Teraz dodają tyle tej chemii wszędzie, że nawet w Europie się dzieciaki potrafią nażreć pasty do zębów i popić szamponem.
Zresztą... Za komuny - jak nic nie było - to hiciorem było mleko skondensowane w tubkach. Z Czechosłowacji przyjeżdżało. I mój braciak cioteczny, na któreś święta, wrąbał pół tubki jakiejś pasty do zębów, zanim zaczęło go palić w bebechach. Trochę strachu było.
Modliłem się trochę o to żeby nie było gobletów. No i ten stary Figlarz z nieba wysłuchał mnie, ale tak po swojemu. Nie było gobletów. A co było? Pistolety. Jako jednostka ułomna, w głębi duszy krnąbrna i leniwa, spędziłem duuuuużą część treningu, na progresji do pistoleta. Trzyma mnie łydka i staw biodrowy, ale z tej mąki będzie jeszcze chleb. Są przesłanki, że jednak będę robił pistolety.
Nie odtworzę Wam procesu dydaktycznego. Nogi mnie (wulgarny czasownik) gorzej niż po półmaratonie. Ale nie stawy. Nie... Mięso ma ochotę oddzielić się od kości i pójść w cholerę. Nie byłem wypoczęty po niedzielnych przysiadach, ale stwierdzam to dopiero dzisiaj.
Na koniec: Wyryp!
"Pozycja do swingu", a że akurat miałem KB36 pod ręką, to złapałem pozycję.
10 swingów - jedno kółko wykroków wokół sali
10 swingów - wykroki wokół sali...
Kyrie-elejson...
A jak już dotarliśmy na ostatni etap to praca ciągła, po 10 powtórzeń, swingu jednorącz (odważnik bez zmian)
A potem... Snatch - po 5 powtórzeń do sygnału końcowego. Odważnik bez zmian...
Nieskromnie powiem, że KB36 chciał latać. Kołcz poprosił mnie tylko żebym go mocno trzymał i nie puszczał pod żadnym pozorem.
Robił dobrą minę do złej gry, bo mój talent do przeróbek architektonicznych trochę go chyba przeraża.
Jadąc na trening chciałem zjeść obiad. Zjadłem 100 g boczku i 100 g orzechów laskowych. Do tego baton daktylowy z Biedronki (20 g - fajny skład). I nagle głód jak nożem uciął. Koniec. Dlatego reszta michy (dzik wędzony + warzywa i tłusty ser) została mi na po treningu i już nie musiałem nigdzie wstępować.
W domu banan, awokado, borówki amerykańskie i jogurt kozi ze spiruliną. I będzie spane. Oj będzie.
I wody mam pić dużo. Bo podobno mam zatrzymaną wodę w
organizmie. Będzie pite.
A z szatni mam taki przepis na świetną przyprawę do jałowych potraw typu ryż: dwie łyżeczki siemienia lnianego, dwie łyżeczki czarnego sezamu, jedna łyżeczka czarnuszki. Wrzucić do moździerza i ubić na pył. Potrawa posypana takim pyłem daje siłę tysiąca mężów.
Kolega, który podzielił się wiedzą ma formę przez duże F i siłę przez duże S.
Dobranoc.