JS 12
Swego rodzaju kapitulacja. Po kolei...
Zastanawiałem się nad wczorajszym treningiem. Ewidentnie nie było na 70%. Pytanie dlaczego. Winowajcy: duchota i pot. Pociłem się i pot ściekał mi na dłonie, a przy MC sumo trzymam za nieradełkowaną powierzchnię na sztandze. I kłopoty z utrzymaniem gryfu owocowały odsuwaniem gryfu od goleni = garbem.
No to dzisiaj uruchomiłem wszelkie dostępne środki.
A) opaska na czoło (pot nie ścieka po twarzy)
B)
opaski na nadgarstki (pot nie ścieka do dłoni)
C) magnezja (wiadomo)
D) kapitulacja, to jest pas kulturystyczny
Tak. Ja wychowanek myśli treningowej Pawła C. sięgnąłem po przedmiot, którym on gardzi
W końcu jednak nie chodzi o zdobycie nagrody Darwina, ale o trening. No. Muszę przyznać, że pas robi robotę. Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale zdecydowanie łatwiej się ciągnie z pasem. Do tego wziąłem Gymbossa i odmierzał mi przerwy po 1'30". W arsenale został mi już tylko przechwyt. Problemów z zamkiem nie mam absolutnie żadnych.
Tradycyjnie: jak ławka ciężko to ciągi fajnie. Tym razem się potwierdziło. Podpatrzyłem gdzieś u Klokova. Siada bardzo nisko przy sztandze, łapie szeroko i tej pozycji się spina. Na cały ruch. Spróbowałem. Fajne. "Słowiański przysiad" i dopięcie tułowia w tej pozycji to jest coś. Mobilności odrobinę trzeba więcej niż ma przeciętny parafianin, ale od czego treningi?
WL 12 x 1 x 110 kg
MC klasyk(!) 3 x 1 x 155 kg
MC klasyk 155 kg: 1-2-1-2-3
Tak nieco dziwnie, ale dostałem telefon od swojej fryzjerki, że jej się zwolnił termin. A moja fryzjerka... No cóż. Kilka lat temu na sam dźwięk jej głosu w słuchawce w zdrowych mężczyznach budziły się obrazy, od których truchlał ich Anioł Stróż, bramy piekieł otwierały się szeroko, a kobieca intuicja podpowiadała żonom, że coś zaczyna się dziać.
Dziś już nieco przyblakła, ale za to otacza się młodymi adeptkami zawodu. Sarenkami wśród których wyjątkowo dobrze czują się zmęczone oczy starego kłusownika
A tak serio, to wstyd by mi było się spóźnić i musiałem pośpieszyć. Chciałem jeszcze porobić trochę ciągów na ilość i TGU z hantlami, ale mus to mus. Zresztą jeszcze nic straconego.
I tak oto, powoli zamykam pewien etap.
Wiem co zepsułem. Nie znalazłem czasu na test maksów. I dalej nie wiem, czy żłobię na 70%, na 80% czy na 90% 1RM (przypomnę, że powinienem na 70%).
Proste obliczenie: 0,7x = 110 kg, a zatem: x = 110/0,7, czyli: x = 157 z hakiem. Wolne żarty. Za złotego chińskiego boga nie wycisnąłbym takiego ciężaru na ławce.
Przy martwym też jest nieźle, bo liczone w ten sam sposób wychodzi 221 kg. Obawiam się, że zdecydowanie poza moim zasięgiem.
A zatem ćwiczę ciężej niż zakłada Justa. To źle.
Nie pozostaje mi nic innego jak:
- przetestować maksy i:
- w przypadku gdyby się okazało, że maksy są większe (nierealne) dołożyć do 70% 1RM
- w przypadku gdy okaże się, że robię ciężarami większymi niż 70% 1RM pozostać na tych ciężarach do momentu uzyskania pożądanych maksów odpowiadających wspomnianym ciężarom: WL 157,5 kg i MC 222,5 kg. A to może potrwać. A jak może to niech trwa. Pójdę w jakieś drabiny, coraz dłuższe serie aż do momentu, w którym będę mógł napisać: ćwiczę na 70% 1RM.
Jutro 15 rep. i nie piszę - tak jak wczoraj - nic o pauzie. Generalnie to czuję się dobrze.
MaGor
shadow78
ajazy
ojan
Marcel_197
Ronin78
