Ja rowniez dzis pobieglem - polmaraton po tej samej trasie - jak widac z mapki, musialem dodac ogonek na 2 petli by bylo 21 km. Tym razem dystans byl zmierzony idealnie.
Bieglem treningowo - traktujac start kategorii C jako mocny trening - i troszke zaluje, bo to byl moj dzien na bieganie. Mozna bylo spokojnie rwac dzis ladnych pare minut, ale trudno - ubawilem sie a nie umordowalem, to tez jest piekne.
Wyszedl mi w koncu bieg z zelazna konsekwencja, taki jak zaplanowalem - pierwsza polowka wolniej, druga szybciej, w gornym zakresie tlenu wiekszosc biegu, z planowanych 10 minut w beztlenowej - wyszlo 9 minut 40 sekund - zaczynam byc zdyscyplinowany taktycznie ;) Bieg z podwojnym finiszem - przez ostatnie 3 kilometry konsekwentnie ustawialem sie do ataku na grupke 4 biegaczy gdzies przede mna, zblizajac sie metr po metrze. Wystrzelilem na ostatnim km - to ta czerwona koncowka biegu na mapie - wyprzedzilem, odstawilem na kilkanascie metrow i juz witalem sie z gaska.. a tam jeszcze jeden, mialem do niego z 50 metrow, a on do mety moze 200 ? Finalnie, wejscie na
tempo 2,36 min/km pozwolilo mi wyprzedzic go tuz przed wbiegiem w waskie wejscie na mete widoczne na zdjeciu w poprzednim poscie - bo nie bylo chipow - wiec na koncu spisywano nas jak krowki ;) Cala koncowka dala mi taka frajde, ze chocby dlatego warto bylo biec. Katuje te koncowki na treningach, nie wiedziec po co - ale teraz juz wiem. Nawet jesli bedzie to walka o pozycje na koncowki stawki - to jest ten moment na ktory sie biegnie caly bieg. Kocham to, i nie idzie mi tu o pokonanie zmeczonego biegacza - ale siebie - bo co mi za roznica czy bede 155 czy 156 ? Roznica jest w tym, ze nie musze bo to niewiele zmienia, ale robie to, bo moge, bo jestem w stanie. A jak nie jestem - to i tak sprobuje.
Dobra, pierdu pierdu jaki to ja jestem zaj**isty i konsekwentny - tylko z jednym mi nie wyszlo. To co sie udalo mojej zonie, mnie nie za bardzo. Zalozylem ze pobiegne polowke wolniej, a druga odrobinke szybciej. Zaczalem prawie dobrze, znaczy prawie wolno. Ale na nieszczescie pierwsze 2,5 km to jest podbieg. A ja jestem prozny.. Podbieg byl taki, ze zdusil ludzi, mimo ze to poczatek biegu. A ja biegne, bo przeciez nie zwolnie na byle gorce. Jak juz wyprzedzilem troszke, to glupio sie bylo zatrzymywac, by nie pomysleli Niemcowie ze spuchlem. No a dalej juz poszlo - po gorce byl dluuugi zbieg - przeciez nie pobiegne z gorki wolniej niz pod gorke. No i sie zrobil czas 50 minut z sekundami na 10km. I co teraz.. Teraz trzeba pobiec drugie pol szybciej jak sie planowalo. No i tak to wyszlo mi zamiast godziny piecdziesiat - 01:44:32, znaczy polowka maratonu w srednim tempie 4'55 min/km. Niezle jak na treningowy start.
Zmieniony przez - xzaar77 w dniu 2014-05-04 12:29:11