Od rana zapieprzam... przy komputerze. Nie ma o czym pisać.
W skrócie.
Siłownia samoobsługowa. Myślałem, że więcej socjopatów wpadnie na taki pomysł. Okazało się, że byłem tylko ja, jakaś panna i przez pierwsze pół godziny dwóch chłopaków. Zmyli się około 23:45. No i dwie sprzątaczki. I już wiedziałem, że nikt nie poda sztangi. Dlatego rozgrzewkę robiłem sobie na normalnej ławce, a do zasadniczej części programu szykowałem sobie stanowisko w podporach. Największy problem to przenieść sztangę nad hakami. W płaszczyźnie poziomej minimum 10 cm w pionowej 15. No i to wszystko trzeba było zaczynać z takiego marnego kąta, że nijak nie można się było zaklinować.
Oczywiście kombinowałem jak koń pod górę.
Testowo podłożyłem się pod to ustrojstwo na 125 kg. Efekt był taki, mało nie urwało mi łba. Ślepa uliczka. Kilogram więcej i nawet bym nie ruszył.
No to skonstruowałem Batmobile'a (miałem do dyspozycji wszystkie ławki na siłowni
)
Ta konstrukcja pozwoliła mi wycisnąć "bezpiecznie" 130 i 135 kg, ale to ostatnie to z takim bólem dupy (i oderwaniem od ławki), że uznałem iż nastał koniec. Zresztą 135 wyciskałem o godzinie 0:07 2016-01-01. I po ptokach.
Wiele rzeczy poszło źle. Żarło, żarło i przestało. Tak bywa. Potem (kiedy?) napiszę coś więcej.
Plan jest taki, że kupię sztangę na obciążenie 28 mm do szkolnej siłowni. Będę miał 120 kg obciążenia. I codziennie przed, w trakcie, zamiast, po pracy uwalę się i zrobię kilka, kilkanaście serii wyciskania. Bez parcia na wynik, 70-80% ze 135 kg. Co tydzień trochę dołożę. Raz w tygodniu zrobię trening ciężkich ciągów. Muszę trochę odpocząć, a najlepiej odpoczywa się z kettlami, w lodowatej wodzie albo przy gorącej kobiecie (nigdy te trzy czynniki nie wystąpią równocześnie
)
To będzie priorytet. Duże kule +
wytrzymałość siłowa.
Chcę mieć w treningu więcej takich ćwiczeń jak drążek i np. spacer farmera. WL stanie się ćwiczeniem towarzyszącym, a ciągi po prostu muszą być. No i chyba się zapiszę na dychę 30 stycznia. Ale najpierw trzeba by się rozruszać, a ja straciłem serce do biegania.
Suma sum: konkurs WL150 nie poszedł mi zupełnie. A najgorsze, że dopiero finał mnie upokorzył. I jeszcze mam kilka życiowych dylematów. Żyję jak jakiś wampir. Sylwester na pustej siłowni... Chore. Generalnie to wszyscy mają wyj**ane na mojego Sylwestra. Nie piję, nie żrę, nie tańczę - nie ma sensu zapraszać mnie na żadne imprezy.
A najgorzej, że mi z tym dobrze. Jeszcze popiszę. Praca wzywa. Młody jest. Dobrze, że na Trójce kawał muzyki dzisiaj dobrej.
Jeszcze popiszę.
Zmieniony przez - MaGor w dniu 2016-01-01 21:50:28