pisząc wcześniej o startach wspominałem, że jakoś w połowie września jadę do UK - teraz jest to już raczej pewne, nie będzie mnie myślę koło 10 tyg
łatwo się domyślić, że jadę tam zarobić parę groszy, a że będzie dobry moment, bo akurat kończę licencjat, a po powrocie na pewno się przeprowadzam to trochę kasy na start się przyda
no, ale przechodząc do sedna, rozkminiam od paru dni jak to najkorzystniej rozegrać
jak przeliczyłem sobie to do wyjazdu zostało mi 15tyg nie licząc tego tygodnia, wypadałoby przed odlotem zejść do dobrego bfu, żeby w trakcie pobytu jakoś mocno się nie zalać i żeby ta sylwetka za bardzo nie ucierpiała no i najważniejsze, żeby po powrocie można było od razu ruszyć z grubej rury z przygotowaniami pod starty na 2018!
aktualnie leci 3 tyg masy u mnie, skoro zostało 15tyg to myślę, że jeszcze 7 można poświęcić na dołożenie parę kg,a 8 pozostawić na redukcje.
Też nie może być to dla mnie jakoś mocno wyczerpująca redukcja, bo nie mogę tam pojechać w wersji zombie mode praca lekka nie będzie, a jak pojadę taki wypruty to na pewno na tym nie skorzystam ani ja ani mój organizm,
A okres w UK wydaje mi się, że najrozsądniej będzie potraktować jako takie "roztrenowanie".
Specjalnie wziąłem w cudzysłów, bo przy ciężkiej pracy fizycznej pewnie będzie z tym ciężko, ale wypadałoby przez ten czas zluzować z treningami, tym bardziej, że i tak nie będzie na taką intensywność jak teraz czasu, myślę, że jak micha będzie dopięta to tragedii być nie powinno
to tak na luźno ode mnie, jak ja to widzę - 7tyg poświęcić jeszcze na masę, na pewno na slinie tyle nie będę leciał, a więc na koniec wpadnie jakaś inna zabawka, no i potem już ostatnie 8 tyg przed wyjazdem - redukcja.
oczywiście wszystko z Przemkiem przeanalizujemy,ale jakby ktoś z Was miał jakieś ciekawe sugestie to chętnie posłucham