SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

"DT Xzaar. Triathlon, cel Double IronMan 2017"

temat działu:

Po 35 roku życia

słowa kluczowe: , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 768258

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
FighterX Moderator
Ekspert
Szacuny 24264 Napisanych postów 25218 Wiek 35 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 1020286
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 162 Napisanych postów 1911 Wiek 46 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 22953
Marcin jesteś mega kozak Gratuluję

"If you want to spend hours at the gym every week that’s cool, you can.
Or you can focus a bit each day on only the most important and impactful exercises, so you still have plenty of time and energy left to get out there and enjoy LIFE"

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 555 Napisanych postów 6412 Wiek 45 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 57352
xzaar77
Dystans byl 1900, a ja mam na liczniku 2800 ;)


Ja pier... jesteś Kozak Marcin, spróbuj jednak coś z tym zrobić bo w Malborku napływasz 6km

PB:
IM 140.6 Poznań 25.06.2017, 12:48:33 / IM 70.3 Gdynia 07.08.2016, 5h:23min:57s / JBL Triathlon Sieraków 28.05.2016 1/4 IM, 2h:33min:54s / Otyliada 12/13.03.2016 15km, 6h:28min / III PKO Maraton Rzeszowski 04.10.2015, 03h:55min:51s / Półmaraton Rzeszowski 06.04.2014, 1h:53min:03s / Trening 08.06.2017, 10km 47min:43s / Łańcucka Piątka 5km 11.06.2016, 22min:45s

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51564 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Jak tak dalej pójdzie to dla Marcina stworzą specjalną grupę, która będzie startowała przed PRO..jedno-osobową Motywuje i zaraża. Na Hawaje to go zaproszą/poproszą o udział w zawodach jak zobaczą ile osób już wciągnął Nils Frommhold był pierwszy, ale 10 lat zajęło mu przeskoczenie z pozycji 15-tej na tą z wczoraj. Ja Marcinowi daję jeszcze 5 i będzie w tej grupie która pierwsza wchodzi do wody.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 550 Napisanych postów 7987 Wiek 47 lat Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 99207
Latajacy Holender, zemsta rowerzysty, defensywny biegacz..

Pierwszy, historyczny Ironman 70.3 Gdynia juz za mna. Nogi jeszcze bola, ale za chwile pozostana juz tylko wspomnienia, te w pamieci i te przelane w slowo pisane. Ze wszech miar udana impreza, ciesze sie ze bylem czescia tworzacej sie historii IM w Polsce, ale czy wroce na te zawody za rok, pewnosci nie mam w tej chwili.

Wiele pisalem o ostatních dniach przed zawodami, teraz wiec juz tylko w skrocie. Genialnie zorganizowane expo, szybki odbior pakietow, odprawa techniczna – gdzie szczegolnie podkreslano zasady plywania – zawracamy na czerwonych bojach I ZAGLOWCU. Pakiet korzystny, dobra torba herbalife, maly, zgrabny plecak Ironman, dobrej jakosci pasek na numer startowy i drobiazgi. Do tego na mecie sliczny pamiatkowy medal i swietna koszulka finishera. Gdynia trzyma tu palme pierwszenstwa w Polsce bezdyskusyjnie.

Woda..

Plywanie zaplanowano w falach, ja startowalem w grupie zielonej, ktora w calosci stanowila tylko jedna kategoria wiekowa, zawsze najliczniejsza w triathlonie, M35-39. Pogoda niezla, stan morza komfortowy, woda przyzwoicie chlodna. Stoimy na lini startu a prowadzacy przypomina, plyniemy mijajac zolte i czerwone boje lewa reka, zawracamy na czerwonych bojach I ZAGLOWCU. Doskonaly systém z mata startowa na brzegu, wiec nawet wchodzac do wody z tylu, minute, dwie po pierwszej grupie nie tracilo sie czasu. Pralka na poczatku solidna, ale mnie juz nie wzrusza. Nauczylem sie juz jak walczyc o przetrwanie, nie panikuje, zreszta mnie wszyscy szybko oplywaja i zawsze mam duzo wody wylacznie dla siebie. Plyne wiec sobie komfortowo, wolno i majestatycznie jak zawsze. Grupa juz daleko, a ja widze coraz blizej ZAGLOWIEC. Cholera miala stac miedzy czerwonymi bojami, a stoi za nimi, taki detal, oplynac trzeba, tylko koszmarnie dlugie te pierwsze 900 metrow ;) Plyne i boje sie czy nie pomylilem statku, bo nikogo w zasiegu wzroku.. chyba nie pomylilem, bo te dalej to masowce i nie maja masztow ;) Powrot z delikatna fala, plyne bezbolesnie ale psyche bombarduja mi zolte czepki – jak pendolino mija mnie kolejna fala, fajnie, juz mi nawrzucali 10 minut a ja jeszcze do brzegu mam daleko ;) Uklad fal i moje doskonale plywanie sprawily, ze z wody wychodzilem w ogonie calej stawki zawodow, a moj czas plywania daje mi miejsce powyzej 1600, fajnie nie ? ;) Wychodze z wody, zerkam na zegar i o malo nie doznaje zawalu serca, 49 minut, 5 gorzej niz rok temu, a mimo ze siermieznie, to jednak plywam kur.. lepiej niz rok temu. Zalamany, zdruzgotany lece na rower.. Pozbieralem sie mentalnie z tej plywackiej kleski dopiero po zawodach – gdy spokojnie odczytalem z zegarka ze przeplynalem 2800 metrow zamiast 1900. Jak ? Troszke nadal zygzakuje, ale juz nie tak by nadlozyc taki szmat drogi. Pogadalem chwile i juz wiedzialem. Otoz ZAGLOWIEC nie stal na kotwicy tylko dryfowal, wyplywajac w morze poza linie czerwonych boi nawrotowych. Widzac to nawodni sedziowie i ratownicy skierowali zawodnikow do nawrotu na boje, ignorujac ZAGLOWIEC. Tyle ze ja w fali nie plynalem, tylko sam, jeden i z tylu. I nikt sie mna nie zainteresowal.. a finalu pewnie sie juz domysliliscie ;) Prawdopodobnie jako jedyny, a z pewnoscia jeden z nielicznych oplynalem ZAGLOWIEC nadkladajac kilkaset metrow ;) Przedmiotowy okret stanowi teraz temat goracej dyskusji na forum, ale mnie to w sumie lata :) Minut nikt mi nie odda, wiec nie ma o co bic piany.. morskiej ;)

Szosa..

Zly jak osa lece do strefy rowerowej. Na razie nie jestem w stanie liczyc, tak mi skoczylo cisnienie, biegne wiec, zdejmuje pianke, przekladam zegar. W strefie pianka do konca sio, skarpetki, a poniewaz jestem wierny tradycji, to sobie usiadlem do tej czynnosci. Jestem w dupie o 10 minut na plywaniu, wiec co mi za roznica jak zrobie z tego 11 ;) Wszystko na wesolo, bo wszystkie harpagany juz jada rowerami a w strefie sami turysci tacy jak ja ;) Kolega obok ma nawet laweczke kolo rowerku, wiec postanawia zjesc kanapke, bo wygodniej niz na rowerze.. na szczescie nie mam kanapek, wiec biore Zuzke i lece. Jeszcze tylko belka, majestatyczna procedura wsiadania na rower i jade. Ruszam delikatnie bo jest kostka, pozniej 3 zakrety. Jem zel, poprawiam drugim, popijam ISO. Po namysle laduje trzeci zel i jeszcze ISO, bo wprawdzie jeszcze nie licze czasu, ale juz mam w glowie PLAN. Ta koszmarna strata na plywaniu raczej nie pozbawi mnie zyciowki, ale ja mam target, konkretny czas do zrobienia, bo sie zadeklarowalem. Zmiana w taktyce jest prosta – jade ile wlezie i ile dam rade, a martwil sie bede pozniej na biegu :) Trasa kiepska, ale nie pada, jade wiec na wariata nieco. Wieczorem przy piwie kolega mnie rozgryza i moj misterny plan staje sie wiadomy opinii publicznej. Ja specjalnie plywam jak ostatnia lajza, by sobie pozniej powyprzedzac... ;) Ech, gdyby tak bylo.. Jade i wyprzedzam. Mnie tez wyprzedzaja czasami, ale wiekszosc z tych atakow kontruje, z niektorymi nie probuje nawet walczyc, widzac roznice predkosci. Trase znam i wiem ze bedzie masakra na punktach odzywczych, mam wiec 3 swoje bidony i pelna torbe zeli, nic nie bede bral od wolontariuszy, szkoda zdrowia i sekund. Powoli dojezdzam do Rumii, tam jest wielki punkt odzywczy i punkt kibicowania, telebim, scena, masa ludzi i spiker uzbrojony w lornetke, a poniewaz znamy sie dobrze juz z 500 metrow slysze jak sie wydziera wszem i wobec, z nazwiska obwieszczajac, ze jade. No to jak tak, to trzeba szybko ;) Mialem wolne pole akuratnie wiec przelecialem przez szpaler na wariata, cieszac sie ze nie ma tego wiecej, bo chyba bym umarl ;) Lans byl i dopalenie mocy od kibicow tez, wiec ciesze sie ze pojade tu jeszcze 3 razy. Jade w sumie bez historii, ogladam paskudne szlify, bo wypadkow bylo kilkanascie, widze mase osob zmieniajacych detke. Tak konczy sie ladowanie opon pod limit.. Ja jade na 7 bar – na wszelki wypadek, gdyby jednak padalo. Czas mija szybko, jade komfortowo, niemal cala trasa serce 149-151 bpm. Wyjatki to podjazdy na estakade, ktore robie na twardo i na stojaca, by tylek sobie odpoczal od siodla. Nawrot w Gdyni to znow kosmos, tysiace ludzi, wrzask i zgielk, widze ze zawodnicy sa w szoku. Ja to znam z innych imprez, ale jestem rownie zachwycony, geba smieje sie sama a na drugie kolo wyjezdzam szybciej. Caly czas laduje zele, przelewam sobie iso do gornego bidonu na kierownicy, nie pije wody. Czuje ze grzeje i juz wiem ze zamiast obiecanych 22 stopni bedzie upalnie. Gdzies na 70 kilometrze doganiam kolege, za chwile drugiego i trzeciego – tych, z ktorymi mam ambicje wygrac. Ciesze sie bo odrobilem strate z wody plus ich przewage w postaci umiejetnosci plywania, wiem ze jesli dojade przed nimi do T2 to juz mnie dostana. Przyspieszam, ale zaraz zwalniam bo czuje czajace sie, na razie gleboko schowane skurcze, nie bede ryzykowal. Spokojnie dojezdzam ponownie do Gdyni, koncze rower, bezpiecznie i w calosci, czego niestety wiele osob powiedziec nie moze, w tym nasz kolega Marcel. Nie wiem o tym, wypatruje go na rowerze, ale pewnie przegapilem, a zona zwyczajnie zapytana – klamie, ze nie wie ( moja zona ). Juz wiedziala ze Marcel mial wypadek i defekt, ze juz nie jedzie, ale boi sie mi powiedziec, boi sie ze pojade na trzecie okrazenie szukac Marcina. Chyba dobrze, ze mi nie powiedziala.. 92 km trasy przejezdzam w 2h42‘, jestem zadowolony, pojechalem swoje i poprawilem swoja pozycje w rankingu zawodow o dobre 600 miejsc.

Biegne..

Zostawiam moj dzielny rowerek, biore okularki i lece na trase. Okularki a nie czapke, bo chyba nie ma slonca. Szkoda ze decyzje podejmuje majac na glowie kask, a gdy sie orientuje co zrobilem, juz jestem poza T2. Slonko wali z nieba strasznie, a ja mam, owszem, okuláry, ale mam tez gola glace slicznie wyeksponowana na emisje UV ;) Bieg rozpoczynam szybko, jak zawsze, nogi po rowerze chca sie krecic szybko, nie walcze z tym, bo raz wiem ze sie to samo ulozy, a dwa, pierwsze 2 km biegnie sie w wielotysiecznym szpalerze kibicow, trzeba robic dobre wrazenie ;) Zjadam zel, popijam, lece i staram sie wygladac na mocnego ;) Ciesze sie i pozdrawiam znajomych, chyba wszyscy mieszkajacy nadal w Gdyni znajomi sa dzis na trasie, jest mi niezmiernie milo i jestem dumny. Oczywiscie jest tez cala banda przyjazdna, ktora jezdzi z nami wszedzie, jest Adas z forum z dziewczyna, przyjechali specjalnie, jest wiecej osob z forum, praktycznie co kilkaset metrow mam swoje osobiste wsparcie i czuje sie wyjatkowo dzieki Wam. Dobiegam do pierwszego z trzech podbiegow na Swietojanska – kilometrowy podbieg najwazniejsza ulica Gdyni, w ogromnym tlumie i tumulcie kibicow, ktorych chyba ogarnal jakis szal. Wiem ze teraz ustali sie moje tempo i puls, a ja zaczynam liczyc. Kalkulacja wypada niezle, do zadeklarowanego czasu potrzebuje spokojnego biegu ponizej 1h50‘. Z kolei moi cichy cel 5h15‘ jest dzis nierealny do osiagniecia, za duzo stracilem w wodzie. Licze, ze nawet biegnac na ostro zabraknie mi 3,4 minut, a nie wiadomo czy nie strace wiele wiecej zajezdzajac sie i nie wytrzymujac tempa. Postanawiam, nie ryzykuje, biegne po 5h28‘ – dzieki temu bede mial przyjemnosc z ostatniego etapu. Mijam urzad miasta, tam wisi ogromny zegar, pokazuje tez temperature – 32 stopnie na pierwszym okrazeniu. Pieknie, a mialo byc pochmurno, deszczowo i rzesko ;) Zbiegam w dol do morza, powietrze stoi, czuje sie wyjatkowo dobrze, tak, jakbym wlasnie wyszedl z domu i zaczal biec, jakby nie bylo plywania i roweru. Wiem juz ze zrobilem perfekcyjne ladowanie weglami i idealnie jadlem i pilem na rowerze, z tej strony juz nic mi nie grozi. Oby wytrzymaly nogi i miesnie. Biegne sobie lekko, w okolicy 5min/km – zbiegam szybciej, podbiegam delikatnie wolniej. Ciesze sie bo mam zapas 13 uderzen serca, moglbym pobiec szybciej, ale boje sie ryzykowac. Duzo wyprzedzam, ale tez calkiem sporo osob wyprzedza mnie. Ludzie juz ida – to Ci co przeliczyli sie na rowerze i Ci, co uciekaja przed treningami w samo poludnie, w slonku i upale. Korzystam z kazdej stacji z woda, z wezy i kurtyn, wolontariuszkom zabieram 5 litrowy baniak z woda, ku uciesze kibicow i akurat biegnacych wkolo mnie zawodnikow - zawartosc baniaka laduje na naszych glowach, mamy zabawe i lecimy dalej, wiekszosc jeszcze czuje sie dobrze. Widac po ludziach kto jest z wczesniejszych fal i robi 2 czy 3 kolko, upal robi swoje i mimo ze twardziele cisna, to widac jak boli. Biegne bulwarem, znow tysiace kibicow, celowych i przypadkowych. Ludzie sa zadowoleni i smieja sie, nikt, doslownie nikt nie narzeka ze nie mozna przejsc, ze zablokowano cale centrum miasta, jest sielanka. Dzieciaki sa szczesliwe bo organizator rozdaje tysiace przyrzadow do robienia tumultu, zgielk jest nie do opisania. Przybijam dziesiatki malych piatek i ciesze sie, bo dzis nie gonie do upadlego i mam na to czas. Pierwsza petle koncze komfortowo, podobnie druga, ale juz czuje nogi i wiem ze bede mial jeszcze swoja porcje bolu. Zaczyna sie kolo 16 km, boli pieta i rozciegno, bola miesnie, pali mnie skora na glowie i karku. Szybko przychodzi doskonale znany kazdemu kto troszke biega zwyczajny bol zmeczeniowy, kazdy krok to uklucie, biegne i mysle sobie jak dobrze, czuje ze zyje. Krok, krok, bol, bol.. Jest tylko 5, za chwilke 4 km do mety, nic zlego, bardzo zlego juz sie nie stanie, jak mnie zaatakuje kryzys, to tyle to dojde lub sie doczolgam. Martwi mnie tylko ze nie wyprzedzam Marcela, a wedle swoich obliczen powinienem go na 3 petli dublowac, albo przynajmniej mijac sie na odcinku dwukierunkowego biegu. Nadal nic nie wiem, „bo nie chcialam Cie martwic“. Zaj**iscie. Metry uciekaja, zaraz bede slyszal strefe mety. Kontrola czasu, mam do roztrwonienia 2 minuty, wiec pelna celebra, dzis nie bedzie wariackiego sprintu na koniec. Dobrze, bo wszyscy sa przy mecie, moge kazdemu podziekowac, odwdzieczyc sie choc tak za to ze znow stali dla mnie tyle godzin w upale. Nogi juz nie bola, bo slysze juz strefe mety, zaczynam taktycznie robic sobie miejsce, uciekam wolniejszym, odpuszczam szybszym i mam przed i za soba dobre 15 metrow luzu. Juz startowalem w Gdyni i wiem jak bedzie ;) Jak bede sam, dostane imienne powitanie na mecie i swoja wlasna, malutka porcje owacji od kibicow, tylko dla mnie ;) Dostalem jedno i drugie, podziekowalem publicznosci, pieknie sie uklonilem i przekroczylem linie mety. Pierwsze zawody serii WTC za mna ! Czy kiedykolwiek ukoncze te najwazniejsze, w Kona ? Nie wiem. Ale wiem ze jestem dzis blizej niz rok temu, choc wciaz jeszcze bardzo, bardzo daleko. Z takim plywaniem jak obecnie nie ma szans, wiec trzeba przestac mowic o progresie, tylko ten progres zrobic ;) Zawody ukonczylem w 5h28’04“ idealnie realizujac cel, ale zupelnie nie realizujac taktyki. Musialem improwizowac i udalo mi sie, ciesze sie bo to swiadczy o jakiejs tam dojrzalosci i umiejetnosci reagowania na przeciwnosci. Na biegu przesunalem sie o kolejne kilkaset pozycji w gore rankingu i zmiescilem sie chyba w pierwszych 35, moze 40% zawodow. To nie ma wielkiego znaczenia, ale pokazuje ze mimo iz caly polski triathlon szybuje w gore z wynikami, to ja nadazam za stawka i na jej tle pne sie w gore odrobinke szybciej, co mnie raduje i dopinguje do pracy.

Moj sezon powoli sie konczy, zostal mi tylko start zycia w Malborku. Zaczynam sie bac, bardzo. Wczoraj konczylem zmeczony, nie zabity, nie upodlony, ale zmeczony. Dystansu razy dwa nadal nie jestem w stanie sobie wyobrazic i przeliczyc na bol, pot i zmeczenie. Boje sie bardzo, ale mam swoja wunderwaffe. Mam swoich kibicow, rodzine, przyjaciol i znajomych, beda ze mna i nie wolno mi ich zawiesc. Mam w zapasie jeszcze taper, ktorego w sezonie nie uzywalem. Bede wypoczety, moze nieco niedotrenowany, ale na pewno nie zmeczony. Jesli bede tez zdrowy, wszystko jest mozliwe..

Serdecznie dziekuje Wam za wsparcie, dobre slowa, i Wasza obecnosc na trasie ! Doceniam kazde slowo i kazdy gest, nie jestem w stanie w slowa ubrac mojej wdziecznosci. Ciesze sie, ze wiele osob probuje, albo przynajmniej mysli o tym by posmakowac triathlonu czytajac moj dziennik. To piekne polaczenie trzech swietnych dyscyplin, a kazde z Was, ktore sprobuje za moja namowa bedzie moim wielkim osobistym sukcesem.

Fotki wrzuce pewnie za kilka dni, gdy splyna do mnie od znajomych. Dzis nie trenuje, ale przyznam sie ze poplywalem lekko rano ;) Chyba wystarczy tej paplaniny jak na jeden dzien ;)
4

Aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/_DT_Xzaar._Triathlon,_cel_Double_IronMan_2017_-t1018057-s340.html

Cele 2016:

1. Sieraków Triathlon dystans 1/4 IM - http://triathlonsierakow.pl - 28.05.2016 - 02:34:12
2. Challenge Venice dystans IM - http://www.challenge-family.com/challenge-venice/ - 05.06.2016 11:47:48
3. Challenge Poznań ME dystans IM - http://challenge-poznan.pl - 24.07.2016 11:35:22
4. Ironman 70.3 Gdynia - http://ironmangdynia.pl/pl/ - 07.08.2016

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51564 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Pięknie, jakbym tam byl, płynął, jechał i biegł. Jak zawsze wspaniała relacja. Dziękuję. Jesteś Wielki i mylę że kiedyś na zawodach się spotkamy. Odpoczywaj i zbieraj siły ostatnią bitwę w tym sezonie
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 555 Napisanych postów 6412 Wiek 45 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 57352
Króciutko bo muszę lecieć - relacja rzeczowa, wtopa ze statkiem - poważna - i nie ma tu Twojej winy, To co nadłożyłeś jest Twoje i masz zapas na kolejną życiówkę Pozytywnie zazdroszczę i na pewno spróbuję TRI - właściwie to daleko ale już tym żyję. No i trzymam za słowo - przed Malborkiem jesteś w 200% wypoczęty wiem, że sobie poradzisz - jak nie Ty to kto?

PB:
IM 140.6 Poznań 25.06.2017, 12:48:33 / IM 70.3 Gdynia 07.08.2016, 5h:23min:57s / JBL Triathlon Sieraków 28.05.2016 1/4 IM, 2h:33min:54s / Otyliada 12/13.03.2016 15km, 6h:28min / III PKO Maraton Rzeszowski 04.10.2015, 03h:55min:51s / Półmaraton Rzeszowski 06.04.2014, 1h:53min:03s / Trening 08.06.2017, 10km 47min:43s / Łańcucka Piątka 5km 11.06.2016, 22min:45s

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51564 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
z żaglówką konkretnie hehe. Wk*** na maksa musiał być. Poza tym na novyneo, jakbym tam był. Czuł wiatr we włosach

Ciarki były po lekturze, więc bardzo rzeczowa i taka ... hm... prawdziwa.

Raz jeszcze gratulacje
1
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 8 Napisanych postów 194 Wiek 46 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 4983
Pomyśl, jaki czas byś miał gdyby nie ten żaglowiec ?
Jest dobrze, a nawet lepiej bym powiedział
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 452 Napisanych postów 5813 Wiek 45 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 438654
Piękna relacja, jeszcze raz wielkie brawo!

This is the best deal you can get.

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Dziennik Kuby vol. 2

Następny temat

jak to zrobić

WHEY premium