Same zawody juz na chlodno. W Poznaniu bylem odpowiednio wczesniej, wszystko na luzie i bez pospiechu.
W czwartek odbior pakietow, wieczorem bankiet dla zawodnikow PRO i gosci - tu mialem okazje poznac kilka nowych osob, odswierzyc znajomosci z poprzedniego roku, wyludzic kilka porad od zawodowcow ;) Nadzwyczaj chetnie dziela sie oni swoimi wnioskami i zwyczajami, bo tu zasada jest prosta - kazdy ma wlasny rytual i powtorzenie po kims wcale nie gwarantuje sukcesu. Ucieklem wczesnie, bo mialem potezne zaleglosci w ilosci snu ;)
W piatek wiekszosc dnia na malcie, krecilem sie, spotykalem, odwiedzalem. Triathlon dzieci - czad ! Wieczorem doskonaly koncert, Ray musial sie w jakis sposob dogadac z Collinsem bo ma prawo do pelnego repertuaru Genesis, dzieki czemu co utwor - to mega hit. Duzo jedzenia, kilka piw, pelne nawodnienie. Tu dwa slowa o odzywianiu - zastosowalem pelne wyplukanie glikogenu i maksymalne nawadnianie i ladowanie w ostatnie dwa dni. Wage udalo mi sie sciac do 88 kilogramow, by w dniu startu na pelnym ladunku miec 93. Po zawodach wieczorem - 90. Sprawdzilo sie genialnie.
Sobota to zawody, wczesnie musialem byc w strefie, bo otwarta byla do 7.30 - rano startowaly sprinty. Ja startowalem dosc pozno - o 9.50 i w zwiazku z tym zjadlem dwa sniadania, 1200 kcal rano w domu i 600 kcal godzine przed startem.
Same starty w falach po niespelna 300 osob, w wodzie luzno na dystansie, ale pralka na poczatku koszmarna. Pralka, bo juz nie plywam w ogonie tylko w koncu glownej grupy, wiec na poczatku walka o pozycje na smierc i zycie ;) Ciezkie przezycie, ale juz nie nowosc, wiec nie ma problemu. Zakladalem poplynac "zwawo ale luzno" - i wydawalo mi sie ze w ten sposob naplywam okolice 30 minut.. Naplywalem 35 i bylem delikatnie mowiac rozczarowany.. Przeszlo mi wieczorem, gdy w gronie zawodnikow przy piwku analizowalismy start, nikt nie poplynal na swoje mozliwosci i cos bylo na rzeczy z falami i pradem po nawrocie, choc ja przyznam ze czulem jedynie kolysanie, oporu nie.. mam za male doswiadczenie pewnie, pozatym nie jestem stylista tylko plywam silowo, trudniej wychwycic niuanse. W kazdym razie, na treningu udawalo mi sie na jeziorze robic 1500 metrow ponizej 30 minut, a w Poznaniu wyszlo 35 - bieda ;) Z wody za to wypadlem na pelnym luzie, z niskim tetnem - nie tak jak wychodzilem rok wczesniej, gdy po zmianie trybu w zegarku wskakiwalo HR 180 ;) Zaliczylem za to klasyczna, spektakularna glebe na wyjsciu z wody ku uciesze publicznosci - problem z blednikiem przy zmianie pozycji z horyzontalnej na wertykalna ;) Ma sie ten talent, nie zachwycilem wynikiem, to inaczej zyskalem sobie uwage publiki ;)
Dobieg na rower dlugasny i pod straszna gorke, ale ja lubie pod gorke i juz mialem kilkanascie pozycji do przodu, a jeszcze nie dotknalem rowerka. Sam rower mialem jechac bardzo mocno, tzn na 85% hrmax - bo mam takie cos ze ustawiam sie na rowerze na 140 bpm z automatu. Mialem pojechac na 150-155 tym razem. Start od belki byl z gorki, wiedzialem i mialem na Zuzce twarde przelozenie, wiec jak wsiadlem - od razu szybko. Zazwyczaj rower rozpoczyna sie od uzupelniania plynow i jedzenia - wiedzilalem jednak ze jest fajny zjazd, dwa zakrety po 90 stopni i pozniej dlugasna prosta - wiec wykorzystalem ten zjazd na maksa i zjadlem dopiero chwilke pozniej. W efekcie - kilkadziesiat pozycji do przodu ;) Po obraniu kierunku na Kostrzyn zjadlem zel, popilem polowa bidonu wody z miodem, cytryna i sola i ogien. Wiedzialem ze bedzie pod boczny wiatr, krecilem mocno, a jechalem okolo 38-42 km na godzine. Jedna, druga piatka.. mysle sobie co jest, to co ja pojade jak zawroce i bedzie z wiatrem ? Pod delikatne gorki jechalem 30 km/h, trzecia piatke pojechalem w 7:42.. Masakra. Czar prysl po nawrocie :) Wiatr tak naprawde byl zmienny, z naciskiem na wschodni i mnie sie tylko wydawalo ze jade pod wiatr, dopiero po nawrocie poczulem, co to sciana wiatru. Trasa glownie z gorki, a ja jade 30 km/h, delikatne podjazdy, a ja 27.. i wiecej nie moge ! Koszmar, ale wyprzedzam caly czas, wiec cos na rzeczy jest. Aby dac z siebie wszystko, z grubsza liczylem mijane na rowerze osoby. Niestety w okolicach 210 z przeciwka jechal przyjaciel prowadzacy auto z zegarem przed liderem, darli sie z auta do mnie ze mam zap*****lac, odkrzyknalem ze przeciez wlasnie ich doganiam.. i zgubilem rachube ;) Ostatecznie wycisnalem 295 czas roweru na 1400 osob ( w wodzie powyzej tysiaca ) i calkiem jestem z siebie dumny w tej materii. Dodatkowo potwierdzilo sie zdanie mojego kolegi ze na plaskich trasach powinienem sie poprawic znaczaco dzieki moim warunkom - i plan w tej dyscyplinie jest prosty, jezdzic za rok bardzo szybko jak na amatora. Jak szybko nie wiem, ale znaczaco szybciej niz obecnie - tu sie sprawdza moja ulubiona filozofia treningowa - im wiecej pracy wloze, tym wiecej wyjme. Cala zima bedzie pedalowana, lacznie z wyjazdami w cieple gory. Rower minal mi bardzo szybko, bo to tylko 40 km. Zejscie jak zwykle, niemal z gleba :) To juz drugi raz aplauz publiki, a jest jeszcze bieganie ;)
Zmiana T2 szybka jak na mnie, ale dluga strefa wiec strata czasu spora. Przy wybiegu moja stara sztuczka, musze cos namieszac w zegarku bo nie bylbym soba :) W Sierakowie poleciala pauza w wodzie po 7 minutach, tym razem po rowerze wybiegajac na trase zamiast zmienic dyscypline na bieg, wylaczylem aktywnosc :) Szybko odpalilem czyste bieganie, w towarzystwie k***owania na czym swiat stoi ku.. TAK ! Uciesze publiki ;) Trzeci raz ;) Chyba dostane nagrode dla maskotki zawodow ;) Sama trasa biegowa genialna, juz ja opisywalem, piekna petla wkolo jeziora maltanskiego, jedna niepelna 5 km i druga pelna, 5,4 km. Wiedzialem ze mam jakies 4 minuty z ogonem na przemyslenie tego co dalej - po rowerze zawsze ruszam szybko by nogi rozbiegac i lubie to, bo kadencja z Zuzki przenosi sie na bieg i lece niemal. Normalnie tu miala byc kalkulacja - gdybym dobrze poplynal i pojechal - tu mialem przeliczyc czy mam szanse na atakowanie 2 godzin 30 minut. Po plywaniu i tej koszmarnie dlugiej T1 i T2 szans nie bylo.. Ale byl cholerny niedosyt, a do tego nogi chcialy, bardzo chcialy biec. Poszedlem sam z soba na kompromis, ze pobiegne sobie zwawo, ale w tlenie. Wyprzedzalem, ciagle wyprzedzalem, nawet nie liczylem - liczylem co innego, na calym biegu mnie wyprzedzilo 13 osob. Po wbiegnieciu w strefe mety zwariowalem zwyczajnie, ludzi masa, ryk, AC/DC z glosnikow.. pobieglem szybciej, i gdy juz bylem na drugim kolku zal mi sie zrobilo zwalniac.. Pobieglem wiec drugie kolko szybciej, trzymajac sie 165-170 bpm - mialem zapas 10-13 uderzen ale bardzo balem sie o nogi - rozciegno i biodra, bo jeszcze dwa starty. Ostatecznie pobieglem drugie kolo w 22 minuty, 10 km w 44 z ogonkiem i calosc w 47 - bo na mecie tym razem celebra. Pajacowanie, machanie, piatki i wszystko na co zawsze mialem ochote, ale zal mi bylo sekund. Przepuscilem jeszcze jakiegos pana z dzieckiem na reku - niech maja tasme dla siebie. Ogolnie swietna zabawa. Moglem pobiec nieco szybciej ale nie pobieglem wiec sie nie liczy ;) Za to nabiegalem 181 czas biegu i pierwszy raz w triathlonie jestem w pelni dumny ze swojego biegania.
Koncowy czas 2:45:14 - taki odnosnik na przyszlosc, to pierwsza olimpijka w zyciu - wiec rekord zyciowy tak czy siak ;) Tym razem nie bedzie rzewnie i wzniosle, bo to byl rzemieslniczy start, bez fajerwerkow, bez kryzysow, umierania, upadkow i powstawania z kolan. Takie nic, wszedl do wody, przeplynal, pojechalem rowerem, przebiegl i juz. Nic nadzwyczajnego mnie nie spotkalo, nabralem doswiadczenia, i powtarzam, bardzo dobrze pobieglem po rowerze zrobionym na maksa. To bieganie bede pamietal dlugo, bo gdy robilismy zdjecie z Kacprem, ktore widzieliscie wyzej, powiedzial mi ze wczoraj to ladnie bieglem, bo ogladal, i wydaje mu sie ze bylo szybko ? Ciesze sie bardzo, bo faktycznie udalo mi sie znalezc swoj rytm i krok i na filmie moje bieganie wyglada lekko mimo wagi ciezkiej ;) Bede chcial za rok jeden raz wystartowac na tym dystansie i to z jasnym celem - ponizej 2:30 - tylko z takim czasem bede zadowolony. Bezcenne za to wspolne swietowanie z kibicami, innymi zawodnikami, rodzina i przyjaciolmi. Bylo mega, jak zawsze.
Najwazniejsze dla mnie - jestem w miare zdrowy. Nic nie bolalo w niedziele, nic nie boli dzis. Do tego stopnia dobrze sie czuje, ze wybieram sie zaraz na ostry spinning - by rozkrecic nogi. Skoro tak dobrze znosza obciazenia, nie bede ich go pozbawial. Krotka mocna sesja 60 minut, a ogolnie w ostatnich 6 tygodniach sezonu - masa roweru i plywania i bieganie obciete do 50-60 km w tygodniu. Trzeba szlifowac to co robie slabo, bieganie musi wystarczyc na takim poziomie na jakim jest ;)
Serdecznie raz jeszcze dziekuje za wszystkie mile slowa, wsparcie i konstruktywna krytyke. Jesli cos Was ciekawi, albo denerwuje, piszcze - chetnie wyjasnie kazdy detal z mojej perspektywy. Tymczasem - lece na rowerki :)
Aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/_DT_Xzaar._Triathlon,_cel_Double_IronMan_2017_-t1018057-s340.html
Cele 2016:
1. Sieraków Triathlon dystans 1/4 IM - http://triathlonsierakow.pl - 28.05.2016 - 02:34:12
2. Challenge Venice dystans IM - http://www.challenge-family.com/challenge-venice/ - 05.06.2016 11:47:48
3. Challenge Poznań ME dystans IM - http://challenge-poznan.pl - 24.07.2016 11:35:22
4. Ironman 70.3 Gdynia - http://ironmangdynia.pl/pl/ - 07.08.2016