Wstyd mi troche, juz przestaje biadolic. Bedzie jak bedzie, a bedzie walka, tak szy siak ;)
Odpoczywam. Dzis lekkie FBW z naciskiem na LEKKIE i KROTKIE. Moje treningi sledzi teraz trener, wiec nie ma przebaczenia, mialem 50 minut w ktorych musialem sie zmiescic, mialem nie wchodzic w wysilek maksymalny, i wogole wiecej mam teraz rzeczy ktorych mi nie wolno od tych, ktore moge ;) Trening:
1.
przysiady ze sztanga 5x10 80 kg
2. podciaganie nachwyt 5x12 CC
3. wyciskanie lezac 5x8 100 kg
4. wyciskanie stojac 5x8 50 kg
5. T2B 5x12
I koniec.. Lekko, szybko, radosnie.. No prawie, bo niestety lazi za mna w glowie.. to o czym juz nie bede biadolic ;) Wypoczywam teraz. Spalem 12 godzin, juz mam urlop - moge wszystko. Czytam, spie, NIE TRENUJE - staram sie nie jesc z nudow, ale nie przykladam sie do tych staran specjalnie. Rowerek juz jest w Poznaniu, walizki w sumie spakowane. Wieczorem poplywam, ale symbolicznie, pewnie z 1000 -1500 metrow. Dopadl mnie za to syndrom sportowca amatora - jak nie trenuje, to zwyczajnie czuje jak z kazda godzina ucieka forma. Jutro mam pobiec 10 km powoli. No przeciez nie moze istniec nic gorszego - nie dosc, ze 10 - dystans ponizej progu, gdzie oplaca sie wogole wychodzic z domu - to jeszcze wolno.. I tako to mam "dylematy" - chyba wyskocze na spacer do lasu, aby nie siedziec w sieci i nie oczekiwac ostatecznego ogloszenia tego - o czym juz nie bede biadolic ;)