@ Lejjla. Niedźwiedź OK.
A ja się cieszę z senności, która przychodzi i bierze mnie w posiadanie, właśnie o tej godzinie kiedy powinna. I odchodzi z nie mniejszym taktem. I odpoczywam. I sny mam. I się nie budzę. Tak to powinno wyglądać. Żeby żyć trzeba spać.
@Nieraz - wierzę, że wprost z dobrego treningu kulaszkami można smarować na start biegu na 10 km. Bez problemu i kompleksów. 5 - 10 km to minimum of minium. Czasami jednak przychodzi na człowieka taki czas, że warto sięgać dalej/wyżej. Moja Ruda koleżanka pobiegła Rzeźnika, a w zimie Śledzia (80 km po lesie), praktycznie bez biegania. Za to ze swingowaniem. Jak dawałem sobie w pióra na treningach z kulkami to samo się biegało. Największą krzywdę zrobiłem sobie na początku biegania. Ważyłem około 92 kg i miałem siłę zaledwie na bieganie 10 km w 1h15' (!) Po prostu byłem wyniszczony rabunkową
redukcją. Teraz jestem wypoczęty, mogę się przeciągnąć aż gnaty zatrzeszczą, a potem zrobić coś głupiego, na co mam ochotę.
I mam dzisiaj kopytko do treningu, że bajka. Wystarczył dzień luzu i 10 godzin snu.
@Panteon - nie znam lepszego kompleksu od "Deep6RKC". Ledwo po nim żyję, ale... Jakby nie było KB32 poszedł pod sufit do góry dupą i nawet nie zipnął.
Trzeba się bawić, ale ma to być zabawa mądra i ukierunkowana. Wiecie jak jest... Nic nie będę robił wbrew sobie.
Śr - kettle na grupie
Pt - kettle na grupie
So, Nd - ławka i przysiady (no i dodam MC bo mi się tęskni)
To taki szkielet na którym mogą pojawić się dodatkowe ozdoby. JS, S&S itp.
Pociąga mnie focus i monokultura treningowa. Jak robię ławkę, to robię ławkę. Jedno, dwa, trzy ćwiczenia.
Widzę, że odruchowo lecę jakimś dziwnym planem. JS, 10x10, drabiny, Niedźwiedź - ale ćwiczenie pozostaje to samo. Ostatnio nawet 3Boiści piszą rzeczy w stylu Pawła T. ("Zamiast 250% na każdym treningu")
GwidMaciek a ja myślę że czas na taktyczną przerwę i prawidłowe oszacowanie celu. Ty już nawet fan-u nie odczuwasz, a skoro nie jesteś zawodowcem i robisz coś bez fan-u to jest to jak samoumartwienie się. Sen to dobre rozwiązanie na jakiś czas.
Ja nie odczuwam fan-u?
Jakby mnie to nie kręciło to mój dom nie wyglądałby jak siłownia w liniowej jednostce Armii Czerwonej.
W kuchni drążek. W pokoju ławka i stojaki oraz kolekcja kettli od 4 do 48 kg. Po ścianach wiszą skakanki. Na podłodze leżą puzle piankowe i stoi pudło z akcesoriami do rolowania. To przecież typowy polski wystrój domu.
Myślę Gwidu, że Ty dopiero docierasz do granic tej krainy, w której żyją szczęśliwi ludzie trenujący funkcjonalnie.
Do tej pory żyłeś w matriksie splitów, przyrostów, wywoływania świadomych anomalii itp. Wybrałeś trudną drogę mistrza Pai-Mei. Zapłacisz za nią sporo, ale będziesz miał satysfakcję (moja Młoda zakochana w CF...). No i dostaniesz paszport do dowolnej dyscypliny sportowej. Serio. Przyśni Ci się maraton, to sobie go przebiegniesz, a dwa dni później pójdziesz na swojego WOD-a.
Co do fan-u... Dla mnie kwintesencja.