Kettlebells_Sztanga_Bieganie_Sila_dla_cierpliwych_By_MaGor_Vol3

MaGor

Chyba się ożenię w 2016 roku... A może lepiej nie. Średnio mi wychodzi.
Wejściówkę mam na 24h to jutro również się załapię.

Z taką wejściówką to nie ma potrzeby się żenić

Nie tylko nie ma potrzeby ale nawet może się pogorszyć!

MaGor ja tam bym się ożenił - masz szansę wtedy spać o 1 w nocy Generalnie już o 21:00 będziesz się zawijał w bety żeby baby nie słuchać


Zmieniony przez - Ronin78 w dniu 2015-12-23 07:20:39

Małżeństwo to z perspektywy czasu patrząc, kiepski program. Na początku zaliczasz spory progres, jednak w miarę upływu czasu, ćwiczenia zaczynają nudzić a nastałą stagnację ciężko przełamać. Można się posiłkować wprowadzając nowe elementy do treningu, manipulować czasem i obciążeniem, by na końcu sięgnąć po błękitną farmakologię, jednak czy tędy droga?
Wydaje się że najwartościowszym dla mężczyzny byłby program oparty na krótkich cyklach, gdzie do każdego cyklu podchodzisz świeży i wypoczęty po krótkiej przerwie, z nowymi pomysłami i zapałem do pracy. Stare kettle cieszą swoim widokiem i zachęcają do pracy, a trening na mieście, w nowoczesnym klubie wydaje się być czymś zbędnym i przeznaczonym dla suchoklatesów.

lol:)

Szajba utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że triathlon to perfekcyjna opcja, urozmaicenie treningów i ich umiejscowienie dba w zupełności o to by spowolnić upływ czasu

Wesołych Świąt MACIEJ!

PS. (piszę wcześniej bo potem może być różnie z czasem)

Ronin78

Szajba utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że triathlon to perfekcyjna opcja, urozmaicenie treningów i ich umiejscowienie dba w zupełności o to by spowolnić upływ czasu

Tia, czy to praca w terenie, czy w domowym zaciszu, zawsze to lepsze niż siedzenie na kanapie i przyglądanie się z boku
Zasadnicza różnica jest taka, że kulturysta domator, brudną bieliznę zostawia pod lóżkiem, a tri musi z nią do pralni biegać.

@Szajba - treść przypowieści o podnoszeniu małżeńskich ciężarów jest jasna
To nie o to chodzi. Chodzi o to, że jak naszym przodkom znudziło się uganianie się za sarenkami po lasach, to zaczęli je zwabiać do własnych zagród. Tak zaczęła się hodowla. Problem w tym, że ja też próbowałem hodowli, ale - okazało się po 9 latach - że zwabiłem niedźwiedzia (w przenośni), zwierzę silniejsze ode mnie i to ja byłem hodowany. A dodatkowo ciągle bardzo lubiłem knieje, dąbrowy i uganianie się za łaniami. Moja wina.
Ba! Gdyby chodziło tylko o mięso! Chodzi jeszcze o więź. Taki ze mnie sentymentalny jaskiniowiec.

Zmęczony wczoraj byłem i zły. Kocham swoją wolność i nie wyobrażam sobie żebym znowu włożył palec w obrączkę/łeb w pętlę. Niemniej jednak, czasami... Zobaczę. A może ogólnie zaczynam tęsknić za zmianą. Zakręcił mnie ten weekend z poganami-łucznikami. Zatęskniłem do włóczęgi, palenia ognisk, pływania po rzekach i jeziorach. Muszę się zebrać w 2016. Aktywność fizyczna w imię poprawy jakości życia - to ma sens. Ale aktywność fizyczna, która podporządkowuje sobie całą resztę życia? Jak to ma cel jeżeli nie jestem sportowcem? Rozumiem ciężki kettel w domu, drążek, długie wycieczki piesze-rowerowe. Cała reszta to walka w imię walki. Tak jakoś sobie myślę.
Nic to. Barki mnie bolą dość solidnie. Obstawiam dociskanie. Byłoby więcej wideo, ale kamera skarżyła się na brak energii.



A plan na dzisiaj ambitny.
Siłownia - dużo objętości. Wieczorem kettle, czyli wielka niewiadoma. Jak nie przyjdą ludzie, to postaram się powalczyć z pressami pod okiem trenera.
Przy porządkach świątecznych użyłem noża i z dużego wałka piankowego zrobiłem sobie "otwieracze klaty". Wczoraj z nimi ćwiczyłem na rozgrzewce. Najmniejszy ładnie działa na ławce. Te większe to raczej do domowego użytku w ramach rozciągania i relaksowania.

Bywasz Maciej jeszcze u Raczka w Docku ? Dzieja sie tam fajne rzeczy, wiecej takich na ich FB ;)