Kettlebells_Sztanga_Bieganie_Sila_dla_cierpliwych_By_MaGor_Vol3

MaGor

Chłopaki, których znam od nastolatka byli na siłce. Powiem, że niezłą formę zrobili.

A ja się widziałem ostatnio gościa, który siał strach na osiedlu, gdy byłem dzieciakiem. Strasznie przykoksowany był, poprawczak, wielki gość - wszyscy schodziliśmy mu z drogi, a i każdy swoje lub cudze w michę zarobił od niego. Aż żal patrzeć na niego teraz - nadal jest wielki, ale V odwróciło się w /\ . Nie lubiłem go, ale jakoś satysfakcji nie mam.

Każde osiedle, każda wioska ma swojego wielkiego i złego czarnucha




Lecę na siłkę. I tak mi przyszło dzisiaj do głowy.
Obecnie robię 3-6-9-12-15 singli. Gdybym postanowił ćwiczyć również w sobotę, to powinienem dołożyć 18.
6, 12 i 18 to wielokrotność 6, a 6 to podstawowa miara przy drabinach. I teraz tak: mógłbym przejść na układ:
Pn - 3 single
Wt - drabina 1-2-3
Śr - 9 singli
Cz - drabiny 1-2-3-1-2-3
Pt - 15 singli
So - drabiny 1-2-3-1-2-3-1-2-3
Nd wolne zupełnie.

Wszystko na 70% 1RM i progresją zgodną z założeniami JS. Objętość tygodniowa wzrasta ewidentnie. Korci mnie żeby spróbować, ale jak dobiję do 150 kg w MC (za 3 tyg. planowo). W ramach odpoczynku od monotonii
Co towarzystwo myśli? Czy lepiej kultywować cnotę jechania kropka w kropkę?

Ja bym drabinę dorzucił, siłę robi sie też sporą objętościa treningu.

Jak zachowujesz zasady to ok. Mnie też się zdarzyło odstąpić trochę od ogólnego schematu i źle na tym nie wyszedłem, bo cele zrealizowałem. Spróbuj, najwyżej jakiś patent sprawdzony będzie

@#$%^&*()(*&^%$^&* !!!!! Spoznilem sie o 5 stron !!!


Ale juz jestem :P

Fajnie Dowiedziałeś się Marcinie czegoś ciekawego u Leona? Bo czytałem, że byłeś.

Po południu poleciałem na siłkę.
Żadnych kąsków i smaczków nie mam.
WL 97,5 x 1 x 9
MC 142,5 x 1 x 9
I tyle.
Po powrocie do domu aero z odważnikiem 16 kg. Żonglerka i różne zapomniane ćwiczenia. Między innymi ósemka i ósemka z przytrzymaniem. Jakie to miłe ćwiczenie Starałem się ćwiczyć w widełkach 125 - 140 BPM.
Przez tę monotematyczność nabieram:
a) sztywności w stawach
b) dziwnego braku w koordynacji (żonglerka mnie zadziwiła swoim skomplikowaniem)
c) braku wytrzymałości biegowej (i cierpliwości do tego szlachetnego zajęcia)
d) "kształtów" Giry mi się robią jak słupy do podpierania dupy: masywne i takie trochę jak u tyranozaura Muszę ćwiczyć patrząc w lustro, to i widzę

Na siłce całe 170 kg obciążenia. Jak kroję 140 kg do MC, to chłopaki siedzą na ławkach i patrzą z zazdrością. Żeby ich nie dołować, odpoczywam trochę mniej niż każe Justa, ale do odpoczęcia. Ta siłownia to ogólnie epicka jest. Brudno jak cholera. Duszno i śmierdzi. Za to atmosfera niezła. Kilka osób poznałem. Mieszkam tu prawie 10 lat, ale dzisiaj zobaczyłem, że ludzie się garną do aktywności.
W środku miasta, na takim placu, był jakiś pokazowy trening zumby, czy czegoś innego (muzyka i tańce grupowe).
No... Powiem Wam, że takie aeroby to jest coś. Zwłaszcza ze dwie czy trzy te zumbessy, prezentowały się bardzo przyjaźnie dla oka (te kocie ruchy ) Trenejra też. Miałem się zapisać na sztukę walki jakąś i przyniósłbym stamtąd pewnie kilka siniaków. To może na zumbę? Bezpieczniejsze trochę. Chociaż nie. Na studiach grupa zdominowana przez dziewczyny. W robocie też na dzień kobiet się trzeba zrzucać z połowy wypłaty. I jeszcze na treningach? W życiu. Ale coś robić trzeba, bo - czuję siódmym zmysłem - że może lada dzień dojść do trudnej rozmowy.
Zeżarliśmy z Młodym chyba ze 1,5 kg truskawek na kolację. Ogólnie to mi się dzisiaj włączyła faza na miskę. Odkąd sobie zrobiłem dodatkowe usta (poniżej pierwszych), to jadłbym trochę więcej. Dzisiaj było wyjątkowo. Rano usmażyłem sobie placki z jajek, pestek dyni, oleju kokosowego, masła, garści rodzynek i łyżki mąki jaglanej. Miały być na śniadanie i drugie śniadanie, ale tak mnie nasyciły, że poszedłem o tych plackach na trening. Potem tylko solidny obiad i poszedłem ojcować. Spacer godzinny sobie zrobiliśmy z Młodym. Przeciętny ojciec gada z dzieckiem 5 minut dziennie. Postanowiłem poświęcać na ten cel nieco więcej czasu. Bo są rzeczy ważne, ważniejsze, treningi i dzieci.

Z drabinami się spróbuję. Zastanawiam się, w którym miejscu z ciężarem naprawdę jestem. Czy na pewno jadę z 70% 1RM? Na ławce to wydaje mi się, że jestem poniżej tej wartości. 65%? Nie popadajmy w pychę. Za to w MC mam wrażenie, że to raczej 75-80% maksa.
Postanowiłem jednak konsekwentnie dociągnąć do 150 kg w MC i 110 kg na ławie (w singlach). Wtedy rozejrzę się za okolicą do testów.
Wiedza o maksie byłaby mi potrzebna gdybym chciał skrócić swoją drogę do celu. Jednak nie mając konkretnego celu, a jedynie ograniczenie czasowe, nie będę próbował trykać łbem w mur.
Kettle to mój zawór bezpieczeństwa. Klapki na oczy. Na jednej napisane Simple, na drugiej Sinister. Osiągnięcie celu Sinister to dobry cel. Potrwa pewnie latami, ale mi się nie spieszy

Nad wytrzymałością siłową trzeba będzie popracować. 5 minut wymachów nie zrobi roboty.

MaGor

Miałem się zapisać na sztukę walki jakąś i przyniósłbym stamtąd pewnie kilka siniaków.

Polecam kung-fu :) Biały żuraw i długa pięść - tu możesz poczytać więcej : http://www.ymaa.com.pl/aktual_list.php?aktualID=64

Bardzo dużo precyzji, niskie ryzyko kontuzji w przeciwieństwie do innych sztuk walki, zazwyczaj odpowiedni poziom kultury na zajęciach.
Nie wiem, czy gdzieś w Twojej okolicy są zajęcia, wg mnie naprawdę warto poszukać. Chodziłem parę lat i bardzo dobrze wspominam ten okres. Mam porównanie tylko do judo i taekwondo - w porównaniu z tymi dwoma zdecydowanie wygrywa.







Zmieniony przez - shadow78 w dniu 2015-06-18 10:58:40

Z doświadczenia i zamiłowania polecam Muy Thai.....ewentualnie staromodny, a skuteczny i pełen finezji tak naprawdę boks :) Sparować nie ma musu, (chociaż ja lubiłem), wydatek energetyczny potężny, pracuje całe ciało....czego chcieć więcej :)

Myślałem o sambo Finezja zza Buga. Zajęcia są w soboty rano w Lublinie. Skuteczna jak szpada chłopska - jedno pchnięcie, cztery dziury



Zmieniony przez - MaGor w dniu 2015-06-18 11:57:10

Sambo..myślę, że dobry wybór :) Ty normalnie rusofil jesteś :D