Witam w końcu po urlopie. Brak czasu niestety na taki luksus jak 'wpis do dziennika', a jak już dać posta po wakacjach - to z klasą
Urlop oczywiście mega udany, cieszy powrót do Chorwacji po 6 latach - jest tam pięknie.
Jeszcze bardziej cieszy odskocznia od tej covidovej szopki, która w Polsce aktywna na każdym 'rogu' ,a tam spokój cisza, pełen chillout
Bardzo się cieszę, że nie zmieniliśmy planów i pojechaliśmy, nawet mimo niemiłej niespodzianki - jak przyjazd do Mariboru (Słowenia) na zwiedzanie + nocleg, by spokojnie następnego dnia dojechać do miejsca docelowego. Ledwo się wypakowaliśmy, opłaciliśmy nocleg, a od kolegi dowiedziałem się, że akurat tego dnia co przyjechaliśmy - zaledwie kilka godzin wcześniej (nie jak w innych przypadkach np. Austriacy tydzień wcześniej mieli info, że zostanie wprowadzona dla nich - wracających z Chorwacji do Austrii - kwarantanna lub obowiązek posiadania testu) kochana Słowenia, wprowadziła Polaków na czerwoną listę i możliwy przez kraj był tylko tranzyt , bez noclegów
Na początku wahaliśmy się co robić, bo info wpadło dosłownie kilka godzin przed naszym przyjadem, ale właściciel apartamentu spisywał nas z dowodów itd i robiło się trochę nerwowo, więc zimny prysznic i kolejne 500 km jazdy, łącznie z postojami w tamtą stronę trasa zajęła nam 21 h
Jednak udało się ogarnąć nocleg wcześniej w miejscu , gdzie i tak mieliśmy spać tydzień , więc już następnego dnia od rana cieszyliśmy się takimi widokami:
Brela
WODA 26-27 stopni, prawie jak Bałtyk (czystość podobna
)
Trochę widoczków, Brela jest mega! Wyspa Vir zupełnie mnie nie urzekła ;) poza może czerwonymi klifami
VIR
Ziomek w toalecie
Oczywiście nie trenowałem, jadłem nawet całkiem solidnie, bez przesadyzmu. Bo mieliśmy w apartamentach kwatery, więc większość jedzenia była robiona samemu, oczywiście 1-2 dziennie wpadło coś na 'mieście' fast food, jakieś lody, kawałek lub więcej pizzy itd.
Firmowo było też
i jakieś tam
Najwięcej oczywiście stanowiło NAWODNIENIE - jakże istotna kwestia w takich warunkach
Wrzucę tylko kilka fotek z codziennego rytuału, bo kogo by tam interesowały 5 litrowe bańki bimbru...
Co do mojej formy, nie było raczej tragedii na plaży
Zapasy przywiezione do domu, tradycyjne wino i oliwa z oliwek (mega!)