SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

"DT Xzaar. Triathlon, cel Double IronMan 2017"

temat działu:

Po 35 roku życia

słowa kluczowe: , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 771124

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 276 Napisanych postów 4714 Wiek 54 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 69533
Ale ten Lech musiał smakować.Brawo za całość.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 5 Napisanych postów 190 Na forum 13 lat Przeczytanych tematów 4733
Gratulacje i małe pytanko co do pływania, czy faktycznie przepłynięty dystans to 3km. czy to błąd GPS, bo nie chce mi się wierzyć, że nadrobiłeś ponad kilometr.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 550 Napisanych postów 7987 Wiek 47 lat Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 99207
kerad37
Ale ten Lech musiał smakować.Brawo za całość.


Bezalkoholowy, ale smakowal jak najlepsze piwo swiata, marzylem o nim od 5 kilometra biegu ;)

luk1166
Gratulacje i małe pytanko co do pływania, czy faktycznie przepłynięty dystans to 3km. czy to błąd GPS, bo nie chce mi się wierzyć, że nadrobiłeś ponad kilometr.


Tak jak pisalem, mierzylem dyscypliny wraz ze strefa zmian. Lacznie strefa w Gdyni z wybiegiem na belke ma niemal kilometr, dodatkowo przelaczalem tryb juz na rowerze wiec jeszcze pare metrow pojechalem. Stad taki dystans. Po czasie wnioskuje, ze nadlozylem na prawde niewiele tym razem, zreszta nawigowalo sie doskonale ;)

Aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/_DT_Xzaar._Triathlon,_cel_Double_IronMan_2017_-t1018057-s340.html

Cele 2016:

1. Sieraków Triathlon dystans 1/4 IM - http://triathlonsierakow.pl - 28.05.2016 - 02:34:12
2. Challenge Venice dystans IM - http://www.challenge-family.com/challenge-venice/ - 05.06.2016 11:47:48
3. Challenge Poznań ME dystans IM - http://challenge-poznan.pl - 24.07.2016 11:35:22
4. Ironman 70.3 Gdynia - http://ironmangdynia.pl/pl/ - 07.08.2016

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 109 Napisanych postów 3897 Wiek 48 lat Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 76176
Dzięki za wstępną relację... no właśnie to twoje bieganie mi się nie zgadzało . To jest twój ogromny atut przecież!

Podsumowanie I fazy redukcji: http://www.sfd.pl/Redukcja_ze_105kg__podsumowanie_str._170-t966196-s170.html
Rekordy osobiste w Tri:
1/8 IM: 1h23’30’’: Pszczyna 2014 // 1/4 IM: 2h28’59’’: Radłów 17/07/2016 // 1/2 IM: 4h59'40'Lisbon 2018: IM Kopenhagen 2017: 11h48'
Dystans Olimpijski: 2h32'04’’: 5150 Warszawa 11/06/2017

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 550 Napisanych postów 7987 Wiek 47 lat Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 99207
No niestety, wybiegajac na trase mialem szanse i marzylem o lamaniu 5 godzin i 40 minut - zycie sprowadzilo mnie do parteru w stylu Khalidowa, szybko, brutalnie i nad wyraz skutecznie ;) Nie zapominam jednak ze moim oficjalnym celem bylo 6 godzin 30 minut, nieoficjalnym marzeniem - zlamanie 6 godzin.. Trzeba byc wobec siebie szczerym, na dzis - nie stac mnie na nic wiecej.

Aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/_DT_Xzaar._Triathlon,_cel_Double_IronMan_2017_-t1018057-s340.html

Cele 2016:

1. Sieraków Triathlon dystans 1/4 IM - http://triathlonsierakow.pl - 28.05.2016 - 02:34:12
2. Challenge Venice dystans IM - http://www.challenge-family.com/challenge-venice/ - 05.06.2016 11:47:48
3. Challenge Poznań ME dystans IM - http://challenge-poznan.pl - 24.07.2016 11:35:22
4. Ironman 70.3 Gdynia - http://ironmangdynia.pl/pl/ - 07.08.2016

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11149 Napisanych postów 51570 Wiek 31 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Czytam, monitoruję Twoją aktywność i podziwiam. Na prawdę dajesz bardzo dobry przykład tego, że jak się chce to można Dzięki serdeczne i oczywiście trzymam kciuki dalej. KONA coraz bliżej? Do odważnych świat należy więc pewnie to kwestia czasu
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 550 Napisanych postów 7987 Wiek 47 lat Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 99207
Staralem sie by bylo bez patosu i szczerze. Dziekuje Wam za wszystko !

W Gdyni jestem od dwóch tygodni. Prosto z Poznania, po jakże udanym starcie w Enea Poznań Triathlon przenieśliśmy się na Kaszuby. Dużo pływania, niewiele biegania, zero rowerka - tak wyglądało ostatnie 10 dni przed Herbalife Triathlon Gdynia na dystansie 1/2 Ironman. Ponownie więc, podobnie jak w Poznaniu, na starcie melduję się zdrowy, wypoczęty i zregenerowany. Nic, na co można ponarzekać.

Niedziela, dzień startu, poranek.

Wstaję o 5.30 i od razu zjadam śniadanko. Godzinę później wycieczka ładuje się do aut i ruszamy. Nerwów nie ma, samopoczucie doskonałe, pogoda świetna. Sielanka. Melduję się w strefie jako jeden z pierwszych zawodników, powoli uzbrajam przypadającą na mnie skrzyneczkę w niezbędne akcesoria, napełniam bidony. Pożyczam klucz innemu zawodnikowi, pomagam sąsiadce uzupełnić ciśnienie w kołach, rozmawiamy, jest wesoło, optymistycznie, świetnie. Spokojnie wychodzę ze strefy, odnajduję moją ekipę w knajpce na skwerze - mamy rezerwację stolika na cały dzień, moja żona i przyjaciel poruszają się o kulach, będą moi rodzice - przyda się miejsce do wypoczynku. Przebieram się w piankę, zostawiam rzeczy i spaceruję na plażę. Spotykam kolegów z innych imprez i moich ziomków sprzed lat - niesamowite, jak wielu z nich jak ja zakochało się w TRI. Jest doskonale..

Pływanie.

Zbliża się moment startu, a mnie dopadają nerwy. Będę przecież płynął niemal 2 kilometry, z moim fatalnym stylem będzie to droga przez mękę, walka o limit czasowy, wszystko co najgorsze.. Żegnam się z moimi kibicami - do zobaczenia za 6,5 - 7 godzin..
Armata daje sygnał do startu, odpalam komputerek i to już, znów jestem na trasie triathlonu, tym razem na dystansie, który przeraża mnie ale i pociąga. Karnie wchodzę do wody na końcu, kilka kroków, kilka skoków i płynę. Od początku coś jest inaczej niż w Sierakowie i Poznaniu. Nie ma cienia zadyszki, nie ma młócki, doskonale widzę boje i wiem, że przyzwoicie trzymam kierunek. Za chwilę jestem już na długiej prostej na katamaran nawrotowy - płynie mi się doskonale. Oby jak najdłużej czuć się tak dobrze.. Bez kolizji i kłopotów nawracam na katamaranie, za chwilkę kolejny raz na boi nawrotowej na prostą powrotną - otrzymuję uderzenie w twarz - woda w okularkach - ale bez paniki. Wywrotka na plecy, poprawiam okulary, a ktoś ciągnie mnie za ramię - odwracam się - zawodnik który mnie uderzył zatrzymał się by mnie przeprosić ! Jestem w szoku, wiem przecież że nie zrobił tego celowo, po prostu nie mogę uwierzyć w to czego doświadczam. Pozdrawiam Cię serdecznie kimkolwiek jesteś ! Korzystam z tego że i tak tkwię w miejscu, zerkam na komputer, płynę dalej. Nie układa mi się w całość międzyczas, pewnie coś pomyliłem. W oddali widzę bramę - wiem już że dopłynę, a ponieważ widzę za sobą wiele osób - wiem też że zdążę w limicie. Ten ostatni kawałek to najprzyjemniejsze pływanie w open water w życiu. Radość, że największe obawy były bezpodstawne, że się uda, że oto jestem tu i teraz i nie cierpię.. Dopływam na mieliznę, ostatnie 30 metrów już truchtam w wodzie. Wychodzę przez bramę, widzę tłum i słyszę ryk kibiców, spoglądam na zegar i nie chce wierzyć - 45 minut ! Dla innych to powód do uśmiechu politowania, dla mnie - niewyobrażalne szczęście i sukces. Dziękuję w myśli Darkowi i Marcinowi, którzy trenowali ze mną w tych ostatnich dniach, doradzali i korygowali - dzięki nim udało się urwać kilka minut z planu maksimum.. Uśmiechnięty biegnę do T1, cieszę się jak dziecko, rodzi się nadzieja, że będzie dziś pięknie.. Nadal jest doskonale..

T1

Mam czas, truchtam do Zuzi, zdejmuję do końca piankę, mam świetnie miejsce wśród zawodników pro - rowerków już nie ma, pełen luz. Za siatką dopingują mnie żona z przyjaciółką, moi kibice, a ja po swojemu, skarpetki na siedząco, pełen spokój, skupienie - by czegoś nie pomylić. Kończę wizytę w strefie, pozdrowienia do obiektywów, biegnę na belkę, jeszcze moje pokraczne dosiadanie Zuzki, i oto już zaczyna się rowerowanie. Nadal jest doskonale..



Rower.

Już jedziemy, Zuza i ja. Nieś mnie rowerku, nie każ mi zmieniać gumy, bezpiecznie, do celu. Początek po kostce, za chwilę już asfalt, tłumy kibiców, a mnie znów ponosi wyrzut adrenaliny. Gnam - w swojej skali - jak wariat. Kilka skrętów, pierwsza dziura czy studzienka, słyszę że sypią się jakieś metalowe elementy.. Zerkam w tył - zgroza, moje naboje CO2. Przebłysk - pożyczyłem koledze narzędzie, oddał, nie dopiąłem torebki pod siodłem ! Zatrzymuję się, domykam, ręce mi się trzęsą - mam dwie dętki i jeszcze 3 naboje - ruszam dalej. Jedziemy ulicami mojego miasta, a ja przechodzę w zwykły dla mnie trans - wspominam o tym jak jeździłem tędy lata temu, jak wiele się zmieniło. Jadę dość żwawo, staram się jechać sam. Jestem już w Rumi - mijam pędzącego z przeciwka lidera, za chwile jedzie Kacper Adam, krzyczę, ale pewnie mnie nie słyszy. Ronda w Rumi i zaczyna się koszmar. Korek, peleton na dobre 60 osób - jedzie dla mnie troszkę za wolno, ale przebić się nie potrafię. Nie jestem wirtuozem rowerka, nie pcham się, zostaję za grupą, ale już słyszę motocykl - czyli jedzie sędzia, zaraz rozładuje korek. W zegarku alarm kolejnej ukończonej piątki kilometrów - to ważne w kontekście tego co będzie dalej. Jadę lekko ponad 30 km/h, troszkę wolniej niż czuję się w tej chwili. Jadę tak.. dokładnie 4 kilometry ! Sędzia przede mną gwiżdże, krzyczy na zawodników - bez skutku ! Nikt nie reaguje, kierowca motocykla nie jest w stanie wyprzedzić peletonu, wydaje mi się że to jakiś żart. Widzę jak sędzia wymach**e rękoma, jak stara się zrobić cokolwiek, ale nie udaje się aż do nawrotu. Nawrót robię spokojnie, ale pojawia się szansa, otwiera się lewa strona, jest z górki - lecę ! Ciasno i bardzo się boję, ale jadę już prawie 50 km/h i udaje mi się przebić. Wyjeżdżam na płaski odcinek - zadowolony że jadę uczciwie - oczywiście moja jazda ma znaczenie tylko dla mnie, będę w ogonie stawki, ale jednak czuję się teraz dobrze. Trwa to może 5 minut ? Dogania mnie „mój” peleton, połyka mnie jakbym stał w miejscu. Pieprzę to, zwalniam, czekam aż odjadą, jadę swoje. Doganiam znajomo wyglądającą sylwetkę - nie mogę się mylić, Iwonka Guzowska ! Wyprzedzając pozdrawiam, rzucam że za rok widzimy się u nas we Frankfurcie na starcie do IM i jadę dalej. Kolejne piątki kilometrów jadę poniżej 10 minut - optymalnie dla mnie - tak mi się wydaję. Jeszcze kilka razy mijają mnie grupy, ale niech jadą. Ja jadę z numerem 140 - i chcę pisząc później tę relację robić to z podniesionym czołem. Czytając później wyniki roweru uśmiechnę się - ależ jestem cienki w porównaniu z innymi.. Zbliżam się do końca pętli, piję i jem żele, nagle wyprzedza mnie.. Iwonka Guzowska ! Tak się nam poukładało, ze wyprzedzaliśmy się wzajemnie do końca, nie tylko rowerka, ale i biegu. Iwonka robiła mnie zwykle na fragmentach gdzie było delikatnie w górę, po czym po kilku minutach ja doganiałem ją na zjazdach - swoje ważę i to mój atut. Jedziemy dalej, Zuzka niesie, już jest centrum, jestem w szoku. Tysiące kibiców, wrzawa, i oczywiście z daleka słyszę GARNEK MOCY ! Są ! Mam szczęście, byli na obu moich nawrotach na rowerze i na wszystkich pętlach biegu. Rewelacja ! Mijam moich kibiców, żonę, pędzę na drugą pętlę. Od początku jest inaczej, męczę się bardzo by trzymać 30 km/h. Osłabłem tak bardzo.. nie, wieje ! Ależ zaczęło wiać ! Niestety, zaczyna się mój serial błędów. Na siłę próbuję trzymać tempo, męczę się, zaczyna boleć, uda palą. Pociągi są, ale z przeciwka, ogromne peletony, ja jestem w tej części stawki gdzie jadą podobni do mnie „frajerzy” - samodzielnie, dla siebie, nie dla wyniku ale dla satysfakcji. Dobrze mi z tym. Spotykam kilku kolegów - i tu muszę uderzyć się w pierś, 3 razy jadę z kolegami bok w bok, wymieniamy kilka zdań, po czym każdy jedzie swoje. Korzyści raczej nie odnoszę, bo jedziemy zwyczajnie wolno - ale i tak staram się ograniczyć te towarzyskie kontakty do minimum. Nawrót, zjazd, jadę znów sam. Znów doganiam Iwonkę, kilkanaście minut później połyka mnie po raz kolejny i zobaczę jej plecy dopiero na biegu. Męczę się coraz bardziej, tempo siada do ledwo 30 km/h, tyłek boli - wychodzi brak większej liczby długich rozjazdów - uda palą i już wiem, że będę płacił straszną cenę na biegu za swoją fantazję i walkę na rowerze. Widzę w oddali Centrum, wiem że już blisko, wreszcie słyszę GARNEK - lekkie przełożenie, wysoka kadencja, rozkręcam nogi. Zakręt na Świętojańskiej, skwer, belka - dojechaliśmy ! Cali, zdrowi, szczęśliwi, Zuzka i ja. Kochany rowerek, znów niezawodnie do końca. Belka, zaczynam swój show ! Zatrzymanie, wypięcie, pokraczne przełożenie nogi, kuśtykam do strefy. Wydaje mi się, że wciąż jest doskonale..

T2

Bardzo sprawna jak na mnie zmiana. Bez zacięć, bez siadania, oczywiście strefa już pełna rowerków - jestem w ogonie. Pojechałem rower w 2 godziny 50 minut i jestem z siebie dumny, umordowałem się, ujechałem, osiągnąłem fatalny na tle innych czas - ale mam czyste sumienie. Nie krystaliczne, bo te rozmowy towarzyskie.. ale jednak czuję że jestem fair. Zmieniam butki, daszek na głowę i już lecę na bieg. Mam wrażenie, że jest doskonale..

Bieg.

Wrażenie doskonałości opuszcza mnie po 100 metrach biegu. Uda palą żywym ogniem, już wiem, że spaliłem się na rowerze. Skwer, kibice, Maciej, Robert, dzieciaki Macieja, Chuda, cała banda, biegnę i robię dobrą minę do bardzo złej gry. Wierzą we mnie, więc ja też muszę. Jestem przerażony, nie jestem w stanie biec swojego, mijam kibiców i gdy mam pewność że to już wszyscy, ryczę. Zwyczajnie popłakałem się ze złości i żalu nad własną głupotą. Coś jednak przerywa ten mój moment załamania - słyszę dziwnie znajomy dźwięk - zaraz, przecież to Garnek Mocy ! Wycieram łzy, wychodzę do zewnętrznej, wrzeszczę i macham do ekipy GARNKA ! Odżywam, nadal cierpię ale znów mam przynajmniej siłę by walczyć. Wybiegam po raz pierwszy na Świętojańską, w skwar, pod górę, ale i w piękny, budujący szpaler kibiców. KIBICE są cudowni wszędzie, w Gdyni nie było inaczej. Pozdrawiają nas po imieniu, dodają otuchy, piękne dziewczyny w zespołach grają i tańczą, pozwalają na chwilkę zapomnieć o cierpieniu. A cierpię potwornie, człapie w okolicy 6 minut na kilometr, tak będzie do końca. Makabra i wstyd myślę sobie, ale jestem wobec siebie uczciwy, szybko rewiduję zbyt ambitne plany - nowy cel - nie zatrzymam się w biegu ani na sekundę. Nie ważne jaki to da czas, nie zatrzymam się, dla siebie, kibiców, moich bliskich. Muszę mieć cel, muszę mieć coś czego uczepię się mentalnymi pazurami, coś, co mnie zaniesie do mety, która jest tak daleko. Zbiegam do bulwaru, piję, nawrót, biegnę do skweru. Kibice, moi koledzy sprzed lat - same niespodzianki, rozpoznają mnie, krzyczą, Maciek, dzieciaki, a ja cierpię, ale wciąż staram się nadrabiać miną. Każdy krok boli, jestem zrozpaczony, jeszcze 15 km ! Jest moja żona z przyjaciółmi, znów chwilę mi lepiej, znów jest GARNEK ! Ponownie Świętojańska, podbieg, upał, kibice, WOLONTARIUSZE ( podziwiam Was, kocham i szanuje, uwielbiam i wszystko co najlepsze, jesteście solą sportu, solą triathlonu ). Zbieg, pije, bulwar, kibice, koledzy, rodzina, żona, przyjaciele, GARNEK MOCY. Już jestem w transie, niestety czołgam się, ale walczę. Zaczynam doświadczać najlepszej strony triathlonu, pomagamy sobie nawzajem na trasie, zawodnicy mnie dopingują, ja dopinguję tych nielicznych których wyprzedzam, ktoś podaje mi zimną wodę. Dogania mnie Paweł, Tritata, mąż Natalki - Trimamy - pozdrawia, dodaje otuchy. Znów jestem szczęśliwi, ta para to cudowni radośni ludzie. Natalkę spotykam dzień wcześniej na Expo - wielka dla mnie radość - zobaczymy się jeszcze na mecie. Natalia, jesteś moją bohaterką ! Zbieg do bulwaru, woda, gąbka, nawrót, kibice, trans. Uda palą, czuję nadchodzącą falę skurczy, nie jestem w stanie zjeść czegokolwiek. Skurcze są tuż za rogiem, proszę, tylko nie to, pozwólcie mi doczłapać, przecież ledwo się ruszam, nie stanowię zagrożenia dla nikogo, walczę tylko o marzenia swoje i moich bliskich. Koniec bulwaru, koledzy, kibice, żona, przyjaciele, Garnek ! Iwonka Guzowska, nie policzę który raz ! Tomek Karolak, Pani Gorczyca, nie mam siły nawet się uśmiechnąć, a to moja ulubiona aktorka młodego pokolenia ! Świętojańska po raz czwarty, już nawet nie cierpię, po prostu jeszcze żyję, jestem na granicy świadomości. Najważniejsze, biegnę ! Człapię, ale biegnę ! Wiem że dobiegnę lub przewrócę się, wiem, że wytrwam za wszelką cenę, tylko dlaczego to tak bardzo boli ! Gąbka, woda, nawrót, bulwar. Staram się choć symbolicznie przyśpieszyć, udaje się, jest, o zgrozo, poniżej 6 minut na km. Boli mnie jak nigdy w życiu, ale jestem szczęśliwy. Rozglądam się i wiem, kto tak jak ja kończy, a kto ma jeszcze jedną, może dwie pętle - część osób ma tę radość w oczach, że to już za chwilę, że się uda. Mijam kolegów i płaczę. Myślę o tym gdzie byłem rok, dwa lata temu, gdzie jestem dziś. Na tle innych jestem outsiderem - ale jestem dumny. Nawrót na skwer i nie mogę się opanować, ryczę już jak dziecko, z nosa mi cieknie. Nagle nic mnie nie boli, widzę bramę, słyszę kibiców i Pana Łukasza. Nie będzie dziś finiszu, biegnę sobie, wariuję ze szczęścia że uda się, że nie zawiodłem rodziny i przyjaciół, koleżanek i kolegów z forum, Igorka i Kilometry mają sens, Bartka, z którym przebiegłem maraton i który jest myślami ze mną, myślę o jego żonie i synku, którzy są w szpitalu, myślę o tym jak bardzo chciałbym oddać moje szczęście za ich zdrowie. Płaczę i myślę o kolegach przed którymi debiut za rok, o tym, że ich nie zawiodłem, że znów dam im troszkę wiary w to, że może każdy. Jestem na ostatniej prostej, sam, Pan Łukasz pozdrawia mnie po imieniu a ja jestem w niebie. Śmieję się i płaczę, pozdrawiam cudownych kibiców, przybijam piątkę z Panem Grassem i widzę zegar, wiem, że przekroczyłem wszelkie marzenia, złamałem 5 godzin 50 minut, choć marzyłem o 6 godzinach - i były to mocno nieuzasadnione marzenia. Widzę żonę, rodziców i bliskich, mijam linię mety, nie do końca świadom że to już koniec. Medal, koszulka, i już jestem ze swoimi kibicami. Płaczę i dziękuję. Świętujemy..

Tym razem bez patosu. Moi drodzy, dziękuję WAM za wszystko, za te dwa lata, za każde słowo i gest, za każdą pomoc, wszystkim i każdemu z osobna. Przepraszam za wszystko co złe. Spełniłem z Wami w sercu swoje marzenie. Kolejne. Jeśli los i zdrowie pozwolą, za rok dam z siebie wszystko, by pomóc Wam spełnić wasze. Możecie wszystko ! Cokolwiek wymarzycie, będzie Wasze. Nigdy nie znajdę słów, by odpowiednio Wam podziękować. Bądźcie ze mną nadal, proszę, to coś, czego nie sposób przecenić.

DZIĘKUJĘ !

Aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/_DT_Xzaar._Triathlon,_cel_Double_IronMan_2017_-t1018057-s340.html

Cele 2016:

1. Sieraków Triathlon dystans 1/4 IM - http://triathlonsierakow.pl - 28.05.2016 - 02:34:12
2. Challenge Venice dystans IM - http://www.challenge-family.com/challenge-venice/ - 05.06.2016 11:47:48
3. Challenge Poznań ME dystans IM - http://challenge-poznan.pl - 24.07.2016 11:35:22
4. Ironman 70.3 Gdynia - http://ironmangdynia.pl/pl/ - 07.08.2016

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 4 Wiek 35 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 203
Marcinie super relacja! Gratulacje wyniku!

Widziałem Cię chyba dwa razy na rowerze, mijaliśmy się w Rumi na długiej prostej - byłeś niesamowicie skupiony, gdyby nie strój to bym nie poznał, Szkoda, tylko że ludzie naprawdę nie stosowali się do formuły non drafting - ciekawy jestem czy posypią się kary za drafting.

Jak czujesz się dzień po? Kiedy planujesz wrócić do trenowania?

Powodzenia w Przechlewie!
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11149 Napisanych postów 51570 Wiek 31 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
A kiedy ta książka ? Bo ja bym poprosił, z autografem byłoby dobrze

Zmieniony przez - novyneo w dniu 2014-08-11 13:15:42
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 109 Napisanych postów 3897 Wiek 48 lat Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 76176
No pięknie! Jeszcze raz gratulacje. Taki dystans to już nie są przelewki. Zrobiłeś go w świetnym czasie.

Podsumowanie I fazy redukcji: http://www.sfd.pl/Redukcja_ze_105kg__podsumowanie_str._170-t966196-s170.html
Rekordy osobiste w Tri:
1/8 IM: 1h23’30’’: Pszczyna 2014 // 1/4 IM: 2h28’59’’: Radłów 17/07/2016 // 1/2 IM: 4h59'40'Lisbon 2018: IM Kopenhagen 2017: 11h48'
Dystans Olimpijski: 2h32'04’’: 5150 Warszawa 11/06/2017

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Dziennik Kuby vol. 2

Następny temat

jak to zrobić

forma lato