Wiecie jak działają klocki hamulcowe? Niemal cała energia kinetyczna rozpędzonego auta zostaje rozładowana przez kilkadziesiąt centymetrów kwadratowych trących o siebie powierzchni.
To samo dzieje się przy ćwiczeniach balistycznych z odważnikiem. Zakładam, że powierzchnia skóry to taki klocek hamulcowy. Klocek dodajmy: rozmiękczony potem, niezbyt chropowaty i wyposażony w mikroczujniki - zakończenia układu nerwowego (np. receptory bólu).
Wg moich amatorskich pomiarów, przyspieszenie odważnika w swingu to około 2-3G. Im mniejszy odważnik tym większe przyspieszenie.
Oznacza to, że w szczytowych momentach trzeba utrzymać w spoconej dłoni poza 24 kg odważnika, również "wirtualne" 60 - 90 kg. Nie chcielibyście żeby to wirtualne 60 kg spadło na podłogę, za którą płacicie.
Dodatkowo rączka odważnika musi obracać się wewnątrz dłoni. W przeciwieństwie do ćwiczeń ze sztangą, przy odważniku nie ma możliwości utrzymania stałego napięcia na rączce, przy ćwiczeniach balistycznych. Musi trzeć to trze. A jak trze to zetrze. Mało tego. Największe przeciążenie występuje w momentach kiedy trzeba wyhamować odważnik.
Nie kryję tego, że od dawna dbam o dłonie. Ostatnio się zapuściłem trochę, to się zniszczyły. Trochę roboty i łapki znowu się nadają do użytku. Mam chyba cztery różne kremy, dwie szczotki, pilniki do skóry i nawet papier ścierny drobno i gruboziarnisty. Polecam.
Kuba - zdarłem dłońmi do gołego żeliwa farbę/powłokę z rączek kettla. Żadna okładzina nic nie pomoże. Oklejałem kiedyś rączki taśmami izolacyjnymi. Do 20 minutach prześwitywało żeliwo, wałeczki z taśmy haratały dłonie, a pozostałości kleju szarpały skórę.
Rękawiczek nie będę używał. Mogę napisać dlaczego i nie ma to nic wspólnego z tym, że na siłę chcę stworzyć iluzję wychodzenia ze strefy komfortu.
Tak wyglądają dłonie, o które się dba. Na szczotce ilość zrogowaciałego naskórka startego z łap.
O dłonie trzeba dbać, bo bez dłoni nie ma treningu kettlami.