Kettlebells_Sztanga_Bieganie_Sila_dla_cierpliwych_By_MaGor_Vol3

kuba_n

no co Ty, nie mów że nie poćwiczyłbyś na takiej maszynie

Tzw. "Kusicielka. Dam - nie dam."
A to jest na wzmocnienie...? Pani się nóżki za wolno otwierają czy za szybko? Bo nie kumam. W sumie Kegel też muskulatura. Mięśnie głębokie, ale jakże ważne. Bo chyba nikt nie korzysta z naiwności naiwnych, że można sobie spalić tłuszcz miejscowo, z wewnętrznej strony ud?
Kiedyś miałem w klubie suwnicę-prasę, gdzie siedziało się ze wzrokiem na wysokości tych wszystkich rozkraczeń. Czasem było malowniczo, czasem zabawnie... a czasem strasznie. Panie się konfundowały z lekka.

Wczoraj miałem kupować sztangę i stojak. Inwestycja na 2K moich oszczędności. Jednak ciągle biję się z myślami. Może po prostu stojak, sztangę i ławkę?
Chciałem brać taki zestaw. Ładnie by wyglądał w pokoju. No i sztanga olimpijska. Jak liczyłem to jakieś chińskie pręciki + 100 kg obciążenia wychodzą zaledwie 200 - 300 zł taniej. Problem z tym 4 piętrem i akcjami zawodowo-życiowymi. Może się okazać, że za dwa lata będę w ciemnej dupie z pracą. Niż z prawdziwego zdarzenia nadchodzi - naród nam wymiera. Nie żadne urzędy statystyczne, tylko cynk od księży. Po wiejskich parafiach na jedne chrzciny przypadają średnio 3 pogrzeby. Jak takie tempo się utrzyma. Nieważne. Plan B, C i D już mam.

Stojak fajny, nawet chwile myslalem o porzadnej klatce z pomostem, jak sie swiat nie skonczy, bede mial na koniec roku warunki. Jednak gdy ide na silownie, to stwierdzam ze lubie na trening wyjsc, podjechac, dotrzec i zrobic, obawiam sie ze jestem zbyt chaotyczny by w domu nie zajrzec na forum, nie odebrac telefonu itp miedzy seriami. Podejrzewam, ze gdybys mial perspektywe w postaci porzadnego kawalka silowni blisko domu nie myslalbys takze o zelastwie w domu a tak, bylo nie bylo musisz jesli chcesz miec dostep..

własna siłka to piękna sprawa, jakbym miał warunki lokalowe to już bym składał sprzęt, tym bardziej że mam zaprzyjaźnioną firmę robiącą wypałki z blachy i z obciążeniem w cenie pasztetowej nie miałbym problemu

Ja mam taką wizję:
Duży pokój bez zbędnych pierdół w stylu łóżka, stoły, dywany. Klatka, podest, sztanga ławka. Solidna kolekcja kettli. Telewizor + nagłośnienie.
W rogu duży worek bokserski. Na ścianie drabinka. Tyle. Aż tyle. I nie "idę na trening żeby uciec od życia" tylko "przerywam sobie trening żeby trochę pożyć" Oczywiście fantazja. Obrosłem w rzeczy, szafy, książki i miałbym problem nawet z miejscem pod stojak. Chociaż koncepcja jest.
Problem w czym innym. Nie bardzo widzę swój cel. Od miesiąca ćwiczę codziennie bez planu, celu, ładu i składu. Podtrzymuję aktywność, ale nie uprawiam rozwoju. Takie domowe stoisko ze sztangą ułatwiłoby mi walkę z nudą. I nic więcej w sumie. Wychodzić z domu, przebierać się i wbijać na godzinę zegarową do pustej tak jak dom siłowni... Są tam dwie ławki (skos i płaska) ze sztangami. I praktycznie nic więcej. Ciągi i wyciskanie jakoś by weszły. Tylko po co? Zupełnie nie wiem. Ćwicząc w dużym pokoju miałbym warunki do "smarowania gwintów" i programów pokroju Justa's Singles. Sensownego planu nie rozsmaruję na tydzień, bo dwa dni wypadają mi na kettle. Do tego treningi z córką, która łapie zajawkę. Gdybym jeździł na kettle sam, to jechałbym godzinę wcześniej, robiłbym sesję siłową, a potem 60 minut jako aeroby. Tak się nie da jednak.
To co się da, jak nic się nie da?

Trochę pomyślałem.
Cel: maksymalne zredukowanie masy ciała do 1 czerwca, możliwie bez desperacji i zachowań bulimicznych.
Realizacja:
- dwie, trzy sesje treningu siłowego w tygodniu (trzeba dużymi ciężarami pobudzać duże grupy mięśni) WL - MC - SQ - MP (ew. dipsy, drążek, pompki)
- kettle ile wlezie jako support siłowni (głównie strefa flow, czyli to co mogę robić i robić bez końca, żonglerka, 6 podstawowych ruchów)
- aeroby ile wlezie (na wiosnę chciałbym już biegać)
- pilnowanie jakości produktów wkładanych do miski i monitorowanie kaloryczności, ale bez popadanie w chory schemat: "Ćwiczę żeby spalić kalorie, które zjadłem, bo ćwiczę". Nadal nie przemawia do mnie idea domowej buchalterii dietetycznej. Wierzę w mikro, a nie w makro.
- raz w miesiącu 7 dni ketozy "na bordowo". W tych tygodniach tylko jeden trening siłowy + 2 razy kettle.
- na co dzień węgle: 50 - 150; białko do 150; reszta tłuszcze. W tym jedno awokado dziennie z jakimiś orzechami.
- rozważę ideę postu raz w miesiącu

Byłoby to tak:
PN lub WT (w zależności od treningu weekendowego)
MC + MP + dipsy + aero

ŚR - kettle

CZ

PT - kettle

SO lub ND (w zależności od intensywności kettli z piątku)
WL + SQ + drążek

Do tego codziennie możliwy trening z odważnikami: flow, technika, S&S i podobne. Wedle woli, czasu i sił. Tak samo z bieganiem i innymi aerobami. Od marca może wygospodaruję im więcej miejsca w planie.
Taką mam koncepcję. I w sumie to już się cieszę na koniec anarchii. A zakupy przemyślę i tak. Może kupię po prostu 2m gryf z obciążeniem i zwykłe stojaki do siadów. Nie da się? Pewnie, że się da.

Myślisz.
Planujesz.
Nie odpuszczasz treningów - może nie idziesz do przodu ale też nie cofasz się w podtrzymaniu sprawności!

Do dalszej utraty tłuszczu namawiałem już dawno.

Pozdrowienia dla Lejdi (mam nadzieję, że dalej Cię motywuje).

MaGor zdefiniowałeś się na wielu frontach jednocześnie - bardzo to poukładane i wygląda naprawdę sensownie, ja mam tylko pytanie odnośnie ketozy - nie boisz się co trzytygodniowego żonglowania nią? Ktoś Ci tak podpowiedział czy to będzie testowo? Rozumie sens - nauczysz organizm przeskoków - tylko czy to nie pociągnie jakiś ujemnych zawirowań za sobą?

Ron - liczę na efekt dokładnie odwrotny. Tydzień to minimum żeby wyciągnąć korzyści z ketozy, a jednocześnie na tyle niewiele żeby nie zrobić sobie krzywdy w nadnercza, nie wybić flory jelitowej itp. Powrót z keto też nie będzie na zasadzie ładowania, ale po prostu w misce pojawi się kasza gryczana, jaglana albo jęczmienna. Dodatkowo łyżeczka miodu na sen. Z awokado działa cuda. Relaks i sen pierwsza klasa.
Ależ mnie po tym ergometrze wczorajszym fajnie bolą plecy. Ale zapał do ćwiczeń jest. Byłem zdziwiony jak mi dzisiaj 32 kg odważnik latał w rękach (tak poza konkursem).
Wydaje mi się. że ciągi wspomagają swing, a swing pomaga w ciągach. Taka symbioza. Zgodne małżeństwo. Zrobię kawę, przygotuję potrawę na konkurs i coś poćwiczę. Dynamicznie. Nie mam ochoty na statyczne spięcia. Wolę ruch.

MaGor

Ja mam taką wizję:
Duży pokój bez zbędnych pierdół w stylu łóżka, stoły, dywany. Klatka, podest, sztanga ławka. Solidna kolekcja kettli. Telewizor + nagłośnienie.
W rogu duży worek bokserski. Na ścianie drabinka. Tyle. Aż tyle. I nie "idę na trening żeby uciec od życia" tylko "przerywam sobie trening żeby trochę pożyć"

Ten ustęp mi się podoba. Główie dla tego że nie bardzo przystaje do realiów życia codziennego.

Mam dla Ciebie Maćku złotą receptę. Kup sobie dłuta, załatw kawałek lipy i zacznij rzeźbić. Reszta przyjdzie sama.

MaGor

Cel: maksymalne zredukowanie masy ciała do 1 czerwca, możliwie bez desperacji i zachowań bulimicznych.

Powtórka z rozrywki tzn niczym 150kg WL, znowu mamy tożsamy cel Lubię to

Zadam może głupie pytanie codziennie jedna łyżeczka przyprawy - kurkumy - popita wodą - jest sens czy nie?