrych ludzi i wole walki o swoje. Mnie spotyka w tym roku tak wiele szczescia i tak wiele dobroci od ludzi, ze dzis jadac do domu nadal nie wierzylem, ze to juz, ze teraz jestem juz nie tylko pelnoprawnym maratonczykiem, ale tez triathlonista. Ja, grubas z kanapy ! Nie bede falszywie skromny, wiem, ze wiele zawdzieczam sobie, uporowi i pracowitosci – ale bylbym obludny nie podkreslajac wielkiej roli Was wszystkich w moim malym sukcesie. Nie bede po raz kolejny rozpisywal podziekowan na czynniki pierwsze – jestem bezgranicznie wdzieczny kazdemu, kto slowem, gestem, obecnosnia w dzienniku, na trasach, w sms czy na FB – dal choc raz znac, ze obserwuje, ze jest ze mna. Ostatnio zarzucono mi, ze po ukonczeniu maratonu obroslem w piorka.. To krzywdzaca opinia, ale przyjalem ja z pokora. Jestem swiadom swoich niedoskonalosci i ogromu pracy jaka jest przede mna. Chcialbym jednak podkreslic, ze zawsze,w kazdej chwili sluze na miare swoich skromnych doswiadczen kazdemu, kto walczy z soba i o swoje marzenia. Chcialbym, byscie wierzyli w siebie tak, jak wierzycie we mnie, jesli ja moge, moze KAZDY z WAS.

Wszyscy, bez wyjatku, zaslugujecie na moja wdziecznosc i podziekowanie. Wymieniam imiennie kilka osob – tylko dlatego, ze takie jest zycie, w kazdej spolecznosci bywaja wiezy silniejsze i bardziej luzne – ALE szanuje Was wszystkich tak samo ogromnie ! Maciej, Wojtek, Adam, Darek – dziekujemy Wam z calego serca oboje ! Wy wiecie za co, my wiemy za co, przyjdzie dzien, zycie pozwoli nam sie odwdzieczyc. Gora z gora sie nie zejdzie, czlowiek z czlowiekiem – zawsze.

DO FORUMOWICZOW

Drogie kolezanki i drodzy koledzy, moi dziennikowi goscie ! Dziekuje Wam za kazde slowo, za kazda uwage i krytyke – wszystkie gleboko sobie cenie. Dziekuje za czas poswiecany na czytanie mojego dziennika, dziekuje za pomoc w akcji kilometry maja sens – o tym napisze osobo, gdy pozbieram informacje i mysli. Bezwstydnie prosze o jeszcze – badzcie, niczego wiecej nie potrzebuje. Jestescie dla mnie motywacja, wiadrem zimnej wody na glowe, jestescie wszyscy wartoscia sama w sobie. Trenuje coraz wiecej i coraz mniej czasu mam by cos napisac, ale czytam wszystkie Wasze dzienniki sumiennie, choc czesto z opoznieniem. Czesto krytykuje rozwiazania, ale je szanuje, bo najwazniejsza jest Wasza praca, Wasze marzenia i Wasz cel. Cele i marzenia wielu z Was staly sie tez moimi – kilka osob korzysta z moich skromnych doswiadczen – biore za Was pelna odpowiedzialnosc, Wasz sukces bedzie moim, a porazka nie wchodzi w gre ! Kochani, bo trzeba konczyc. Nigdy, przenigdy sie nie poddawajcie, szczegolnie wtedy, gdy cos sie nie uda. Kazda mala porazke przekuwajcie w wielki sukces, nie ma ograniczen i barier, ktorych nie jestescie w stanie pokonac. NIE MA ! Czepiajcie sie marzen i celow zebami, pazurami, wszystkim co macie pod reka i wyrywajcie je dla siebie. To nie jest banalny slogan, to jest prawdziwe – niemozliwe nie istnieje !


Zmieniony przez - xzaar77 w dniu 2014-06-02 16:23:38

Aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/_DT_Xzaar._Triathlon,_cel_Double_IronMan_2017_-t1018057-s340.html

Cele 2016:

1. Sieraków Triathlon dystans 1/4 IM - http://triathlonsierakow.pl - 28.05.2016 - 02:34:12
2. Challenge Venice dystans IM - http://www.challenge-family.com/challenge-venice/ - 05.06.2016 11:47:48
3. Challenge Poznań ME dystans IM - http://challenge-poznan.pl - 24.07.2016 11:35:22
4. Ironman 70.3 Gdynia - http://ironmangdynia.pl/pl/ - 07.08.2016

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 276 Napisanych postów 4714 Wiek 54 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 69533
Zmotywowałeś mnie tym tekstem do biegania a już chciałem sobie pofolgować. Ruszam. SOG za całokształt pracy.Pozdrawiam.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11149 Napisanych postów 51570 Wiek 31 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Zabieram się ostro za pływanie, bo to kuleje u mnie niestety :-/ Opis kozacki, Twoje osiągnięcia pokazują że można wszystko, tak jak napisałeś Wielkie dzięki za to że motywujesz W przyszłym roku mam nadzieję spotkać Cię gdzieś tam na trasie
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 520 Napisanych postów 10132 Wiek 49 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 68495
Ładnie Marcinie. Dziękujemy za to, że robisz to co robisz. Dla wielu osób jesteś inspiracją. No i nieźle piszesz
Jem obiad i biorę się za trening

------------------------------------
Сила это способность
http://www.sfd.pl/Kettlebells_Sztanga_Bieganie_Sila_dla_cierpliwych_By_MaGor_Vol3-t1078817.html
------------------------------------
Spis treści i indeksy:
https://dl.dropboxusercontent.com/u/69665444/sfd/pub/dziennik/spis_tresci.html
------------------------------------
http://www.sfd.pl/Pomoc_dla_małego_Igorka__serdecznie_zapraszamy_!-t1022615.html 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 90 Napisanych postów 551 Wiek 50 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 26561
Super opis. Prawie Friela kupiłem po tym wszystkim.

Czy po tej pierwszej próbie zamierzasz zmienić lub skorygować swoje plany startowe?
Czy planujesz jakieś zmiany w treningu?

Uważam że dobrze się stało że jest niedosyt. Stabilny dorosły facet więcej wyciągnie z lekkiego plaskacza niż z drapania za uszkiem.

03.05.2016 I KRS Formoza Ultramaraton Kaszubski 46.3 km [5:20:15]
13.08.2016 Gorce Ultra-Trail 43 km [6:36:50]
18.02.2017 Trójmiejski Ultra Track 65 km [8:53:13]
22.04.2017 II KRS Formoza Ultramaraton Kaszubski 46.3 km [5:10:27] "Everyone has a plan until they get punched in the face" M.Tyson

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 713 Napisanych postów 9084 Wiek 40 lat Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 99288
Co tu dużo gadać... Jesteś gość! :) Niesamowita sprawa!
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 195 Napisanych postów 9906 Wiek 31 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 174402
Super się czytało w czasie jazdy autobusem
Aż mało się łezka nie zakręciła
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Dziennik Kuby vol. 2

Następny temat

jak to zrobić

WHEY premium