kabo9nie biegam, nie lubię, nie mogę, nie chcę
natomiast potrafię dostrzec niezaprzeczalną zaletę biegania jako imho
najszybszego sposobu na rozprawienie się z niechcianym fatem białym
w moczeniu w zimnej wodzie nie potrafię dostrzec zalet mimo, że pewnie jakieś tam plusy są
Najszybsze sposoby dają najmniej trwałe efekty
Fizyki nie oszukasz. Powierzchnia naszej skóry to 1,5 - 2 metry kwadratowe. Powinna mieć temperaturę około 35-36 stopni (pod pachami, w pachwinach, na szyi, w zgięciach palców trochę skóra bywa delikatniejsza). W ciele mamy około 5 litrów cieczy, która musi zostać podgrzana do odpowiedniej temperatury. Ekspozycja skóry na zimno/chłód powoduje przyspieszenie ogrzewania. Organizm musi pracować szybciej.
Jednak umieszczenie skóry w wodzie, z różnicą temperatur rzędu 30 stopni powoduje, że poza zjawiskami fizycznymi pojawia się również odpowiedź hormonalna. Bo to już nie jest gęsia skórka i mikroskurcze mięśni (dreszcze), to jest walka o życie. W ciągu pierwszych sekund organizm odpala tryb: walka o życie. Mobilizuje wszystko co ma: hormony, serce, płuca itp.
Powiem tylko jeszcze, że hipotermia (wychłodzenie) to inaczej mówiąc stan załamania metabolizmu. Organizm traci ciepło w tempie wielokrotnie szybszym niż potrafi je produkować. Hipotermię można powstrzymać (nie zawsze) wyłącznie farmakologicznie.
I teraz tak: po wyjściu z wody i ogrzaniu rozpoczyna się kolejna faza - regeneracja. Jeżeli ktoś kojarzy regenerację i odpoczynek wyłącznie z fazą przemijania bólu po treningu, to lekko pobłądził albo nie doczytał w szkole na biologii.
Po dobrym namoczeniu dupy w przeręblu organizm osiąga maksymalne zdolności regeneracyjne. A przy tym jest pobudzony. Genialny stan.
Żadne prysznice, wietrzenie w pokoju - siekierka i nad jezioro.
Nawet nie chodzi o redukcję zimną wodą (bądźmy poważni). Obawiam się, że walcząc o %BF łatwo sobie zrobić kuku w dobrą tkankę tłuszczową, której nie można potem odbudować. Każdy kto zjechał w okolice 6-8% BF zna dotkliwe uczucie zimna niezależnie od pory roku i okoliczności. Funkcja termoregulacyjna smalcu własnego nie miała się jak uruchomić.
Nie znam nikogo komu zaszkodziłby wstrzyk naturalnego testesteronu po zimowej kąpieli.
No chyba, że urządzamy polowanie na kalorie. A to powodzenia. Jak ktoś się nie lubi z kaloriami, to bardziej komfortowo może ich przypilnować w ciepłej kuchni. Kaloria to jednostka ciepła.
Bieganie i chudnięcie?
Widzę byłych klubowiczów Gacy, którzy poszli tylko w bieganie. Ciężko im się biega. Coraz ciężej. Ogólnie to nie polecałbym nikomu na początku zabawy z odchudzaniem (niezależnie od skali "zjawiska"). Już lepszy rower stacjonarny i kręcenie albo interwałów, albo długie spokojne mieszanie krwi z tlenem w widełkach 65%-70% HRmax. Albo i to i to.
Jak nie widzisz nic poza bilansami, kaloriami, tętnem to szybko władujesz się w kłopoty, których nie zobaczysz od razu. Ciało trzeba szanować jak dobrego konia w stajni. Dobrze karmić, głaskać i wypuszczać na noc
Co nie znaczy, że czasem nie musisz go dziabnąć ostrogą.
Byłem na treningu. Padłem na ryj wieczorem po powrocie. W zasadzie zasypiałem w aucie jako pasażer. W roli głównej: swing. Od 24 do 48 kg. Od 1 do 10 powtórzeń i wszystkie rodzaje drabin: ciężarów, powtórzeń, oddechów. Ech... 60 minut Hardstyle + 60 km w aucie po nocy.
Kolega przyniósł mi na próbę białko z mleczarni (linia produkcyjna jednego z polskich WPC). Zupełnie bez smaku. Bez żadnych dodatków.
Białko serwatkowe, które schodzi z taśmy i dopiero jedzie dalej do wzbogacenia smakami i zapachami. Możemy tego kupić kilka/kilkaset kilogramów w dobrej cenie.
Nie będzie miało smaku i zapachu orzeszków i ciasteczek dla karmelowych p***eczek, ale będzie białkiem. Zawsze można czegoś dosypać