_Szajba_MaGorJep na pysk... Padam trochę. ....
....Czuję, że jutro pauza, albo trening na 2/3 możliwości. Trzeba będzie odjąć z gryfu jeżeli w ogóle pójdę na siłownię.
Tego pierwszego jestem pewien, w drugie , śmiem wątpić
Tu widzę wszyscy znają wszystkich
Też już wątpię.
Jakoś mnie odświeżyło. Pewnie to kawa z masłem. Sytuacja jest napięta. Jutro mam wyjazd do stolicy i jak uda mi się narzucić swą wolę współuczestnikom, to zdążę na trening wieczorny. W dzień nie będzie warunków do zrobienia choćby małego treningu. A zatem wypada z kalendarza. Jeżeli trafi się dzień przerwy OK. Gdyby to miały być dwa dni przerwy też nie ma bólu. Wtedy - taki czysty, wypoczęty i świeży - pojechałbym na siłownię i popróbował czegoś cięższego. Jeżeli wybrałbym się dzisiaj
na siłkę, to ewentualnie miałbym tylko dzień przerwy i sobota, niedziela poszłyby normalnie, albo nawet z większym ciężarem. Zobaczy się. Dzisiaj i tak miał być odwrót strategiczny, czyli krok wstecz i mocno zaryć się piętami.
Martwy ciąg wariata.
Geneza jest prosta. Wyczytałem o tym w książkach mądrych.
Założenie: mamy faktyczny i świadomy dostęp do 30-40% mocy naszych mięśni. Cała reszta to rezerwa, którą mózg trzyma na sytuacje ekstremalne (walka o życie, ucieczka, promocja karpia w Lidlu). Stąd małe dzieci wyciągające dorosłych z płonących aut, matki przewracające samochody z dachu na koła itp.
Pytanie: jak się dobrać do nieużywanej siły? Podobno trzeba przeskoczyć nad mechanizmami bezpieczeństwa. Mózg ma wbudowane pewne ograniczenia. Analizuje napięcie ścięgien, mięśni itp. i w przypadku zagrożenia uszkodzeniem któregoś elementu wysyła rozkaz wycofania/poddania się (stąd teza, że częste ćwiczenia do odmowy uczą go tego sygnału). Te blokady nie działają właśnie u osób pod wpływem niektórych narkotyków (np. PCP - z tego co wiem) i u wariatów/furiatów (emocje dezaktywują blokady)
Jeden ze sposobów na bezpieczne przeskoczenie nad blokadą, to wytworzenie napięcia wszystkich mięśni bez ciężaru. Po prostu napinasz wybrany mięsień tak mocno jak tylko potrafisz i starasz się utrzymać napięcie przez założony czas. Mózg głupieje. Mechanoreceptory nie dają żadnych sygnałów o obciążeniu, a mięśnie spięte jak kamienie.
I teraz jest fajne. Bierzemy kij od szczotki, butelkę po wodzie mineralnej i robimy dowolne ćwiczenie, zachowując się tak jakbyśmy podnosili rekordowy ciężar. Ja robiłem martwy ciąg z sosnowym kijem. Wrażenia co najmniej egzotyczne. Wiem, wiem - izometria nie jest niczym nowym. Nie zastąpi również solidnego treningu. Jednak w ramach doskonalenia układu nerwowego można czasem pobawić się w dźwiganie wirtualnego ciężaru. "Martwy ciąg wariata." Polecam, polecam. Na spróbowanie. Tylko ścisk mięśni ma być do granicy popuszczenia.