Po prostu zauważyłem, że jak kiedyś miałem klapki na oczy tylko i wyłącznie na siłownie i to było jedynym priorytetem tak teraz sporo się u mnie pozmieniało i już nie patrzę w ten sposób. Możliwe, że ten rok spędzony w Warszawie, gdzie tylko liczyła się siłownia tak się na mnie odbił, że już jestem tym przesycony, każdy z nas jest inny, szczerze nigdy bym nie przypuszczał, że takie coś mnie najdzie, ale piszę jak jest. Nie chodzi o to, że opuszczam treningi czy płynę z żarciem, ale samo podejście w głowie jest inne i widzę, że już nie czuję satysfakcji i tej radości z całą otoczką związaną z siłownią jak to miało miejsce jeszcze jakiś czas temu.
Do tego doszły lekkie zawirowania w życiu co tym bardziej się nie przekłada na skupianie się typowo na siłowni, ale szczerze? kompletnie mi to nie przeszkadza tylko dziwie się, że nagle aż tak zmieniło mi się podejście i patrzę na to dużo bardziej "lajtowo" Generalnie w Warszawie jestem tylko do końca miesiąca, grudzień spędzam w domu, a po świętach przeprowadzam się do UK do dziewczyny, w planach minimum na rok, ale jak wyjdzie w praniu to zobaczymy Może też, dlatego ta siłownia odeszła lekko na dalszy plan - mam na myśli podejście mentalne, bo tak jak pisałem wszystko robię tak jak robiłem wcześniej, ale wcale nie jest mi z tego powodu źle tylko tak jak wspomniałem w poście wyżej naszła mnie dzisiaj taka myśl.. po co to wszystko robię skoro nie ma już takiej satysfakcji z tego jak kiedyś, a jednak najważniejsze, żeby być szczęśliwym. Nie mam tutaj na myśli rezygnacji z treningów, a bardziej z ograniczeniem środków czy wyluzowaniem lekko z podejściem do diety, no ale tak jak już pisałem redukcję na pewno zrobię tak jak było w planach, wykrzesam z siebie tyle ile będę w stanie i zobaczymy jaki będzie efekt finalny, a co będzie później to zobaczymy