...
Bardzo krotko, bo jestem i lekko zmeczony, i pod czasem, kolacja na rynku wiec chce sie zdrzemnac - kolezanka zdobyla podium i bedziemy swietowac. Jak wroce do domu do Niemiec opisze jak bylo, pokaze Wam pare zdjec itp - to co zawsze.
Udalo sie ukonczyc z czasem 2:45:14 - i jest to dobry czas, pewnie bede w pierwszych 25 % calej stawki i generalnie nie ma co narzekac. Uczciwie - myslalem, ze jesli zloza sie trzy okolicznosci - poplyne 30 minut i zmiany beda szybkie, a rower zrobie na 100% - bede gdzies blisko zlamania 2:30. Nie zlozyly sie, ale wszystkie 3 wiec nie roztrzasam, bo gdyby tylko jedna zawiodla, pewnie bym to przezywal.
I tak - poplynalem 36 minut - ( wyniki na razie pokazuja 40, ale tak nie bylo, nie wiem gdzie byla belka bo wszyscy maja zawyzone, poplynalem 35:49 ) i nie ma usprawiedliwienia, nie bladzilem, nadlozylem tylko 150 metrow, po prostu poplynalem slabiej niz na treningach - chyba za bardzo sobie wzialem do serca zaplanowane spokojnie - bylo za wolno i juz, nie ma oczym dywagowac. Zmiany to porazka, gigantyczne dobiegi pod gore, koszmarnie dlugie strefy, zmiany zajely mi ponad 10 minut lekko, ale oficjalnych pelnych pomiarow nie ma jeszcze. Do tego rower pojechalem owszem bardzo mocno, ale mielismy wszyscy pecha - wiatr zmienil kierunek w polowie roweru i jechalem pod wiatr i do Kostrzynia, i do Poznania. Wszyscy mieli tak samo i nie ma co narzekac, tak wyszlo.
Wszystkie niepowodzenia odbilem sobie na biegu, ktory zrobilem w okolicach 46 minut... z zapasem 13 uderzen serca do maksa w jakim moge biegac 10 km ;) drugie 5 km pobieglem w 22 minuty. Moglem szybciej, 2 minuty moze, ale szkoda bylo umierac jak Gdynia za 2 tygodnie, a na wymarzony wynik szans juz nie bylo. Troszeczke mam niedosyt za ten bieg bo nie lubie swiadomosci ze moglem szybciej, a nie zrobilem.. ale troszczke tylko. Wypalilo za to ladowanie i odzywianie i o tym tez opowiem w relacji, chyba mam juz swoj zloty srodek. Mialem sily na wszystko co chcialem zrobic a na biegu energia pozwalala mi na realizacje kazdej zachcianki, lacznie z pokazowka na koncu pierwszej petli pod trybunami - tam lecialem ponizej 4 min/km na pelnym bananie na twarzy ;)
Ogolnie wszystko super, pogoda nas oszczedzila, padalo dopiero po zawodach, wialo, ale co zrobic, to nie zawody w hali :) Bardzo serdecznie dziekuje za doping, tu i na zywo ! Szczegolnie mocno dziekuje Evo bo mial czas poszukac mnie i przywitac sie osobiscie. Bylo Was wiecej i zamienilismy kilka slow na biegu, ale to niech sie kazdy przyznaje sam ;)
NIestety, jeden z kolegow nie ukonczyl zawodow i nie wroci juz do domu. 43 lata, zaslabniecie w wodzie, utrata przytomnosci, reanimacja na miejscu, karetka, zgon w szpitalu po 20 minutach. Nie wroci do domu maz i ojciec. Bardzo Was prosze - badzcie rozwazni i nie powielajcie moich metod i obciazen treningowych bez badan lekarskich. Podkreslam, ja jestem obecnie przebadany jak nigdy w zyciu ! Bardzo mi przykro, zal czlowieka i zal kolegi w pasji, ale takie jest zycie. Robil to co kochal, odszedl realizujac marzenia. Za wczesnie tylko.