Krótko o bieżących sprawach.
Justa's Singles i Simple and Sinister uzupełniają się w jakiś tajemniczy sposób. Obstawiam, że
martwe ciągi wzmacniają korpus, który potrafi wygenerować siłę do wymachów i rwań. Swingi poprawiają chwyt i dzięki temu można robić ciągi bez pasków. TGU to już w ogóle kombajn, który powinien być refundowany przez NFZ. I można tak długo wymieniać i gdybać.
Problemy pojawiają się powyżej "Simple". Niestety wymachy KB48 odbierają moc wyjątkowo skutecznie i cierpi na tym JS. Dlatego kupiłem KB40. Oba programy nie mieszczą się w moim skromnym organizmie i momentami czułem, że albo zgoda na ciągłe zmęczenie, albo trzeba z czegoś zrezygnować.
Przerwa na Norwegię pokazała mi, że chwilowa cofka nie była złym pomysłem. Wyciśnięcie KB40 i 175 kg w MC (skończyło się obciążenie, bo szło jak w masło) pokazały, że krok do tyłu czasem pomaga nabrać rozpędu.
W przyszłości chyba będę sobie oba programy robił wymiennie: lekki tydzień na siłowni - ciężki z odważnikami. I odwrotnie. Co czwarty tydzień pełen luz z jedną lub drugą aktywnością.
Teraz urlop nr 2. Jadę z dzieciakami nad morze. Hotel wybrałem z siłownią, ale nie zamierzam zostawiać tam zdrowia i sił. Lekko - ot tyle byle się nie zastać. Może trochę biegania, podnoszenia kamieni... Przesadzam. Wypoczynek, jod, wino, śpiew itd.
W nocy spałem na dłoni i jakoś mi tak szpetnie zdrętwiała, że przy wstawaniu z podłogi poczułem cholerny ból w nadgarstku. TGU nie zrobię nawet z małym odważnikiem.
Musiałem dzisiaj zrobić trening z mniejszymi ciężarami. W sumie dobrze wyszło.
JS15
WL 100kg 1-2-3-1-2-3-1-2
MC Sumo 130 kg 1-2-3-4-5
I do domu. W 30 minut.
Wezmę ze sobą tylko mały odważnik. Ewentualnie poklepię trochę żonglerki w wolnych chwilach.