Oj tam, oj tam.
Z koleżanką łączą mnie na tyle bliskie stosunki, że nie musiałbym jej wieźć do lasu i karmić komary swoją (i jej) krwią. Śmiało mógłbym zaprosić ją na kolację ze śniadaniem.
Takie życie. A jak się ma 42 lata to prowadzenie terenówki i forsowanie półmetrowych kałuż daje więcej radości od obściskiwania się z kobitami. I trwa zdecydowanie dłużej.
Wczoraj trening na grupie. Wyraźnie lżejszy po Deep6
Sporo TGU - w tym "na pusto", ale z pełnym przypięciem.
Sporo "martwego swingu". W porywach do 3 x 15 rep. Męczy. Ćwiczyłem z kulą KB40
Sporo ciężkiego swingu jednorącz. Na 100% techniki - mało powtórzeń. Miało być ciężko i okazało się, że kula 40 kg jakaś taka lżejsza się zrobiła. Czułem, że latała tak jak powinna. Wcześniej, na dogrzanie, robiliśmy bottom-up press i w przypływie pychy zarzuciłem (i utrzymałem) kulę KB40 w pozycji bottom-up. Aż się przestraszyłem swojej pychy.
Korci mnie spróbować w domu z Bestią.
No i na koniec spacery farmera z niesymetrycznym obciążeniem, powoli i dostojnie. Dobrze było. Mam dzisiaj chęć na poprawkę po południu.